Pas biodrowy: brama do wewnętrznej przestrzeni i wrodzonej energii życiowej - warsztaty z Kasią Pilorz w relacjach uczestników. Joga Żoliborz. 26-27.01.2008
czwartek, 31 stycznia 2008
Jak każdy warsztat i ten odbierany był przez jego uczestników w sposób różnorodny. Joga jest bardzo zindywidualizowanym procesem osobistego rozwoju. Odbywa się głównie w naszym wnętrzu. Napotyka na nasze indywidualnie bariery. Reagujemy na nie w sposób zindywidualizowany. Jak zauważycie, wypowiedzi uczestników są bardzo różne. Pytałam ich przed warsztatem, dlaczego zdecydowali się w nim uczestniczyć, i o ich odczucia po zakończeniu.
Zacznę od wypowiedzi, którą adresuję do organizatorów warsztatu.
Otrzymałam informację o warsztacie, która zawierała wzmiankę o wymaganym okresie praktyki. Ponieważ oprócz udziału w różnych warsztatach obie mamy praktykę własną, uznałyśmy się za uprawnione do udziału w nim.Bardzo zainteresował nas temat. Pas biodrowy to bardzo ważne miejsce, szczególnie dla kobiet.
Często bardzo osłabione.
Po pierwszej części sobotnich zajęć czujemy się tutaj trochę nie na miejscu. Informacja nam przesłana nie pokazywała, że poziom praktyki będzie tak wymagający dla ciała.
Dopiero na miejscu dowiedziałyśmy się, że wymagane jest określone minimum umiejętności. Mimo tego, warsztat ten wniesie wiele nowego w nasze życie. Pokazuje nam, do czego możemy dążyć.
Bogusia i jej córka Agata, Maków Mazowiecki, uczestniczą od 4-ech lat w warsztatach Zawsze mam chęć nauczyć się czegoś nowego. Od każdego nauczyciela jogi. O warsztatach prowadzonych przez Kasię Pilorz nieraz słyszałem, ale dotąd nie miałem okazji w nich uczestniczyć. Dlatego bardzo się cieszę, że mogłem ćwiczyć z Kasią przez te dwa dni. Nie zakładałem niczego z góry, niczego nie oczekiwałem.
Dzięki Kasi odczułem, a może uświadomiłem sobie ponownie, iż w naszej praktyce bardzo ważne są powtórzenia, nie poddawanie się trudnościom oraz powolne i cierpliwe ich pokonywanie.
Jeszcze jedno - wydawało mi się, że Kasia chciała nam przekazać jak ważne jest logiczne podejście do wykonywania asan. Kasia to przede wszystkim urok naturalności.
Dziękuję.
Koji, Warszawa, 11 lat praktyki Ja nie jestem zwolenniczką takiej praktyki. Jest dla mnie zbyt mało precyzyjna. Osobiście wolę dłuższe czasy, skupienie się nad precyzją w wykonywaniu asany, pracę z oddechem. Byłam, zobaczyłam, poczułam i teraz wiem, że taki rodzaj praktyki nie jest dla mnie.
W swojej własnej praktyce dużą uwagę przykładam do odczuć pojawiających się w mym ciele - jak moje ciało czuje się z określoną praktyką, jakie sygnały mi daje.
Mój umysł był zawsze bardziej obserwujący. Nie było to możliwe w czasie tego warsztatu. Głównie z uwagi na tempo. Czasami lubię praktykować sekwencjami. Głównie zależy to od stanu mojego umysłu. Praktykując, lubię przebywać w stanie zadowolenia. Znam to uczucie z praktyki własnej i z niektórymi nauczycielami. Tego stanu nie osiągnęłam w czasie tego warsztatu. Taką praktykę, od czasu zakończenia kursu nauczycielskiego, miałam po raz pierwszy. To nie znaczy że byłam zmęczona. Kondycję mam dobrą. Natomiast nie byłam tą praktyką usatysfakcjonowania. Nie miałam kontaktu ze swoim wnętrzem w czasie jej trwania.
