Ashtanga Vinyasa Yoga w praktyce - relacja z warsztatów z Nancy G
Kalendarium Wydarzeń
Bądź w kontakcie
Wyszukiwarka Wydarzeń

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

Informacje Specjalne

pokaż wszystkie

Informacje

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

pokaż wszystkie

Partnerskie szkoły jogi

Ashtanga Vinyasa Yoga w praktyce - relacja z warsztatów z Nancy Gilgoff (09.2015). Michał Kudzia

środa, 2 grudnia 2015

Michał Kudzia

Opowiem Ci swoją historię, a wnioski z niej wyciągniesz sam/a. Tak zatytułowałbym tegoroczny warsztat z Nancy Gilgoff we Wrocławiu. Nie chciałem nic pisać, bo zbyt krótkie to było doświadczenie i więcej zrodziło nowych pytań niż przyniosło odpowiedzi. Ale kilka osób zachęciło mnie, by jednak podzielić się wrażeniami, uchylając przy okazji drzwi tym, którzy nie mogli wziąć udziału. Zostawiam więc ślad, ograniczony do prymitywnego sprawozdania, w krótkich żołnierskich słowach, sucho i bez polotu, nabazgrany na kolanie.

Nancy ma 67 lat. Praktykuje Asztangajogę od roku 1973. Jest sprawna, energiczna, uśmiecha się, ćwiczy Trzecią Serię. Miej to na uwadze czytając dalej.

Podczas warsztatu już w pierwszych zdaniach nawiązała do artykułu Radka Rychlika. Hmm, czyli ten tekst sięgnął dalej niż przypuszczałem. I bardzo dobrze, że do niej dotarł, bo mogła podzielić się opinią.

Nancy podejrzewa mianowicie, że kontuzje powstają wskutek mieszania technik. Ashtanga została przemyślana i skonstruowana jako niezależny, kompletny, samonośny, integralny system. Jeśli mieszasz ją z treningiem sportowym, z metodą Iyengara lub innymi formami jogi, ryzykujesz. Zgodnie z obietnicą zadałem jej pytanie, czy zna nauczycieli AVY, którzy przez swoją praktykę dorobili się endoprotez bioder. Otóż nie zna…

"There are no straight lines in Ashtanga" ("W Asztandze nie ma prostych linii")

U Iyengara - owszem: proste linie i kąty proste. A czy np. ten pan poprawnie wykonuje pozycję Kąta Bocznego?

Myślę, że on dobrze wie, co robi. To nie pierwszy lepszy Indus z ulicy, tylko najznakomitszy nauczyciel, od którego wszystko(?) się zaczęło. (No ładnie, apani instruktor na zajęciach ciągle powtarzała "kolaano nad pięętą"… 😉 )

Po prostu jemu wolno ("co wolno wojewodzie…"). Nancy podała taką regułę: jeżeli biodro znajduje się powyżej kolana, lepszy dla tego ostatniego jest kąt otwarty (>90°), a jeżeli poniżej, to kąt ostry. To oczywiście wielkie uproszczenie, ale już skłania do refleksji, czy w ogóle istnieje idealny, uniwersalny przepis na wykonanie jakiejkolwiek asany.

Z kwestii technicznych było jeszcze kilka innych reguł, którym mieliśmy podporządkować się przynajmniej na czas dwóch prowadzonych przez nią sesji:

  1. Układanie dłoni płasko na podłodze po skłonie w dół (po "dve") i zostawianie ich tam przez cały kolejny wdech ("trini") (tj. bez podnoszenia nadgarstków, co jest dosyć powszechną manierą). Dzięki temu niemalże automatycznie aktywizujesz uddijanabandhę.
  2. Skłony typu "head(forehead)-to-knee" zamiast "chest-to-knee" w pozycjach takich jak Utthita Hasta Padangusthasana i Janu Sirsasana. Nawet jeśli łatwo kładziesz brodę na goleni, raz na jakiś czasz zmień podejście - brodę przyciągnij do mostka, a czoło do nogi. Odnajdziesz nową perspektywę, a stojąc na jednej nodze - być może nawet i wyzwanie. Przy okazji sprawdzisz, jak działa Maha Mudra.
  3. "Lift up" po Utkatasanie zamiast wiecznego dopieszczania pozycji Kruka, które często widuję na sali. Ten sposób przechodzenia do Kija przybliża winjasy z Drugiej Serii, oraz (naturalnie) stawanie na rękach. O czym ja tu piszę? O tym:

