Tomek Guliński - kucharz, artysta, poeta, masażysta, buddysta.
poniedziałek, 8 września 2008
Od dłuższego czasu Tomek Guliński współpracuje z różnymi nauczycielami jogi gotując na obozach pyszne posiłki. Dba o ich estetykę, energetykę, jakość. Jest osobą nietuzinkową - od wielu lat praktykuje buddyzm, pisze piękne wiersze, maluje poruszające mandale. Po wykonanym przez Niego masażu czujecie się jak nowo narodzeni. A jeśli uda Wam się Go namówić, aby coś zaśpiewał - usłyszycie koncert, którego nie powstydziłby się zespół Huun Huur Tu ;-) Dziś rozmawiamy o gotowaniu.
Tomku, jesteś kucharzem, artystą (śpiewasz, malujesz), poetą, buddystą.Porozmawiajmy o tych Twoich zainteresowaniach. Na początek może o gotowaniu
Jak zaczęła się Twoja przygoda z gotowaniem?
Od kiedy sięgam pamięcią zawsze lubiłem coś przyrządzać. Bywało i tak, że robiłem to z konieczności.
Po drodze była jakaś szkoła gastronomiczna, a potem absolutny przymus czyli wegetarianizm. Wielka uciecha z przygotowywania jedzenia dla znajomych Poczucie robienia innym dobrze. Bardzo to lubię. Gotowanie kojarzy mi się z Tybetańską praktyką sypania mandali tzn. wymaga uważności, dołożenia starań i na końcu nie ma po tym śladu. To uczy mnie nie przywiązywania się do "własnych" wytworów.
Dla kogo pierwszego gotowałeś?
Już nie pamiętam. Możliwe że dla siebie. Potem krąg "ofiar" chcąc nie chcąc musiał się poszerzyć.;-))
Gotujesz według chińskiej metody 5 przemian. Czy to była pierwsza kuchnia, według której zacząłeś gotować?
Tak, staram się gotować według tej metody. 5 przemian to nie tyle "kuchnia", co raczej metoda uporządkowana, struktura przyrządzania posiłków i nie tylko.
Tak więc tą metodą można prowadzić kuchnię chińską, polską, włoską, czy w ogóle jakąkolwiek własną, improwizowaną. Zostałem przy tej metodzie, ponieważ, zwłaszcza w połączeniu z makrobiotyką, uważam ją za najbardziej sensowną. Tajemnica jest taka, że wszyscy, czy tego chcą czy nie, "gotują" według 5 przemian, tyle że najczęściej chaotycznie.
Wegetarianie często spotykają się z taką opinią - nie jesz mięsa - to, co Ty jesz? Co o tym sądzisz?
Często się z tym spotykam. Sądzę, że wynika to po prostu z ludzkiej niewiedzy. W naszej "kulturze" podstawą są ziemniaki i schaboszczak, a od niedawna wszelki fastfood. To taki rodzaj ograniczonych horyzontów, ale to się zmienia.
A co sądzisz o nazywaniu produktów sojowych parówkami, kotletami schabowymi lub "o smaku kurczaka"
Jeśli by uznać, że parówka to farsz nabity w wąski "futerał", jeśli produkt sojowy smakuje jak kurczak to jest to ok. Natomiast schab to schab. Kawał mięcha wycięty z wieprza. Natomiast słowo kotlet - w porządku.
Które z produktów wegetariańskich są niedoceniane Twoim zdaniem a warte polecanie?
Jest ich mnóstwo. Często wegetarianie nie odżywiają się rozsądnie, sałatki, jogurciki i cytrusy w naszym klimacie nie doprowadzą nas do zdrowia, chociaż tu wszystko jest ruchome, indywidualne i zależne od wielu czynników. Na pewno dla zdrowia warto korzystać z pasty miso, melasy, młodych pokrzyw, glonów, kiełków, kaszy jaglanej, orkiszu itd.
Jakie cechy powinien mieć dobry kucharz?
Kucharz to duża odpowiedzialność. To terapeuta na poziomie energetycznym. "Powinien" pracować nad sobą, kierować się empatią, w kuchni mieć dobry humor, czuć zadowolenie, spełnienie, być tu i teraz , świadomy swego działania, ponieważ gotowanie to forma medytacji i cały proces trafia do gara, na talerz i ostatecznie do organizmów innych ludzi. Przyprawy, 5 przemian, dobór smaków itd. to wszystko oczywiście też jest ważne, ale to głównie technika.
Super jest, jeżeli ma się zdolność eksperymentowania - wtedy dochodzi do tego jeszcze pierwiastek twórczy. Podsumowując: mamy alchemię w najczystszym wydaniu i to dla pożytku istot.
Doprawdy, wchodząc do kuchni Bodhisattwa może w pełni urzeczywistnić swoją Drogę. Granie, pisanie, masaż i w ogóle życie traktuję podobnie. Wchodząc w każdy moment, możemy w pełni urzeczywistniać swoją Drogę - oczywiście na miarę własnych możliwości. Tomek Guliński prowadził kursy kuchni wegetariańskiej podczas WAKACJI Z JOGĄ 2007 w Kawkowie w czerwcu, lipcu i sierpniu
WIERSZ
Pewnego dnia na obozie jogi wszyscy uczestnicy dostali od Tomka wiersz. Ten wiersz stał się dla mnie bardzo ważny. Powiedzenie, że jest moim mottem byłoby za dużo .Ale wisi nad moim biurkiem i od czasu do czasu na niego zerkam, myśląc o tym, co w życiu istotne.Postacie Bodhisattwów, które Tomek namalował jednym pociągnięciem mazaka na tekturce od kaszy jaglanej wiszą na ścianie w moim mieszkaniu.
Dziękuję Tomek,
Justyna Moćko
ze światła plecione warkocze dni
aksamitem powleczone noce
a w nich, samo życie z kości i krwi
wydaje kolejnych doświadczeń owoce
od nas zależy czy poznamy ich smak
czy tylko popatrzymy z boku
wybierając konformizmu wydeptany szlak
bezpiecznie drepcząc nie stawiając kroków
czy w pelerynie pancernego "ja"
przemkniemy przez wodospad zdarzeń
w małych i ciasnych uwikłani grach
wytresowani, jak żyć bez obrażeń
czy może odsłaniając twarz
spójrzmy sobie-prawdzie w oczy
zrzucając z serca martwy bagaż
damy się chwilą zauroczyć
damy się życiu ponieść dziko
dobrocią rozjaśniając drogę
smakując wszystko zanim zniknie
w przemijalności nieubłaganej błogiej
poszybujemy wprost do jądra świata
burząc granice ciasnych pragnień
by się z teraźniejszością bratać
zanurzać w jej niepowtarzalnej magii
by nie przegapić szansy bycia
każdą cząsteczką swej istoty
w każdym momencie trwać w zenicie
powszedniej chwili i prostoty
bo chwila zejścia niewiadoma
a żal przecież byłoby wielce
w niezrealizowaniu konać
w przespanym życiu z niespełnionym sercem
Tomek Guliński 08.01.02r.