Mila, Otwock, 9 lat praktyki Miałam zamiar asystować Kasi na tym warsztacie, ale przyszło niewielu uczestników. Stwierdziłyśmy, że więcej skorzystam, kiedy poćwiczę. I całe szczęście, że tak się stało, bo to był super warsztat. Pozycje były trudne, zwłaszcza kiedy się je później oglądało w "Świetle Jogi":-) Jednak dzięki temu, że trudność była stopniowalna, w końcowym etapie mogliśmy wykonać Astavakrasanę, czy Eka-pada- kaudinyasanę I. Po takiej dawce balansów człowiek czuje się jakby mógł góry przenosić:)
Dziękuję za świetny warsztat:-)
Justyna, Warszawa, 9 lat praktyki
Przed warsztatem: Interesuje mnie zagadnienie centrum energetycznego. Wcześniej miałam kontakt z jogą kundalini. W moim kręgu zainteresowania jest również feminizm. Współczesna cywilizacja stygmatyzuje funkcje fizjologiczne kobiety. Zamknęła ją w gorset i kazała trzymać nóżki razem. Uwolnić biodra to otworzyć drogę do kobiecości. Ciekawa jestem jak temat pracy w obrębie bioder rozwinie asanami Kasia.
Po warsztacie: Stało się to, o czym wspominała Kaśka: z otwartych stawów biodrowych wydobyły się wyparte emocje. Pas biodrowy okazał się być czymś na podobieństwo... puszki Pandory. Nie było mi wczoraj łatwo moje przebudzone demony okiełznać:-) Byłam wściekła, rozbita i wątpiąca w sens tego całego absurdalnego "wyginania się". Niemniej miałam cały czas w pamięci (także wieczorem, gdy poszłam na imprezę w celu rozluźnienia) to, co gdzieś przeczytałam. Zwątpienie i kryzys są znakiem, iż...praktyka działa:-) Dotyczyło to każdej pogłębionej praktyki. Co do przebiegu warsztatu: starałam się pamiętać o tym, co powiedziała Gita Iyengar podczas zajęć w Punie, w których uczestniczyła i, o których pisała Kaśka "Czy jesteście już tak rozwinięci duchowo, że nie możecie po prostu porządnie wyprostować nogi?". Na miarę moich możliwości, relatywnie skromnych w porównaniu z innymi uczestnikami warsztatu, rozciągałam się i prostowałam uważnie i z pokorą przez dłuuuugie godziny:-) A było co rozciągać! Ponieważ mam stosunkowo elastyczny kręgosłup i tyły nóg, nie podejrzewałam, że tak bardzo zblokowane są moje pachwiny. Istny beton:-)!
Dygresja: niedawno zauważyłam, co widać bardziej na zdjęciach niż w realu, że nigdy nie uśmiecham się pełnym, szerokim uśmiechem. Podobnie jak pachwiny "usteczka" też mam lekko ściągnięte. Ciekawe czy po tym jak bardziej otworzę biodra zacznę się też szerzej uśmiechać??
Myślę sobie, że takie otwarcie miednicy pozwala stabilniej "osiąść" na guzach kulszowych. Dwa pozostałe, równie istotne punkty podparcia to środki dłoni. Ich słabość odczułam podczas prób balansów. Silne ramiona są równie istotną "podstawą" harmonijnej egzystencji jak otwarte biodra, klatka piersiowa i stabilne nogi. Kasia powtarzała, że nie należy się poddawać, że przy którejś kolejnej próbie balansu na pewno się uda.
"Trzeba próbować - mówiła - bo w ten sposób mózg uczy się, gdzie jest punkt równowagi"
Może ten punkt jest gdzieś blisko owego tajemniczego "energetycznego centrum". Moje poszukiwania, zarówno centrum jak i doskonałego balansu trwają. Zaczęło się, na wzór wahadła, od przesadnego wychylenia w przeciwną stronę (wczorajsze małe załamanie po intensywnej praktyce weekendowej).
Dziś jest już spokojniej. Wieczorem znowu się powyginam. A poczucie sensu na pewno w którymś momencie też się pojawi. Niczym błękitne niebo zza zasłony skłębionych chmur. Okazuje się, że do otwierania bioder potrzeba sporo wewnętrznej siły, nie tylko siły mięśni.
