Zadziwienia ciążowo-jogiczne. Aneta Magda
wtorek, 3 stycznia 2012
Jesteś przekonana, że nad sobą panujesz? Że znasz swoje ciało i jego ograniczenia (bo przecież uprawiasz )? Że jednocześnie całkiem nieźle funkcjonujesz w biznesie, bo przecież trzeba z czegoś żyć? Super, to zapewne wszystko prawda. Ale jak to z prawdą bywa - jest prawdziwa w określonych warunkach. Gdy zmieniają się warunki, może się zmienić też to, co dotąd zawsze uważałaś za prawdę. Jednym z przykładów kompletnej zmiany warunków jest ciąża (z tego powodu w tekście używam żeńskiej formy zwrotu - wybaczcie faceci, jeśli dalej będziecie czytali… :-)).
- Ciąża, wielka rzecz - powiesz, jeśli już wychowujesz dziecko. - To tylko etap pomiędzy byciem singlem a byciem mamą.
- Eeeee tam ciąża, wiele moich koleżanek było w ciąży - powiesz bez większego zainteresowania, bo przecież ciebie to nie dotyczy, jeśli nie posiadasz potomstwa.
Tymczasem jest to okres większej lub mniejszej liczby zaskoczeń (w zależności od czasu na refleksję, chęci analizowania oraz stanu początkowego osoby będącej akurat w ciąży).
Moje zaskoczenie nr 1 - ciało doskonale wie, co ma robić i umysł do tego wcale nie jest potrzebny.
uczy, że umysł, ciało i duch (mówiąc tak potocznie) są sobie równe, zjednoczone bez dominacji. Działanie w codziennym życiu z kolei często mocno jest podporządkowane umysłowi.
To on - poprzez ego - decyduje co i jak robić, bo przecież on wie najlepiej. Jeśli jesteś zanurzona tylko w środowisku , pewnie nie masz o tym pojęcia lub blade jedynie, ale gdy "normalnie" funkcjonujesz poza tym światem, możesz to zauważyć: ludzie w biznesie nie pozwalają sobie na oddychanie, które jest - jak piszą biolodzy - podstawową funkcją utrzymującą nas przy życiu. Jeśli nie pozwalają sobie na oddychanie, jak mogą powiedzieć, że ciało jest dla nich równie ważne jak umysł? Oczywiście, są tacy, którzy w dbałości o rzeczone ciało chodzą na siłownię, basen, squasha, tenis i uprawiają milion innych aktywności. No właśnie, tylko nawet teraz mi się napisało "w dbałości o ciało", co oznacza, że ego uważa, iż ciało - jego opakowanie - powinno być sprężyste, atrakcyjne, zadbane. To nie o to chodzi w słuchaniu ciała i dawaniu mu równie dużej przestrzeni jak umysłowi…
W ciąży ciało samo sobie daje przestrzeń i umysł nie ma tu nic do gadania (przynajmniej ten świadomy :-)).To ciało mówi ci, że teraz czas na odpoczynek lub zjedzenie marchewki, że nie nienawidzisz teraz kawy z ciastkiem, co było dotychczas twoją chwilą wytchnienia itd.
To ono decyduje, kiedy rozpocząć poluźnianie wiązadeł i robi to bez twojego udziału czy pytania o zgodę. Nawet jeśli do tej pory nie słyszałaś wołania ciała o odpoczynek, teraz na pewno usłyszysz. Ciało ma plan, jak przygotować cię do porodu na płaszczyźnie fizycznej i to po kolei realizuje (co oczywiście z każdym kolejnym miesiącem coraz bardziej widać :)). Ale ingeruje też w obszar zarezerwowany dotąd dla umysłu. Pojawia się mnóstwo innych, osobniczych przejawów tego, co się dzieje z twoim ciałem, a co często nadal bierzesz za przejawy racjonalnej (czyli umysłowej) działalności: urządzanie pokoiku/kącika dla dziecka, pieczenie ciast, budowanie zamków z piasku, robienie ludzików z kasztanów itp. Można byłoby powiedzieć, że przecież przygotowujesz się do roli matki i są to działania w pełni uzasadnione. Pewnie tak, ale jednak inspirowane są spoza ego. Jeśli pozwolisz sobie na dzianie się, możesz sama sobą się zaskoczyć.
