Makary Sieradzki - jogin niezłomny. Część druga - droga ku zdrowiu
środa, 1 sierpnia 2018
Czy życie bez chorób jest możliwe? Trudne pytanie. Wielu z nas odpowie, że nie. A jednak są ludzie, którzy tak potrafią o ten dar bezcenny dbać, że osiągają stan prawie idealny. Legendarni są hinduscy jogini, którzy doszli do perfekcji w panowaniu nad swym ciałem. Nie dość, że nie chorują - potrafią też wprowadzić się w stan hibernacji.
Nie trzeba jednak szukać daleko. Makary Sieradzki był polskim joginem niezłomnym, który dzięki ćwiczeniom i sposobowi odżywiania z osoby, której lekarze dawali zaledwie kilka naznaczonych bólem i cierpieniem lat życia stał się człowiekiem nie tylko zdrowym, ale i pełnym energii. Do późnych chwili, a zmarł w wieku 92 lat w wyniku wypadku, zachował sprawność.
Wycieczki niezależnie od pogody
- Długo był w świetnej formie. Na wycieczki górskie przestał chodzić, gdy miał ponad osiemdziesiąt lat. Jeździliśmy z całą rodziną do Bukowiny Tatrzańskiej, mieliśmy swoich zaprzyjaźnionych gospodarzy. Chodziliśmy m.in. na Gęsią Szyję, dziadek zawsze dowodził wyprawą - wspomina Jakub Sieradzki, wnuk pana Makarego. I dodaje: - Wycieczki z dziadkiem od dzieciństwa aż po jego ostatnie dni były taką klamrą, spinającą moje wspomnienia o nim. Wyprawialiśmy się we dwóch, niezależnie od pogody.
Rozbrat z medycyną tradycyjną
Gdy w 1956 r. Makary Sieradzki wyszedł z więzienia, gdzie w skrajnie trudnych warunkach spędził dziewięć lat, cierpiał m.in. na rozedmę płuc, nerwicę, reumatyzm, arytmie serca. Uznawszy, że na niewiele zda się to, co miała mu do zaproponowania tzw. medycyna tradycyjna, skorzystał z porad dawnego współwięźnia, dr. Brunona Fiałkowskiego, irydologa i fizjoterapeuty oraz zielarza Błażeja Włodarza.
W roku 1956, zerwałem z medycyną oficjalną. Wszystkie przepisane mi leki znalazły się w koszu i dotąd nie mam do czynienia z lekarzami. Ratunek znalazłem na innej drodze, na drodze praktykowania jogi, wegetarianizmu i głodówek leczniczych. I począłem powoli powracać do zdrowia, - a jego pełnię odzyskałem w ciągu kilku lat i wróciłem do swej największej namiętności życiowej - do turystyki wysokogórskiej, którą w ograniczonych rozmiarach uprawiam dotąd. Przewidywany atak już nie nastąpił, serce i sprawy krążeniowe wróciły do normy. Zniknęła także rozedma płuc i zadyszka- napisał Makry Sieradzki w swojej książce "".
Kim jest człowiek?
Książka "" jest wykładnią wieloletnich studiów nie tylko nad medycyną naturalną, ale także nad systemami filozoficznymi. Jest też świadectwem duchowego rozwoju i nieustannej pracy nad sobą.
Kim jest człowiek zdrowy zdaniem Makarego Sieradzkiego? "Zdrowie" znaczy dla niego więcej niż tylko brak dolegliwości fizycznych. Człowiek zdrowy to człowiek wolny, pełny, etycznie nieskazitelny, niezależnie myślący, wewnętrznie zdyscyplinowany, skoncentrowany, z natury aktywny, pracowity, twórczy, ciągle poszukujący i chłonny, stale się dokształcający, rozszerzający swe horyzonty poznawcze, pogodny, z poczuciem humoru, czynnie życzliwy dla każdego, dla wszystkiego co żyje, ofiarny, uspołeczniony. Jego życie wewnętrzne, rzutujące na stosunki międzyludzkie, ozdabia kwiat najrzadszy i najpiękniejszy — prostota w całym jej dostojeństwie. Ma poczucie odpowiedzialności za sytuację w kraju i w miarę swych możliwości stara się uczestniczyć w jego sprawach, w jego życiu - wylicza we wstępie do swojej książki.
