Lekcja pokory - Wiktor Morgulec o praktyce u Sharata Arory w Himalayan Iyengar Yoga Center w Dharamsala
czwartek, 4 września 2008
Rozmowa z Wiktorem Morgulec nauczycielem .
Dlaczego zaprosiłeś Sharata Arorę do Polski? Nie jest aż tak bardzo znanym, wysoko certyfikowanym nauczycielem jak np. Garbriella Giubilaro. Co sprawiło, że właśnie on?
Pierwszy raz do Sharata trafiłem z tzw. przypadku w 2002 roku. Jeżdżąc po Północnych Indiach szukałem dobrej szkoły prowadzone przez dyplomowanych nauczycieli według tradycji Iyengara. W zasadzie były tam tylko cztery szkoły wg metody Iyengara: dwie w Rishikesh, jedno w Dehradun, no i jedno w Dharamsala u Sharata.
No tak, ale dlaczego zaprosiłeś właśnie Sharata?
Po kolei, zaraz do tego dojdziemy. Nie miałem doświadczeń z nauczycielami z zagranicy, (praktykowałem wtedy ! Centrum Adama Bielewicza). Po trzech latach praktyki u Adama wydawało mi się, że jestem już prawie mistrzem świata w jodze. ;-) W tamtych czasach podejście było kompletnie inne, twarda szkoła, nie było zmiłuj. Nie wiem czy to kwestia tylko mojego postrzegania, ale mam wrażenie, że w praktyce był większy nacisk na wysiłek i efekt niż na zrozumienie o co chodzi…
Kontakt z indyjskimi nauczycielami był dla mnie pierwszym kontaktem z kompletnie innym podejściem do .
Teraz, po 6 latach, widzę jak bardzo wiele się zmieniło w Polsce jeśli chodzi o , ale wtedy był to szok.
Czy to znaczy, że sposób nauczania Sharata różnił się od tego, który poznałeś w Polsce?
Oooo i to bardzo, ale o tym za chwilę.
U Sharata po raz pierwszy spotkałem się z czymś kompletnie innym. Po pierwsze nikt nie docenił (cha cha) moich trzyletnich wysiłków i trafiłem jako nowy student do grupy kompletnych nowicjuszy- co mnie wtedy bardzo zabolało. Potem okazało się, że trafia tam każdy kto wcześniej nie praktykował z Sharatem.
Chcesz powiedzieć, że dyplomowany, doświadczony nauczyciel trafiłby na kurs dla początkujących razem z kompletnym żółtodziobem?
(śmiech) Dokładnie tak. I to była wielka lekcja pokory i świetna okazja, żeby się dużo nauczyć. Szybko zrozumiałem, dlaczego tak jest. Wiązało się to z metodyką nauczania. Kursy trwały 5 dni i stanowiły zwarty moduł, pięć dni podczas których od A do Z poznaje się kompletne podstawy w bardzo uporządkowany sposób. Pamiętam, że byłem zaskoczony jak mało asan praktykowaliśmy, ale ich analiza, rozebranie na części i forma przekazania wiedzy z nastawieniem na zrozumienie była porażająca. W jednym rzędzie stali kompletnie początkujący - pierwszy raz w życiu na jodze i osoby ćwiczące po kilka lat, nauczyciele. I jedni i drudzy uczyli się (oczywiście trochę czego innego) i byli zadowoleni (śmiech). Zajęcia poranne rozpoczynały się o 4.30 i trwały do 8.00 - 9.00 i to też było zaskakujące, ale super działało. (śmiech)
Zajęcia o 4.30 i ktoś brał w tym udział?
I to całkiem sporo osób: 30- 40! To był listopad, na dworze było jeszcze prawie ciemno.
Jak czuły się osoby ćwiczące?
To zależy kto, spora część ćwiczących była po kursach Vipassany, więc wczesna pora nie była dramatem, ale czas trwania zajęć (ich długość) była wyzwaniem dla wielu osób.
Dla mnie największym wyzwaniem było odkrycie, jak mało wiem o jodze i jak wiele się muszę jeszcze nauczyć. Kiedy to sobie uświadomiłem, zniknęły oczekiwania, ciągłe porównywanie, zaakceptowałem, że jestem kompletnie początkującym i zacząłem chłonąć jak gąbka.
Wróćmy do praktyki: czym różniła się od tej, znanej Ci z Polski?
