Joga Festiwal. V Górski Maraton Jogi- wywiad z Ambasadorką wydarzenia Katarzyną Enerlich
Kalendarium Wydarzeń
Bądź w kontakcie
Wyszukiwarka Wydarzeń

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

Informacje Specjalne

pokaż wszystkie

Informacje

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

pokaż wszystkie

Partnerskie szkoły jogi

Joga Festiwal. V Górski Maraton Jogi- wywiad z Ambasadorką wydarzenia Katarzyną Enerlich

piątek, 14 lipca 2017

Prowincja pełna jogi, życie zgodne z porami roku, minimalizm i książki. Tymi słowami można określić autorkę kilkunastu poczytnych powieści z historią Warmii i Mazur w tle, jak również publikacji o zdrowym odżywianiu i naturalnych kosmetykach. Zaraża pasją do jogi i uczy życia w harmonii z Naturą. Jeśli chcesz dowiedzieć się kim jest Ambasadorka V Górskiego Maratonu Jogi przeczytaj wywiad z Kasią i poznaj ją osobiście w Wierchomli

Jak wyglądał Twój pierwszy kontakt z jogą? Od razu zaprzyjaźniłaś się z tą praktyką?

Dość banalnie. Mam sąsiadkę za miedzą. Ma syna w moim wieku i jest sprawniejsza od niejednej kobiety po trzydziestce. To mnie zawsze frapowało. Okazało się, że od lat dwa razy w tygodniu jeździ na jogę do Mrągowa. Wielokrotnie mówiła mi, bym też spróbowała, ja jednak wciąż odpowiadałam, że TO NIE DLA MNIE. Często właśnie te słowa padają najpierw. Nigdy nie lubiłam fizycznej aktywności. W liceum groziło mi niezdanie z klasy do klasy właśnie z wuefu. Nauczycielka się zlitowała i zrobiła pisemny sprawdzian z wiedzy o olimpiadach. Wkułam na czwórkę. To mnie uratowało przed repetą. Wszelka aktywność fizyczna przyprawiała mnie o ból głowy. Gdy więc usłyszałam słowo JOGA, wzdrygnęłam się.

Mijał czas, ja zbliżałam się do czterdziestki. To chyba pierwszy moment w życiu, że zaczynamy coś rewidować. Utyłam, dokuczały mi bóle w kręgosłupie, od lekarza słyszałam: rwa kulszowa, korzonki. Miałam problemy z kondycją, z cerą, z włosami, wyniki krwi były słabe. Poczułam, jakbym zaczęła się nagle starzeć. Któregoś dnia na urodzinach starszej o czternaście lat siostry, dla zabawy zaczęłyśmy ćwiczyć na podłodze. Siostra okazała się sprawniejsza ode mnie! Tego samego dnia zdecydowałam - idę na jogę.

Zajęcia były nazajutrz. Onieśmielona, stanęłam na końcu sali i modliłam się, żeby nikt na mnie nie patrzył. Obserwowałam innych i wydawało mi się, że to, co robią, to jakieś akrobacje. Nie dawałam sobie rady z niczym. Lał się ze mnie pot, ciało dygotało, a po pierwszych zajęciach nie mogłam wstać z łóżka. Jednak, co bardzo szczególne, poczułam od razu dziwną więź z matą. Od pierwszych zajęć wiedziałam, że to jest MOJE, choć przede mną długa droga, a im dalej w las, tym więcej drzew.

Jestem bardzo uparta i konsekwentna w tym, co robię - jeśli poczuję, że to jest TO, co mnie zajmuje. Słomiany zapał jest mi w takiej sytuacji obcy. Uparłam się. Nie opuściłam z lenistwa żadnych zajęć, przez kilka lat tylko dwa razy zdarzyło mi się zachorować. Ćwiczyłam również w domu. Efekty zaczęłam widzieć już po miesiącu. Coraz prostsze plecy w psie z głową na dół, coraz więcej siły, by stanąć w kiju, pojawiło się nawet coś w rodzaju mostka, a pierwsze stanie na głowie okupione było łzami szczęścia.