To samo dotyczy praktyki - często (w normalnych, pozaciążowych warunkach) inspiracja do działania na macie wypływa z umysłu. I nawet jeśli praktykujesz asany od dłuższego czasu, masz "szansę" na to, że mata jest twoim życiem w mikroskali. Jeśli jesteś przyzwyczajona do dominacji umysłu, nie słyszenia tego, co mówi twoje ciało (bo często jest sztywne) i nie oddychania, to masz tendencję do tego, że tak samo wykonujesz asany. Oczywiście - zdobywasz coraz większą elastyczność, czujesz coraz więcej, możesz już nie traktować swojego ciała jako monolitu, ale czegoś, co składa się z mniejszych lub większych jednostek, ale nadal działasz, jesteś zdeterminowana, żeby coś zrobić (szczególnie gdy uczestniczysz w kursie nauczycielskim :)), chciałabyś "dać z siebie wszystko", "pokazać, że zrobisz to najlepiej", "pokazać sobie, że naciągniesz coś mocniej" itp. Trudno jest przyznać (przed innymi i samą sobą), że czegoś nie zrobisz, że nie rozumiesz po co. Żyjąc w świecie z presją na sukces i osiągnięcia, nie wiemy, że można inaczej. Inaczej, czyli jak? I tu pojawia się…
Zaskoczenie nr 2 - pozwolenie sobie na nierobienie popycha w nieznane dotąd obszary
Trudno jest nic nie robić. Bezmyślni, tak można byłoby żartobliwie nazwać osoby pozwalasz sobie na mniej niż więcej? Oczywiście, odpowiesz :)
Więc znów najpierw ciążowo niejogowo. Pojawia się taki moment (w pierwszym trymestrze), że najciekawszym zajęciem jest patrzenie w sufit. I żadne tam czytanie ulubionej książki czy gazety, po prostu leżenie. Pewnie wewnątrz dzieje się tak dużo, że jakakolwiek działalność do świata zewnętrznego byłaby już przegrzaniem wszystkich obwodów. Jeszcze chce się siłą rozpędu robić jak zawsze - narzucać niemożności swoją możność, ale niestety… nie da się. O tym jak bardzo silna może być ta tendencja, niech świadczy krótka historia. Udało mi się pożyczyć od siostry książkę, którą zamierzałam od dawna przeczytać, "Efekt Lucyfera". Skoro już leżę i patrzę w sufit, to sobie przynajmniej poczytam. Otworzyłam dawno oczekiwaną lekturę, przeczytałam pół strony i… zamknęłam. Nie, nie mogę. Ok, to może jutro, dziś widocznie zmęczona jestem. I to jutro trwało do końca trzeciego miesiąca, później już bez problemów mogłam ją przeczytać. Nałożyły się pewnie przynajmniej dwa mechanizmy (no bo w końcu nie była to pogodna lektura, więc psychika nie chciała zatruwać dopiero co przybyłej duszy), ale przede wszystkim chciałam pokazać, że trudno mi było pozwolić sobie na poprostuleżenie.
Oczywiście, może tak nie masz. Więc już w kontekście zapytam podstępnie - a co z miesiączką?Ile razy mimo miesiączki mówiłaś, że w zasadzie "to już końcówka", więc mogę robić wszystkie pozycje, które ordynuje prowadzący warsztat?
Bo chciałaś poczuć nową pozycję, bo tę miesiączkową znasz już od podszewki…
No to w ciąży ma się okazję poznać same podszewki. W moim przypadku nawet bardziej, bo zestaw pozycji dozwolonych został ograniczony do pozycji siedzących. Więc siedzę sobie i puszczam. Nic nie muszę, a nawet wręcz przeciwnie.
Nikt, w tym przede wszystkim ja, nie patrzy czy kolano mam o milimetr wyżej czy niżej. Nie muszę i okazuje się, że… mogę.
Gdy umysł sobie daruje, to ciało robi swoje. Bo jeśli umysł ma wyraźny obraz tego, do czego ma dążyć, to dąży - napina, wydłuża, kontuzjuje. A gdy nie ma go w działaniu, ciało może iść w swoim kierunku, niekiedy nie tym, co do którego umysł był przekonany, że jest właściwym. To coś jak z pytaniami, które się pojawiają: co powinnam czuć, co robię źle, jak to zrobić? Będziesz wiedziała, jak to zrobić, gdy już to zrobisz. Dziwne, ale tak jest. Nie zastanawiaj się jak, tylko co masz zrobić. Reszta zrobi się sama. Jeśli przestaniesz angażować umysł i pytać, które mięśnie powinny tę pracę wykonać, zaczniesz czuć. Jeśli zaczynasz czuć zamiast wiedzieć, mata ewoluuje z mikroświata w mikrolaboratorium, w którym testujesz swój nowy mikroświat.
Czasem zupełnie nowy ;-) Aneta Magda - marketingowiec, z zamiłowania dziennikarz, właściciel pracowni komunikacji w biznesie - firmy Pigmalion Art; zawodowo zajmują ją słowa i ich wpływ na kreowanie rzeczywistości; w kontekście słów - uwielbia grać w scrabble, poza słowami - fascynuje ją i nieskrępowanie w tanecznej ekspresji.
wydane przez Akademię Wychowania Fizycznego w Katowicach, jest (była do czasu zajścia w ciążę ;-)) uczestniczką kursu nauczycielskiego prowadzonego przez Romka Grzeszykowskiego w Krakowie.