A na Kruka (Bakasana) przychodzi czas w Intermediate Series 😉

Zjawiskiem powszechnym i zupełnie naturalnym na warsztatach związanych z asztangą jest poruszenie tematu oddychania. Wiadomo - integralna część praktyki. Tu oczywiście też padło z czyichś ust zaklęte słowo"udżdżaji", więc Nancy z anielską cierpliwością, po raz tysięczny pewnie, sprostowała, że nazwa jest myląca. Ujjayi to pranajama. Ty po prostu oddychaj z dźwiękiem 😉

Przy okazji innego pytania wspomniała, że nieustanne "dopracowywanie" pozycji wcale nie jest potrzebne. Istnieje forma, w której należy zostać i nic dalej nie pogłębiać, a co najwyżej wydłużać czas przebywania w asanie.

Wykłady Nancy były w dużej mierze opowieściami o jej przygodach w Indiach sprzed 40 lat. Opowieściami o tym, jak Pattabhi Jois uczył kiedyś, bez wartościujących porównań do kanonu obowiązującego dzisiaj.

Jeździli do Majsuru razem z Davidem Williamsem. Nancy była słabego zdrowia, miała niedobory energii takie, że potrzebowała 12 godzin snu. David z kolei mógł wszystko. Gurudżi znalazł sposób na to, by oboje w jednym czasie korzystali z dobrodziejstw metody. Dawał im lekcje indywidualne w ten sposób, że wkładał elastyczne ciało Nancy w pozycję, którą Davidowi kazał wykonać samodzielnie na podstawie takiego "wzoru". Nancy wspomina, że było przy tym dużo śmiechu, wszyscy troje dobrze się bawili.

Gurudżi w ogóle wkładał ludzi w pozycje. (Tutaj dygresja: akurat tak się złożyło, że kilka dni po warsztatach z Nancy, na innych warsztatach spotkałem się z pojęciami "anatomiczny / fizjologiczny sposób ćwiczenia". Moim zdaniem - bardzo trafne nazewnictwo. Stosując to rozróżnienie można w pierwszej chwili ocenić, że Pattabhi aplikował sposób anatomiczny.) Ale, ale - ostrożnie z wyciąganiem pochopnych wniosków. Gurudźi dla wielu był uzdrowicielem. Miał ręce, które leczyły, chociaż często przy pomocy silnej korekty pozycji. Nancy opowiadała o przypadkach "naprawienia" ("fix") jakiejś dysfunkcji / dyslokacji w tenże sposób. Zdarzało się to nawet usłyszeć na sali.

I tu kolejna (uproszczona) prawidłowość, którą nam podała: Dźwięk krótki, podobny do stuknięcia - dobrze. Coś się ustawiło, "naprawiło". Dźwięk dłuższy, podobny do rozrywania - źle. Prawdopodobnie doszło do uszkodzenia / kontuzji.

Czasy się zmieniają. Następca tronu nie zawsze kontynuuje strategię poprzednika. W ostatnich latach życia Gurudżiego Nancy zauważała stopniowo zwiększający się udział i wpływ Sharatha w nauczanie. Była świadkiem ich drobnych sprzeczek. Pod nieobecność wnuka Gurudżi uczył ludzi nowych asan, w tym elementów Drugiej Serii. Kiedy Sharath wracał do shali, pytał wzburzony "co ty wyprawiasz?".

Taak. Pattabhi Jois nie dawał pozycji. On je rozdawał 😉 Równie szeroki gest miał w przyznawaniu autoryzacji. Prawdopodobnie jego celem było jak najszersze udostępnienie jogi ludziom na całym świecie. Dzisiaj już nie trzeba tego robić. Sharath reglamentuje autoryzowanie nowych nauczycieli. Pilnuje czystości. Poniekąd słusznie. Z roku na rok przybywa praktykujących pod jego okiem w Majsurze, a odsetek namaszczonych do nauczania spada.