Arletta, Warszawa 2,5 roku praktyki Przyjechałam i na warsztat, i do teatru (i do rodziny, i do znajomych).
W Trójmieście nie ma tak doświadczonych nauczycieli i tak dobrych teatrów (na szczęście ludzie u nas też kochani :) Z powodu żałoby narodowej spektakl został odwołany, za to warsztat okazał się rewelacyjnym! Był to mój pierwszy kontakt z Kasią i mimo, że wcześniej wiele osób rekomendowało mi Jej zajęcia, przyjechałam bez specjalnych oczekiwań.
Do ewidentnych plusów mogę zaliczyć już sam temat warsztatu. Dzięki wyjaśnieniom Kasi, udało mi się wreszcie poczuć, na czym powinna polegać praca w Malasanie, a także dotknąć tak zaawansowanych balansów, jak np. Kaundinyasana.
Kasia pokazała mi również jak długa jeszcze droga przede mną, co mnie akurat cieszy i pociąga najbardziej w jodze. Stosunkowo mała ilość uczestników pozwalała na większy kontakt z prowadzącą i odnowienie znajomości z joginami znanymi z wcześniejszych warsztatów.
Mogłam też znowu radośnie pobyć uczniem, co jest stanem dość komfortowym:-)
Za obiad należą się dwa plusy! Ale żeby te plusy nie przesłoniły minusów... Sala była chłodna i nie pierwszej czystości. Niepunktualne rozpoczęcie i zakończenie zajęć odebrałam jako uciążliwość, gdyż tuż po zajęciach umówiona byłam z zaprzyjaźnionymi warszawiakami, członkami retro punkowej kapeli Ld50 :-) Warsztat mógł też być o dzień - dwa dłuższy. Poza tym nie mam uwag. Polecam!
Bodzia, Trójmiasto, 6 lat praktyki Na zakończenie pozwolę sobie na krótką refleksję wywołaną tym warsztatem w moim ciele.
Bardzo się cieszę, ze swojego uczestnictwa w warsztacie. Doświadczyłam czegoś, czego nie dotykam, z taką mocą w swej praktyce własnej, a tym samym nie proponuję swoim uczniom. Zdecydowanie taka praktyka jogi pobudziła moje ciało.
Zapewne inny byłby ten odbiór gdyby temperatura na sali była wyższa.
Jednakże wielokrotnie poczułam, że stopień zaawansowania mego ciała, powoduje, że praktykuję ograniczoną jego częścią i kosztem. Do pozostałej części nie jestem w stanie dotrzeć.
Praktykując, lubię odczuwać świadomość pełnej integracji swego wnętrza. To odbywa się poza moimi zmysłami. Po prostu daje mi poczucie pełni mnie, w jodze. Trudno mi było znaleźć takie poczucie tego dnia. Udział w tym warsztacie dał mi jednak wizję ogromu drogi przede mną. Dziękuję Kasi.
Ania, Warszawa, 8 lat praktyki
opracowała Anna Duszak
zdjęcia: Janusz Dąbrowski
Katarzyna Pilorzdyplomowany nauczyciel jogi metody Iyengara stopnia Senior Intermediate I od 2009 r,
posiadająca Certyfikat uprawniający do posługiwania się nazwiskiem Iyengara od 2009 r,
członek Komitetu Technicznego Polskiego Stowarzyszenia Jogi Iyengara odpowiedzialnego za system kształcenia nauczycieli w Polsce od 2006,
prezes Polskiego Stowarzyszenia Jogi Iyengara od 2008,
trzykrotnie do tej pory odbyła staż w Ramamani Iyengar Yoga Institute w Punie (Indie): 2006, 2008, 2010,
nieustannie dokształca się w kraju oraz za granicą,
autorka licznych publikacji internetowych na temat jogi.
Studio Jogi Katarzyny Pilorz, Kraków: http://www.studiojogi.pl/
Blog Katarzyny Pilorz: http://www.studiojogi.pl/blog/