Ilustracja z książki Makarego Sieradzkiego""
Holistyczne podejście do człowieka
- Dziadek był zwolennikiem holistycznej teorii człowieka. Uważał, że jeśli ktoś nie je mięsa, regularnie przeczyszcza żołądek za pomocą głodówek, to dzięki temu czysty jest też jego umysł. W latach osiemdziesiątych był guru wielu młodych ludzi, którzy pragnęli zmian, chcieli żyć inaczej, byli wegetarianami. Chętnie się z nimi spotykał i oczywiście, swoim zwyczajem, pouczał. Pamiętam rozmowy z dziadkiem, który nie mógł zrozumieć, dlaczego w podziemnych pismach jest tyle wulgaryzmów, bo przecież człowiek, który kocha zwierzęta i nie je mięsa, nie może używać takiego języka. To było dla niego niepojęte - mówi Jakub Sieradzki.
I jak wspomina wnuk, dziadek chciał, by on też spróbował poddać się zbawiennemu sposobowi życia. - Dziadek kładł się bardzo wcześnie, o godz. 18, a wstawał o czwartej. Kiedy u niego nocowałem, zachowywał się rano w sposób bardzo demonstracyjny. O godz. czwartej trzydzieści dziadek był już po ćwiczeniach i śniadaniu, gotów do codziennych zadań. Wchodził do pokoju, gdzie spałem, podlewał 20 kwiatków, które wisiały nad moim łóżkiem. Trudno było wtedy spać - opowiada Jakub Sieradzki.
Makary Sieradzki (z archiwum wnuka, Jakuba Sieradzkiego)
"Unikajcie leków chemicznych"
Utraconego w latach pięćdziesiątych zaufania do oficjalnej służby zdrowie Makary Sieradzki nie odzyskał, oceniał ją bardzo surowo. Zdrowie człowieka jest wartością zbyt poważną o znaczeniu ogólnospołecznym, byśmy troskę o nie mieli powierzać wyłącznie przedstawicielom medycyny oficjalnej, lekarzom, nie zawsze — jak wiemy z potocznej obserwacji — stojącym na właściwym poziomie zawodowym i etycznym, nie zawsze godnym miana uczniów Hipokratesa - tłumaczył w swojej książce. I nawoływał: Unikajcie leków chemicznych. Korzystajcie z dobrodziejstw Matki-Natury", bo natura "sama przez się jest zbawienna i lecznicza".
W pewnym momencie cytuje np. Makary Sieradzki Mahatmę Gandhiego: Niepotrzebne są lekarstwa, raczej szkodliwe. Choroba to ostrzeżenie Natury, że coś jest nie w porządku w naszym organizmie. Pozwólmy więc Naturze działać i z tym nieporządkiem sobie poradzić nie przeszkadzajmy jej wprowadzaniem leków.
- Dziadek nie chorował. Raz pośliznął się w górach i trochę się połamał, miał też półpasiec, który był przedmiotem długich dyskusji w rodzinie, wszyscy się zastanawiali, skąd mógł się wziąć. Bardzo rzadko się przeziębiał. Gdy mu cokolwiek dolegało, robił głodówki, nigdy nie brał leków. Jego postępowanie było przedmiotem różnych rodzinnych żarcików, ale wszyscy mu przyznawali na koniec rację. Okazuje się, że to taki bardzo naturalny odruch, chore zwierzęta też nie jedzą - wspomina Jakub Sieradzki.
Ilustracja z książki Makarego Sieradzkiego""
Inspiracje i autorytety
W swojej medyczno-filozoficznej gawędzie Makary Sieradzki odwołuje się m.in. do autorytetu prof. Wincentego Lutosławskiego (1863 - 1954), filozofa, stryja znanego kompozytora - Witolda. On też, jak pan Makary, dzięki jodze i zmianie sposobu odżywiania zdołał wyjść z bardzo ciężkiej choroby, na przekór lekarzom, którzy nie dawali mu żadnych szans. Lutosławski opracował pierwszy polski podręcznik jogi pt."Rozwój potęgi woli przez psychofizyczne ćwiczenia według dawnych aryjskich tradycji oraz własnych swoich doświadczeń podaje do użytku rodaków Wincenty Lutosławski" (1909).
