Co dalej z Instytutem w Punie? Moje wrażenia z pobytu na kursie. Agnieszka Dołengiewicz.
Kalendarium Wydarzeń
Bądź w kontakcie
Wyszukiwarka Wydarzeń

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

Informacje Specjalne

pokaż wszystkie

Informacje

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

pokaż wszystkie

Partnerskie szkoły jogi

Co dalej z Instytutem w Punie? Moje wrażenia z pobytu na kursie. Agnieszka Dołengiewicz.

niedziela, 17 stycznia 2010

Agnieszka Dołengiewicz

Zacznę od tego, że dwa lata temu dostałam termin umożliwiający mi praktykę w Instytucie na klasach Iyengarów i nie ukrywam, że bardzo na to czekałam.

Na dwa dni przed rozpoczęciem kursu zgłosiłyśmy się z moją przyjaciółką do biura Instytutu i jakże byłyśmy zadziwione, kiedy na powitanie dowiedziałyśmy się od panów Pandu i Czandru, że niestety, nikogo z Iyengarów nie ma; Guruji, Gita i Praszant wyjechali i nie będzie ich do końca miesiąca. Mało ich obchodziło, że czekałam na ten kurs dwa lata, ot, zdarzyła się taka sytuacja losowa, a ja mam się z tym pogodzić i już. Najlepiej żebym sobie darowała ten kurs albo jak chcę, to mogę ćwiczyć z innymi nauczycielami, którzy akurat są dostępni. Oczywiście cena nie ulega zmianom, nawet jeśli praktyka w tym miesiącu trwa o tydzień krócej ze względu na święta Divali.

Po namyśle zdecydowałam się jednak zostać. Ponownie zostałam pouczona, żebym sobie nie robiła nadziei. Spisali mój plan zajęć tj. 2 godz. praktyki z nauczycielem i 3 godz. praktyki własnej dziennie.
Taki plan kosztuje 450 usd.
Wzięłam co dawali, bo jak bym chciała coś więcej to bym tylko nasłuchała się że biali są wymagający i zawsze marudni.

Wróciłam do miłego mieszkanka w wieżowcu tuz obok Instytutu. Trzeba przyznać, że warunki były tam europejskie, ale za standard europejski musiałam zapłacić więcej niż za wynajem mieszkania w centrum Warszawy.
Dodatkowo musiałam opłacić wyżywienie więc miesiąc pobytu w Punie stał się bardzo kosztowny.

I oto niespodzianka! Pierwszego dnia kursu okazało się, że Guruji i Gita praktykują na Sali, a zajęcia mam z Praszantem i absolutnie nigdzie nie wyjeżdżali i nie zamierzają wyjechać.
Trudno zrozumieć, dlaczego na wstępie dostałam takie pokrętne informacje, ale nie pytałam. Nie chciało mi się więcej rozmawiać z Pandu i Czandru. Rozpoczął się kurs. Pierwsze zajęcia z Praszantem były przegadane. Wykład zamiast praktyki. Część ludzi prawie zasypiała niewiele rozumiejąc. Potem rozpoczęła się praktyka własna i wszyscy rzucili się na pomoce, bo w istocie różnorodność specyficznych pomocy jest tu zadziwiająca. Niewiele osób robi praktykę bez użycia co najmniej 5 przyrządów. Na kolejnej sesji było około 5 nauczycieli prowadzących na sali i każdy miał coś do dodania na temat wykonywanej asany. Można powiedzieć, że wyrywali sobie mikrofon, aby popisać się przed Gurujim swoją wiedzą. Praktyka była chaotyczna i nerwowa.

Wreszcie przyszła kolej na Gitę. Trzeba przyznać, że otyłość i choroba dają się jej we znaki. Na każdej sesji podkreśla, że już nie powinna uczyć, tylko przejść na emeryturę. Pomimo to pokazała nam, co znaczy prawdziwa praktyka "iyengarowska".
Kunszt i klasa.
Wreszcie praktyka była porywająca, na jaką czekałam. Reasumując: Gita miała z nami 7 sesji podczas miesiąca. 4 dni pod rząd nie dawała nam wytchnienia w wygięciach do tyłu. Mam wrażenie, że wykonałam pod jej okiem "mostki życia", a jej znajomość mechaniki ciała i pracy w asanie zachwyciły mnie. Obserwowała uczniów na sali z niesamowitą precyzją. Nie dało się przed nią nic ukryć ani zamarkować.
Wspominam też czule mocną sesję skrętów, kiedy moje ciało, mięśnie, ścięgna i skóra obróciły się o 180 stopni i na długo zostały poruszone. I jako kulminacja wspaniała, dwugodzinna sesja pranajamy Niestety przykro mi było słuchać jej wypowiedzi, kiedy to nie przebierała w słowach. Zdarzyło się, że jedna z pań - wrażliwa osoba - dostała bardzo ostrą reprymendę i tak się zdenerwowała, że nie mogła jej zrozumieć, co Gitę mocno rozdrażniło, a pani nabawiła się na długo mocnej kontuzji w asanie.

Przyszła kolej na podsumowanie i refleksje… uważam, że era świetności Instytutu kończy się. Guruji Iyengar już nie uczy, skupia się na doskonaleniu praktyki swojej wnuczki, która pod okiem mistrza jęczy i stęka. Zdaje się, że to może ona ma przejąć ster, ale jest bardzo młoda i wiele lat jeszcze potrzebuje, aby wiedzą, a zwłaszcza doświadczeniem doścignąć Gitę. Nikt w Instytucie nie może równać się z Iyengarem z czasów Jego świetności. Gita powoli wycofuje się i ze względu na stan zdrowia lepiej, żeby się wycofała. Zostają nowi nauczyciele, którym należy się szacunek jednak ich klasa jest niższa od doskonałości Gity i Iyengara.
Tendencje w instytucie są wyraźne; przekazać solidne podstawy wiedzy. Nauczanie podstawowe, aby zachować spójność praktyki Iyegara na całym świecie.

I najważniejsze dla mnie przesłanie: że joga to nie tylko asany !
Coraz mocniej podkreśla się, że asany są tylko elementem praktyki jogi. Coraz mocniej kładzie się nacisk na pracę z energią. I to powtarza Praszant: na bazie pracy z ciałem mamy studiować swój umysł, aby pójść dalej do serca, do sedna wiedzy o jodze.

Ps.
Jeszcze słowo o mieście Puna. Brzydkie, śmierdzące, zanieczyszczone, hałaśliwe, zasilane ludzką energią jak potężny robal.

Tekst i fotografie
Agnieszka Dołengiewicz
Indie

Byłaś/ byłeś w Instytucie? Jaka jest Twoja opinia? Zapraszamy do dyskusji na forum.

Wyszukiwarka Szkół Jogi

JOGA SKLEP - Akcesoria do Jogi
Styl Życia
Polecamy