Z tego co mówisz wnioskuję, że spotkanie z jogą odmieniło całe Twoje życie?

Tak, zobaczyłam, że granice są tylko w mojej głowie. Mogę je sama przesuwać. Wraz z praktyką na macie po jakimś czasie przyszło coś więcej. Poczułam, że joga to nie tylko ćwiczenia, ale to pewna całość, którą mogę wokół siebie i w sobie stworzyć. Spójność. Joga nie kończy się na macie. Po zejściu z niej również trwa. Wyobrażałam sobie, jakby krążyła w moim krwiobiegu. Czułam, że nie mogę praktykować i jednocześnie źle się odżywiać, nie dbając o swoje zdrowie, bo będzie to pewna hipokryzja. Brak spójności. Obudziła się we mnie naturalna dążność do zmiany w życiu. Kiedy bowiem wszystko się zmienia, zmień wszystko.

Czuję się młodziej niż kiedykolwiek. Nie jem mięsa i nabiału, nie piję alkoholu, promuję alkaliczny styl życia. Regularnie robię wyniki, które poprawiły się znacząco, nie mam większych problemów ze zdrowiem, nawet zwykły katar jest zjawiskiem bardzo sporadycznym. Biegam, maszeruję, jeżdżę na rowerze, zimą jeżdżę na łyżwach. Uprawianie ogrodu również wymaga sporej pracy. Postawiłam na aktywność fizyczną i przekonałam się, że nie potrzeba do jej uprawiania owej osławionej "siły z mięsa". Siła warzyw, nasion i pestek jest zdumiewająca. Uwielbiam gotować. Piekę od lat chleb i nie wyobrażam już sobie jego kupowania. Zabieram go nawet w podróże. Czytam etykiety na towarach, nie kupuję niezdrowych półproduktów. Słodycze i przekąski ze sklepów i cukierni uważam za coś NIE DO JEDZENIA - więc musiałam z nich REZYGNOWAĆ. Warzywa mam z przydomowego ogrodu, ale również mieszkając w mieście można je zdobyć. Zbieram zioła i suszę, robię z nich kosmetyki i mieszanki na zdrowotność. Od długiego już czasu nie używam kupowanych w sklepach, pełnych niezdrowej chemii kosmetyków. Nie używam lekarstw, chyba, że są to wyjątkowe sytuacje, których oby jak najmniej. Czerpię jak najwięcej z Natury - jest w niej bowiem wielka siła i wszystko, co nam potrzebne. To pochłonęło mnie całą i zmieniło diametralne moje życie. Joga jest dla mnie niczym biały śpiew dla muzyka - pierwotna, naturalna i totalna. Joga to Całość.

Jesteś pisarką. Masz w swoimi dorobku już siedemnaście książek. Czy joga pomaga ci w pisaniu, a może raczej przeszkadza?

To jest owa spójność, do której dążyłam. Kiedy życie zaczyna przypominać kolisty kształt i kiedy jedno przechodzi harmonijnie w drugie. Kiedy moja praca wynika z pasji, a pasja z pracy. Kiedy mój wolny czas jest jednocześnie preludium do pracy, a praca staje się uzupełnieniem odpoczynku. Jak może bowiem jedna pasja przeszkadzać w wykonywaniu drugiej? To tak jakby drugie dziecko sprawiało, że pierwsze kocha się mniej. Wydaje mi się, że pogodziłam oba zajęcia. Napisałam więcej książek, praktykując jogę, niż przed praktyką. Ten stan działa więc na mnie twórczo.

W jednej z twoich książek, główna bohaterka Ludmiła zakłada szkołę jogi o nazwie Baba Joga. Masz zamiar z tego wątku fabularnego stworzyć prawdziwą historię swojego życia?

To JUŻ się stała historia, choć najpierw zaistniała w książce i stworzyłam ją zupełnie nieświadomie. Bez wcześniejszych planów.