Lista filozofów, lekarzy i pisarzy, którzy dla pana Makarego byli inspiracją jest bardzo długa - od Pitagorasa, Hipokratesa i św. Pawła, przez Erazma z Rotterdamu, Tomasza á Kempis po Jana Pawła II, Antoniego Kempińskiego, Juliana Aleksandrowicza. Jak napisał, wiele zawdzięczał mistrzom mądrości wschodniej, takim jak: Budda, Gandhi, Nehru, Aurobindo, Tagore, Ramakrishna, Wiwekananda, Siwananda, Sri Ramana Maharishi, Radhakrishnan, Rama Czaraka (Atkinson), Krishnamurti. Umacniali moją wiarę w człowieka i jego wielkość, w człowieka jako istotę boską o nieograniczonych możliwościach i wskazywali mi drogę życia bez chorób. Oni też otworzyli mi oczy na medycynę oficjalną, na jej zasługi i sukcesy, ale też na jej zacofanie, nieudolności i błędy- akcentował Makary Sieradzki.
Makary Sieradzki (z archiwum domowego Jakuba Sieradzkiego)
Właściwie można uznać książkę "" i za przewodnik po zdrowiu fizycznym oraz duchowym, i za przegląd trafnych cytatów z dzieł filozofów i pisarzy na przestrzeni wieków. Nie tylko zachęca więc do zmiany stylu życia, ale i do podjęcia szeroko zakrojonych studiów. Jak mówi jego wnuk, jego pokój był jego królestwem. W bibliotece zgromadził ok. 2 tys. tomów. Tam siedział i pisał.
Dobry duch domu
- Dziadek bardzo konsekwentnie, w surowy sposób trzymał się swojego stylu życia. Nie sposób się dziwić, jak się patrzy na to z perspektywy. Pięknie zawsze komentowała to babcia, żartowała - wspomina wnuk, Jakub Sieradzki.
Gdy rozmawiałam z Zofią Pilecką, córką rotmistrza Witolda Pileckiego, z którym podczas wojny i dwa lata po niej współpracował Makary Sieradzki, poprosiła, by koniecznie wspomnieć o Helenie Sieradzkiej, "dobrym duchu tego domu". - Był szalenie twardym rozmówcą, tak go oceniam. Ale mieliśmy też swoje tematy, bardziej radosne, oboje uwielbialiśmy przyrodę. Miłość do niej zaszczepił mi tata, mówił, że wszystko, co żyje ma ogromny sens. I tak sobie gwarzyliśmy z panem Makarym. Jego dobrym duchem, dobrym duchem tamtego domu była pani Helena. Zawsze czuwała nad przyjemną atmosferą, wiedziała, jak twardym rozmówcą potrafi być jej mąż - powiedziała Zofia Pilecka.
O swojej żonie, Helenie, Makary Sieradzki napisał m.in.: Odmedyczniłem gruntownie swoje życie, swój dom, a przyszło mi to tym łatwiej, że żona moja, nauczycielka, wegetarianka, przez całe swoje dorosłe życie, jak sięgam pamięcią tylko 5 razy korzystała z porady lekarskiej. Urodzona w roku 1901, a więc o rok ode mnie młodsza, jest zdrowa i sprawna. Przed kilku laty byliśmy oboje na szczycie Rysów (2503 m). Urodziła i wychowała dwóch synów.
Wegetarianizm i głodówki
- Babcia nie ćwiczyła jogi. Była wegetarianką, czasem jadała jajka lub ryby. Dziadek w swojej diecie bardzo się zradykalizował, na sam koniec jadł tylko świeże warzywa i owoce - wspomina wnuk pana Makarego. Mięso przestałem jeść w roku 1947 z konieczności, bo w diecie więziennej nie było dla niego miejsca. Wegetarianizm świadomy począłem praktykować w roku 1956- napisał Makary Sieradzki w "". Zawarł w niej kompendium wiedzy na temat tego sposobu odżywiania się - z podbudową fizjologiczną, filozoficzną i społeczną.
