Małgosia Madej i Konrad Kocot w kwietniu w Poznaniu. Relacja Ani Gładysz
środa, 24 września 2008
W kwietniu mieliśmy w naszym Poznańskim Centrum sporą intensyfikację warsztatów - z dwutygodniowym odstępem gościliśmy bowiem najpierw Małgosię Madej, a następnie Konrada Kocota, krótko po jego powrocie z Indii. Efekt - rewelacyjny, zwłaszcza dla osób, które miały szczęście uczestniczyć w obydwu warsztatach, bowiem jak się okazało, doskonale się uzupełniały.
Sobotnie poranne zajęcia Małgosia poświęciła mozolnej pracy ze stopami. Uważność poświecona ustawieniu stopy, jej wydłużenie, prawidłowe ustawienie, aktywność palców stóp przenosi się na pracę nóg, ustawienie miednicy i bioder, a tym samym determinuje jakość całej asany. Z kolei Konrad zwracał uwagę na energetyczny aspekt poprawnej pracy stóp, a także rąk, dłoni - "zasysanie" energii i zatrzymywanie jej, zamykanie w ciele za pomocą bandh, pieczęci.Po południu Małgosia przekazała nam kilka bardzo ciekawych pozycji z użyciem lin i drabinek, wg pomysłu Christopha Tissot. Wiszenie na linach w konstrukcji z lin i pasków fantastycznie odciążającej lędźwie bardzo się nam spodobało. Mamy nadzieję gościć Christopha u nas w Poznaniu we wrześniu tego roku.
W niedzielę Małgosia poprowadziła nas ku intensywnym wgięciom do tyłu, przygotowanym również przez wielką ilość ciekawych, rozgrzewających wygięć przy drabinkach (część z nich widoczna na zdjęciach). Salta ze stania na przedramionach, na rękach i w końcu na głowie wprowadziły nas w bardzo wiosenny nastrój :)
Podczas wizyty Konrada wiosna rozkwitła już w pełni! W sobotę po południu - niespodzianka - znienacka mieliśmy sesję balansów :) Mierzenie się z jogicznymi "łamańcami", na oko niemożliwymi do wykonania, które "w praniu" okazują się może nie od razu łatwe, ale już nie takie całkiem niewykonalne, to spora satysfakcja. Zwłaszcza że wielu z nas dawało sobie radę całkiem nieźle. Niedziela zaś była wygięciowym rozwinięciem warsztatu Małgosi - poszliśmy o krok dalej - ku pozycjom królewskim. Rajakapotasana napełniła nas niezwykłym spokojem i ciszą, Hanumanasaną na koniec oddaliśmy cześć patronowi jogi…
Za oknem mieliśmy słońce, kwitnące drzewko wiśni, śpiew ptaków… Do tego pranajama na trawie… Lepszych warunków by nam nie wymyślił sam Svatmarama ;)
Anna Gładysz
Centrum Jogi Marii Stróżyk w Poznaniu
www.jogacentrum.one.pl