Indyjskie impresje. Anna Duszak. Część VII. Wesele
niedziela, 31 stycznia 2010
Pierwszy raz usłyszałam ten dźwięk w drugim tygodniu swego pobytu. Dźwięk piszczałek i bębnów. Trwał prawie cala noc i na nowo od wczesnych godzin porannych. Bez mała trzy dni. Zlokalizowałam miejsce, z którego dochodzi dźwięk i zobaczyłam, że dom i jego otoczenie jest kolorowo, głównie w kolorze złota i czerwieni, przystrojone. W domu tym odbywało się wesele.
Od tego czasu nie było tygodnia bez sygnałów odbywającej się uroczystości weselnej. Zdziwiło mnie to. Wioski nie były zbyt liczne. Skąd, zatem ta ilość? Okazało się, że jesień to czas na zaślubiny. W zasadzie wszystkie obrzędy weselne odbywają się w tym czasie.Cała ceremonia trwa trzy dni. Część pierwsza odbywa się w domu panny młodej. Drugiego dnia uroczystości, dla części gości, przenoszą się do domu pana młodego a cześć bawi się w domu panny młodej. Nie śmiałam podchodzić do domów gdzie odbywały się uroczystości weselne. Nie chciałam być intruzem.
Kiedy jednak po raz kolejny nocne trąby, piszczałki i bębny nie dawały mi zasnąć i zdawało mi się, iż są zdecydowanie donośniejsze niż poprzednie, postanowiłam się tam wybrać. Poszłam tam z Shashi, Hinduską, wychowaną w Anglii.
Pozwolono, a nawet zaproszono nas byśmy weszły do środka. Wprowadzono nas do pokoju panny młodej. Siedziała w pokoju sama, na szerokim łóżku. Ubrana w tradycyjną suknię ślubną. W dłoni trzymała telefon komórkowy, który nieustannie dzwonił przerywając naszą rozmowę. Dziewczyna jest absolwentka dwóch uczelni wyższych. Ma dyplom z historii i pedagogiki. Mówi doskonale po angielsku. Małżeństwo jej było aranżowane. Jej mąż jest z Penjabu, jest wykładowcą. Ona bardzo chciałaby pracować, ale nie wie czy mąż wyrazi na to zgodę.
Kolejny dzwonek telefonu. Ten telefon dostała od męża w prezencie. Poślubiła go wczoraj, o 7 wieczorem. Przy ogniu, którego ślady nadal są przed domem. W rozmowie słyszę ciągle powtarzające się nazwy sprzętów domowych. Dziewczyna potwierdza do słuchawki. - "Tak to będzie. To też". Kończy rozmowę, by za moment w kolejnej, znów zapewniać, że oczekiwania, co do posagu zostaną spełnione. Po to dostała ten telefon.
O godzinie 12 w pełni gotowa, przystrojona w biżuterię, którą dostała od rodziny swojej i męża odjedzie do swego nowego domu, oddalonego o kilka godzin jazdy samochodem. To ją bardzo martwi. Obawia się tej odległości. Czy to z obowiązku określonego zwyczajem, czy faktycznie uczucie żalu powoduje, iż dziewczyna w czasie przystrajania jej przez inne kobiety, płacze.
Sama ceremonia zakładania na nią biżuterii odbywa się w pokoju, w którym przebywają mężczyźni, w tym pan młody. Skrywana za duża płachtą stanowiącą jej nakrycie głowy, panna młoda może mu zostać zaprezentowana dopiero, gdy odbędzie się jej wyprowadzenie z domu rodzinnego.
Pan młody siedzi tuż obok, przystrojony w złotą czapę. Żuje gumę i przekłada z ręki do ręki telefon. Teraz go nie używa. Niepotrzebny. Zapewne wszystko juz wyjaśnił. Na przodzie jego koszuli dwa duże naszyjniki zrobione z banknotów.
Na podwórku domostwa dwóch mężczyzn skrzętnie notuje wszystkie prezenty. Od kogo, co, ile? Podarowane przedmioty zamykają i wkładają do kosza. Pieniądze chowają do szkatułki.
Gdy wychodziłyśmy z Sashi schyliłyśmy się by ją siedzącą na podłodze pośród kobiet, uściskać. Ja życzyłam jej, by opiekowała się sobą i myślała o swoich potrzebach. Nie wiem czy dobrze zrobiłam, ale szkoda mi jej było. I kolejna historia o weselu:
Zostałam zaproszona na wesele mojego młodego znajomego - bramina - Pandita - "jeśli do niego dojdzie!" - zaznacza przyszły pan młody. Ma odbyć się w pierwszej połowie grudnia. Ale skąd to powątpiewanie?
Pandit, jak przystało na tradycyjnego Hindusa, jeszcze nie poznał swej przyszłej żony. I co napawa mnie zdziwieniem, nie chce jej zobaczyć przed zaślubinami. Na moje pytanie "dlaczego nie, czy nie jesteś ciekawy jak ona wygląda", odpowiada "Jestem pewien, że moi rodzice dokonali właściwego wyboru". Jednak dziewczyna postawiła swoim rodzicom warunek, że musi Pandita zobaczyć wcześniej i go zaakceptować. Od tego uzależnione jest wesele, bo rodzice dziewczyny przystali na jej warunek.
Taka sytuacja jest juz pewnym odstępstwem od przyjętego obyczaju. Przyszła żona Pandita zmienia kulturę tego kraju.
Zapytałam Pandita o małżeństwo jego rodziców, okazuje się, że nie było aranżowane. Ojciec Pandita poznał jego mamę na dworcu kolejowym, z którego Rupa wyjeżdżała do Bombaju na studia. Zakochali się w sobie i postawili rodzicom warunek. Ich decyzja została zaakceptowana.
Cieszę się, że los sprawił bym urodziła się w Polsce.
Cdn
Publikujemy pisane na bieżąco, w kafejce internetowej impresje Ani z Indii. Przesyłała je do przyjaciół, bliskich, a teraz wyraziła zgodę, aby je opublikować.
Jeśli chcecie jej coś poradzić, zasugerować, piszcie do niej.
anmaduku@gmail.com