Wtedy chyba wszystkim. Byłem przyzwyczajony do wysiłku i mocnego ćwiczenia, natomiast kompletnie nie przyzwyczajony do dokładnej obserwacji i logicznego krok po kroku, analitycznego rozbierania pozycji na czynniki pierwsze. Najbardziej poraziła mnie spójność i łączenie przyczynowo-skutkowe, dlaczego tak, dlaczego nie inaczej. Dokładne wyjaśnienia i ich praktyczne zastosowanie. Kwestia dochodzenia bardzo stopniowego do pozycji. Przykładowo - w Polsce to były czasy, że przy pomyślnym wietrze ktoś, kto trafił 1-2 raz w życiu na zajęcia , jak chciał i czuł się na siłach, to stawał na głowie. U Sharata nie stawał na głowie nikt.
Czyli Sharat w ogóle nie uczy stania na głowie?
Uczy, ale po bardzo długim czasie przygotowania ciała.
U Sharata na głowie mogła stać garstka "starych" studentów z kilkuletnią praktyką, po jego wyraźnej akceptacji. Reszta robiła wiszenie na linach.
Notabene sam Sharat jest jednym z dwóch najlepiej stojących w sirsasanie nauczycieli jakich widziałem w życiu - drugi to Shah z Puny- popisywał się stojąc w sirsasanie na krawędzi ławki podczas warsztatu w Częstochowie parę lat temu (śmiech) - ale trzeba przyznać, że robił to znakomicie.
Ale chyba nie stanie na głowie, czy też jego brak sprawia, że już niedługo Sharat poprowadzi warsztat w Warszawie?
Nie, w każdym razie nie tylko to. Całokształt. Byłem u niego w sumie trzy razy - dwa razy w Dharamsala i raz na Goa. Kiedy byłem na Goa już sam prowadziłem w Polsce zajęcia. Za każdym razem wiele wynosiłem z pobytu w grupach początkujących u Sharata... (śmiech)
A nie sądzisz, że warsztat z Sharatem , który odbędzie się 18 - 20 lipca i przeznaczony jest dla osób początkujących, może nie być interesujący dla zaawansowanych i nauczycieli?
Kiedy jakiś nauczyciel przyjdzie do Sharata i chce ćwiczyć, to on pyta, czy był już u niego na kursie. (śmiech) Jeśli nie - to trafia na grupę początkującą czy mu się to podoba czy nie. Naprawdę.
A tak poważnie to: Sharat czy Rajiv Chanchani z Dehradun - to są nauczyciele, którzy idealnie potrafią wykorzystać fakt, że w tej samej grupie są osoby, które nigdy w życiu nie ćwiczyły , a także ci, którzy mają zaawansowaną praktykę. Początkujący dostają znakomity fundament jak zacząć ćwiczyć, a zaawansowani i nauczyciele - dostają głębsze zrozumienie i wskazówki jak dobrze uczyć. Ta umiejętność świadczy o formacie nauczyciela, jego zdolności ogarniania grupy.
Co wyróżnia sposób uczenia Sharata, czy jest coś charakterystycznego?
Byłem u wielu innych nauczycieli w Indiach i przyjeżdżających z zagranicy do Polski. Przez ostatnich kilka lat w Polsce bardzo się zmieniła. Metodyka nauczania, sposób kształcenia nauczycieli - to wszystko poszło bardzo mocno do przodu. Często miałem wrażenie, że kierunek w którym się to rozwija skądś znam - takie małe dejavu i wtedy przypominam sobie pierwsze spotkanie z Sharatem.
Mam wrażenie, że jest kimś, kto ma dużo do przekazania. Mimo, że już bardzo dużo z rzeczy, których on uczył, pojawiło się w końcu w Polsce i jest standardem, to nadal wiedza teoretyczno - praktyczna i umiejętność połączenia przekazu dla osób, które stoją na macie pierwszy raz w życiu oraz zaawansowanych, czy nauczycieli - jest imponująca. Justyna Moćko
justyna@joga-joga.pl
Fotografie: Bernard Borowy
Zapraszamy na konwencje z udziałem znanych i cenionych na całym świecie nauczycieli jogi:
19-21 sierpnia 2011 II OGÓLNOPOLSKA KONWENCJA JOGI -Sharat Arora prosto z INDII ponownie w Polsce.
WAKACJE Z JOGĄ 2011- RENOMOWANE SZKOŁY- NAJWIĘKSZY WYBÓR WYJAZDÓW Z JOGĄ !