Wracając dotego, jak wyglądała ashtanga vinyasa w latach ’70 i ’80, możemy ją sobie częściowo wyobrazić czytającu Nancy na stronie:

"Do końca naszej pierwszego 4-miesięcznego pobytu nie miałam pojęcia, że istnieją dwie oddzielne serie. Kiedy wyjeżdżaliśmy, Gurudżi wręczył nam kartkę papieru z listą pozycji, które były rozpisane jako Primary, Intermediate, Advanced A i Advanced B. Powiedział wtedy, żebyśmy praktykowali jedną serię dziennie, tylko raz dziennie. Z nim w Majsurze uczyliśmy się Primary i Intermediate przez pierwsze dwa miesiące, a potem praktykowaliśmy obie połączone serie 2 razy dziennie (…) W czasie pobytu w 1980 r. seria wciąż nie zawierała pozycji: Parivrtta Trikonasana, Parivrtta Parsvakonasana, Utkatasana ani Virabhadrasana. Trochę później Gurudżi dodał Parivrtta Trikonasana i Parivrtta Parsvakonasana. Kiedy po raz kolejny przyjechał do Maui żeby nauczać, zobaczył, że dodaliśmy Parivrtta Parsvakonasana, zapytał, dlaczego to robimy, powiedział, że to ‚szalona pozycja’ i powinniśmy z niej zrezygnować. Ale cała ekipa z Maui uwielbiała ją tak bardzo, że pozwolił nam ją zostawić".

Utkatasana i Virabhadrasana również zostały dodane dopiero w późnych latach ’80. Słynny konspekt z 1974 roku jest do pobrania tutaj.

Nancy wiele zawdzięcza Gurudżiemu. Twierdzi, że dzisiaj jest zdrowsza i ma więcej energii niż w wieku 24 lat. Pozostała wierna sposobowi nauczania, jaki stosował wobec niej. Podczas, gdy większość nauczycieli od tamtej pory robi "badania", ona nie eksperymentuje. Swoim nowym uczniom, zwłaszcza migrującym od innych guru, mówi wprost: "no research here". Zdziwiła się, kiedy zobaczyła, że nawet David Williams wprowadza zmiany, np. zabrania wykonywać Setu Bandhasany - pozycji, która ponoć naprawiła ("fix") jego szyję.

Nie ma prostej odpowiedzi, jak ćwiczyć. Pomysłów na nauczanie jogi jest tyle, ilu nauczycieli. Obecnie utrzymanie tzw. linii przekazu jest utopijne. To pojęcie mogło się sprawdzać, kiedy nauczyciel zgłębiwszy najskrytsze zakamarki dziedziny (co zajmowało mu 3/4 życia), wybierał ucznia tylko takiego, u którego zobaczył pełną gotowość na wszystkich poziomach i tylko jemu przekazywał dziedzinę w najwierniejszy możliwy sposób. Przy dzisiejszej dostępności i powszechności jogi ono powoli traci rację bytu. Zwłaszcza jeśli chodzi o kształt fizycznej praktyki.

Wierzę, że gdzieś w samym środku wszyscy jesteśmy tacy sami, że istnieją uniwersalne mechanizmy, uniwersalne prawa, którym podlega najsubtelniejsze centrum istnieniakażdej istoty. Ale im wyższa, gęstsza warstwa, im bliżej powierzchni, tym większe różnice. W ciele fizycznym te różnice są już ogromne. Jak zatem można z równym powodzeniem przyłożyć jeden zestaw ćwiczeń do wszystkich ciał?

Nawet więc ci, którzy zapewniają, że uczą "tradycyjnej" ashtangi, wpływają na metodę. Mają swoje doświadczenia, swoje przemyślenia, swój styl. Nie są (bo nie mogą być) transparentni. Krishnamacharya miał kilkoro uczniów. Każdego uczył inaczej i każde z nich wykształciło własną metodę. K. P. Jois miał jeszcze więcej uczniów i dalsza historia jest analogiczna. To piramida. Można być mniej lub bardziej wierną kopią Sharatha Joisa, ale czy to oznacza zachowywanie linii przekazu?

Ostatecznie sam/a musisz odkryć sposób najlepszy dla siebie. Prawdą jest to, co uznajesz za prawdę.

Dobra, w krótkich żołnierskich jednak nie potrafię. Mam nadzieję, że udało Ci się dobrnąć aż tutaj 😉

Zdjęcia z warsztatu możesz obejrzeć w galerii Akademii Ruchu na fb.

Michał Kudzia, praktyk jogi wg systemu Ashtanga Vinyasa od 2005 r., od 2010 r. prowadzi zajęcia w Warszawie, a od 2017 r. szkołę Ochota Na Jogę (obecnie Joga Metro Wola). Więcej informacji o autorze: https://ochotanajoge.pl/blog/autor/

Tekst ukazał się na stronie https://ochotanajoge.pl/blog/2015/11/opowiem-ci-swoja-historie/

Tytuł artykułu - redakcja.

Wyszukiwarka Wydarzeń

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

ABC Jogi
Polecamy
JOGA SKLEP - Akcesoria do Jogi