Któregoś dnia przyszedł do mnie mój nauczyciel jogi Ryszard Lewanowicz i powiedział, bym pomyślała o tym, by zacząć uczyć jogi. Moglibyśmy wówczas współpracować. Pomyślałam, że może to dobry pomysł. I tak trafiłam do grupy profesora Janusza Szopy, którego praktykującym jogę nie trzeba chyba przedstawiać. Zdobyłam uprawnienia i założyłam swoją szkołę jogi, którą nazwałam Baba Joga - tak, jak w książce. Nazwę tę podrzuciła mi moja niemiecka Czytelniczka, Brygida Nenzel. A potem postanowiłam przed swoim domem zbudować salę do ćwiczeń i zupełnie mimochodem, po paru latach, zrealizowało się to, o czym pisałam w jednej z moich powieści. To wszystko było wynikiem potrzebnych splotów okoliczności, które nawet mnie samą początkowo zadziwiły. I tak oto splotły się obie pasje - pisanie książek i praktyka jogi.

Prowadzisz zajęcia w różnych miastach województwa warmińsko-mazurskiego. Jakie jest zainteresowanie jogą na prowincji?

Tym z większych miast jest łatwiej. Mają swoje szkoły, mają wybór. Ci z prowincji mają nieco trudniej, bo joga nie jest tak powszechna jak na przykład zumba albo pillates. Na szczęście wraz z Ryszardem Lewanowiczem docieramy do wielu miast warmińskich i mazurskich. I coraz częściej ludzie przekonują się, że joga jest naprawdę uzdrowieniem - nie tylko dolegliwości fizycznych, ale również uczy innego spojrzenia na życie i tej cichej spójności między duchem i ciałem. Prowadzę swoje zajęcia w Biskupcu, Reszlu, Pieckach i Węgorzewie. Spotykamy się na salach gimnastycznych i praktykujemy we wspaniałym gronie, z fajną energią i zapałem. To jest pewien rodzaj szczęścia, który dotyka mnie codziennie. Joga wędrowna może być doprawdy wspaniałą przygodą.

Ludzie, którzy cierpią na bóle kręgosłupa bądź są słabo rozciągnięci często nie idą na zajęcia jogi bo ta jawi im się jako akrobatyka. Komu poleciłabyś zmierzyć się z tym stereotypem?

Joga jest dla każdego. Wystarczy się pochylić nad kimś indywidualnie, popracować z tą osobą i pokazać jej, że nawet jeśli nie jest sprawna, jak inni, to może również przesuwać swoje granice - w ciele i umyśle. Są różne techniki, by każdy doświadczył rozciągnięcia, pogłębienia. Wystarczy z kimś popracować i nagle pojawia się radość: to naprawdę działa! To jest naprawdę wspaniała przygoda - kiedy przychodzą na zajęcia osoby mniej sprawne, przerażone, niezbyt przekonane do tego, że dadzą radę, a po kilku miesiącach widać u nich zdumiewające postępy. Nie tylko w ciele, ale również w dbałości o siebie. Rzucają palenie, rezygnują z picia alkoholu, stawiają na aktywność fizyczną, choć wcześniej nie mieli z nią do czynienia, zaczynają się rozwijać, nagle znajdują czas na zapomniane pasje, rzucają znienawidzoną pracę i znajdują nową, która ich rozwija. Joga dzieje się nie tylko w ciele, ale przede wszystkim w głowie i to jest właśnie jej najbardziej świetlista strona.

Pierwszy raz jesteś Ambasadorką Górskiego Maratonu Jogi. Zrobiłaś już kiedyś 108 powitań słońca?:)

Nie zrobiłam, ale zrobię. Wszystko przede mną. Od początku mojej praktyki codziennie witam Słońce jedenaście i więcej razy. Myślę, że dam radę. To będzie arcyciekawe doświadczenie i celowo nie ćwiczę tego wcześniej. Chcę, by tam właśnie był mój pierwszy raz, bo ten na zawsze się pamięta.

Rozmawiała Adrianna Trzepiota

Zapisy na V Górski Maraton Jogi TUTAJ

Wyszukiwarka Szkół Jogi

Ludzie Jogi
Polecamy
JOGA SKLEP - Akcesoria do Jogi
ABC Jogi
JOGA SKLEP - Akcesoria do Jogi
Partnerzy Portalu
Bądź w kontakcie