TTC Międzynarodowy Kurs Nauczycieli Jogi Sivanandy, Ustka, wrzesień 2007 - relacja Krystyny Białowolskiej
piątek, 26 września 2008
Do Ustki trafiłam z chęci pogłębienia swojej wiedzy o jodze. Jogę wg metody Iyengara praktykuję od ponad 10 lat. Po dłuższym czasie robienia czegokolwiek z potrzeby duszy, zwykle pojawia się potrzeba pogłębienia tematu. Próbowałam to robić na różne sposoby, ale potrzeba nie znikała. Kurs w Ustce wyglądał interesująco. Ulotka informowała: "TTC - Międzynarodowy Kurs Nauczycieli Jogi Sivanandy - 4-tygodniowy intensywny kurs jogi, w trakcie którego uczniowie zapoznają się z praktycznymi, teoretycznymi i filozoficznymi aspektami jogi. Wymagana duża dyscyplina i zaangażowanie". Postanowiłam spróbować i pojechałam.
W kursie brały udział 104 osoby z 18 krajów świata. Było 47 osób z Polski, a reszta z prawie wszystkich krajów Europy, a także Argentyny, Australii, Korei, Gruzji i dalekiej Syberii. Kurs był prowadzony przez dwoje Swamich z Sivananda Yoga Vedanta Center w Berlinie z pomocą kilku karma joginów z Polski i Litwy. Praktyka jogi wg Sivanandy ma za zadanie harmonijny rozwój całego człowieka we wszystkich jego aspektach i w tym celu Sivananda stworzył syntezy łącząca wszystkie 4 ścieżki jogi: Raja Jogę, Jnana Jogę, Bhakti Jogę i Karma Jogę. W czasie trwania kursu wszystkie 4 ścieżki były praktykowane. System szkolenia na TTC jest zorganizowany na wzór staroindyjskiego systemu "gurukula", kiedy uczeń mieszkał razem z Mistrzem i stale przebywając w jego towarzystwie nie tylko zdobywał wiedzę, ćwiczył swój umysł i ciało. Wykonywał również codzienne obowiązki domowe praktykując Karma Jogę. Mistrz był dostępny dla ucznia przez cały czas. Nie było między nimi bariery, wykształcał się wzajemny szacunek i zaufanie. Na TTC nauczyciele rzeczywiście byli dostępni. Zawsze byli otwarci na wszelkie pytania i problemy, starali się pomóc i faktycznie pomagali. Doświadczyłam tego sama. Rozkład dnia był stały. Pobudka o 5.30, o 6 poranny satsang (medytacja, śpiewanie, wykład), potem dwugodzinna sesja asan, śniadanie, karma joga, wykład z Bhagavad Gity, wykład główny, kolejna sesja asan (metodyka nauczania), kolacja i wieczorny satsang. Koniec zajęć koło 22.Codziennie należało napisać sprawozdanie z wykładu głównego, i oddać je do sprawdzenia następnego dnia. Dyscyplina i zaangażowanie były faktycznie wymagane. Lista była sprawdzana kilka razy dziennie, na każdym wykładzie i na każdej sesji asan.
Raz w tygodniu zamiast porannego satsangu szliśmy na długi spacer w ciszy i medytację na łonie natury, co należy przyznać, było przyjemnym urozmaiceniem. Czasem wieczorem spotykaliśmy się przy ognisku i wspólnie śpiewaliśmy mantry, albo uczniowie z różnych krajów śpiewali piosenki w swoim ojczystym języku. Jeden dzień w tygodniu był wolny. Wtedy obowiązkowe były tylko satsangi, a poza nimi można było robić co się chciało. Wszyscy wtedy odrabiali zaległości w praniu i spaniu, i oczywiście rozwijali kontakty towarzyskie.
Jednostajny rytm kursu urozmaicali goście. Bhagavat Acharya - bhakti jogin, z zespołem 4 muzyków wykonywał piękne pieśni duchowe, lekarz ajurwedy dr Kamlesh prowadził wykłady o ajurwedzie oraz warsztaty kulinarne, można było także u niego zasięgnąć indywidualnej porady, była też tancerka Rajyashree Ramesh, która pięknie zaprezentowała klasyczny południowo indyjski taniec świątynny, a także poprowadziła warsztaty taneczne.
Ale wracając do jogi. Na całym świecie Sivananda Joga jest prowadzona według 5 zasad, które ludzie Zachodu mogą łatwo zrozumieć i wcielić w swój styl życia. Są to: właściwe ćwiczenia, właściwe oddychanie, właściwa dieta, właściwa relaksacja i pozytywne myślenie połączone z medytacją. Co do istoty tych 5 zasad, to chyba wszystkie szkoły jogi są zgodne. Różnice występują tylko na poziomie definicji, co to znaczy "właściwe ćwiczenia" czy "właściwe oddychanie".
W hatha jodze wg Sivanandy nie używa się żadnych pomocy. Nie ma klocków, pasków, wałków, krzeseł, a koc służy jedynie do przykrycia w czasie relaksu. Jest tylko mata i praktykujący. Jest to tłumaczone potrzebą zachowania naturalnego przepływu energii w ciele, a wszelkie pomoce ten przepływ zniekształcają. Ponieważ jestem wychowana na metodzie Iyengara, przyjmowałam to z pewnymi oporami, a robienia robienia świecy na gołej macie po prostu się bałam. Tym bardziej, że od pół roku odczuwałam ból w kręgosłupie szyjnym, i z jego powodu wykonywanie sirsasany robiło się problematyczne. W Ustce stałam na głowie, robiłam świecę bez koców i wróciłam bez bólu kręgosłupa. Nie twierdzę, że to dzięki ćwiczeniom sarvangasany bez pomocy. To raczej efekt całości ćwiczeń hatha jogi na kursie.
Każda sesja hatha jogi Sivanandy jest prowadzona według takiego samego schematu. Kolejność i rodzaj asan są ściśle ustalone i tak dobrane, aby swoim działaniem obejmowały całe ciało. Na początku wydawało mi się to nudne. Ciągle to samo. Ale po pewnym czasie zauważyłam, że w tej metodzie jest dużo sensu. Na poszczególnych sesjach większy nacisk jest położony na różne grupy asan, np na jednej jest więcej wygięć do tyłu, na innej więcej odwróconych, ale na każdej sesji zadbane są wszystkie grupy mięśni i wszystkie stawy. Czy warto było jechać na cały miesiąc i poddawać się surowej dyscyplinie ? Na pewno tak. Znacznie pogłębiłam swoją znajomość teorii i filozofii jogi, poznałam różne techniki oczyszczania ciała, a także zobaczyłam inne podejście do asan, kiedy nie jest najważniejsza precyzja wykonania asany, ale przepływ energii jaki ona powoduje.
Moja praktyka własna na tym dużo skorzystała.
Fot: Jerzy Jędrys
Informacja na temat kursu:
http://www.sivananda.org/ttceurope/polish/course-dates.php