Zacząłem od głodówki jednodniowej, którą dotąd praktykuję co tydzień. W sobotę nie jadam. Piję jedynie zimną wodę źródlaną (mamy w pobliżu ujęcie wody źródlanej dla całej dzielnicy) lub mineralną- napisał w swojej książce.
W świecie ziół
Ufał też pan Makary sile ziół. Wstępowała po nie m.in. pani Zofia Pilecka. - Przychodziłam na wąchanie ziół. Niesamowite wspomnienie. W przepięknym, dużym, zaciemnionym pokoju suszył zioła, które zbierał w Kampinosie. Wychodził bardzo rano, zwykle na piechotę. Zbierał je na polach i w lesie. Doskonale znał ich właściwości. W jego zielarskim sanktuarium przecudnie pachniało. Dostawałam od niego zawsze woreczki z ziołami, wymieszanymi według jego receptury. Miałam je parzyć i pić, żeby wzmocnić swoje wątłe siły - wspomina.
- Wcześnie przyzwyczaiłem się, że dziadek zbiera zioła. Mama przypomniała mi obrazek ze spaceru po Polu Mokotowskim, gdy byłem mały. Usiadłem i zbierałem trawę. Mama zapytała, co robię i odpowiedziałem, że to dla dziadka, bo "je trawę" - mówił Jakub Sieradzki.
Pranajama i joga
Ćwiczenia jogi były żelaznym elementem codziennej rutyny Makarego Sieradzkiego. - Jak myślę, joga była efektem dużego zainteresowania dziadka Indiami. Mnóstwo na ten temat czytał, miał m.in. dzieła Mahatmy Ghandiego. Był aktywnym członkiem koła przyjaźni polsko-indyjskiej przy indyjskiej ambasadzie. Postrzegał Indie jako kraj ludzi szczęśliwych, gdzie przeważają wegetarianie - opowiada jego wnuk. - Gdy babcia wyjeżdżała w odwiedziny na wieś do rodziny, zostawałem z dziadkiem. Zawsze pokazywał mi asany. Miałem około dwudziestu lat i nie potrafiłem robić takich rzeczy jak on. Każdy dzień zaczynał od powitania słońca, siadywał też często w pozycji lotosu - dodaje.
Makary Sieradzki wspomina, że jogę zaczął praktykować w 1956 r. W "" daje krótki, ale treściwy wykład na temat jej historii, zalet i właściwości. Opisuje poszczególne pozycje - każda z nich opatrzona jest zdjęciem; ćwiczy autor.
Do jogi doszedł Makary Sieradzki przez ćwiczenia oddechowe, czyli pranajamę. Leczenie rozpocząłem od ćwiczeń oddechowych. W medycynie wschodniej, w świadomości każdego oświeconego człowieka Wschodu, istnieje określona hierarchia źródeł zdrowia i energii. Na pierwszym miejscu w tej hierarchii mamy oddychanie, ćwiczenia oddechowe, następnie sen, a dopiero na trzecim miejscu odżywianie. Jednocześnie z ćwiczeniami oddechowymi począłem ćwiczyć łatwe asany (postawy) Hatha-Jogi, szczególną uwagę skupiając na tych ćwiczeniach, które koiły mój rozdygotany system nerwowy. Na przestrzeni kilku lat dobierałem różne ćwiczenia oddechowe i wypróbowywałem różne asany nim ustaliłem ich zestaw dla moich potrzeb najlepszy, który w następnych latach korygowany ćwiczę dotąd codziennie - napisał autor "".
A na zakończenie jedna z zasad, którym hołdował Makary Sieradzki:
Człowiek jest dla siebie najlepszym lekarzem. Aby to było możliwe, trzeba słyszeć głos i odczuwać potrzeby organizmu; aby go słyszeć, trzeba się samemu wyciszyć. Ład wewnętrzny jest nieodzownym warunkiem usłyszenia głosu i odczucia potrzeb organizmu.