Mali indyjscy niewolnicy
Kalendarium Wydarzeń
Bądź w kontakcie
Wyszukiwarka Wydarzeń

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

Informacje Specjalne

pokaż wszystkie

Informacje

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

pokaż wszystkie

Partnerskie szkoły jogi

Mali indyjscy niewolnicy

piątek, 25 czerwca 2010

Justyna Moćko

Położone nad zielonymi dolinami stanu Meghalaya, w północno-wschodniej części Indii, kopalnie Soo Kilo są przerażające. Niestety, przyciągają jak magnes małych Nepalczyków i Hindusów, którzy liczą na lepsze, bardziej dostatnie życie. W Indiach prawo zakazuje zatrudniania dzieci. Od niedawna malcy od 6. roku życia objęci są także obowiązkiem szkolnym. Ale tutaj przybywają także czternasto-, piętnastolatki z sąsiednich regionów, z Nepalu, z Bangladeszu…

W kopalniach oprócz skipów wyciągających spod ziemi urobek, pracy nie wykonują maszyny. Przecież ludzie, a zwłaszcza dzieci, kosztują znacznie mniej. O świcie wszyscy schodzą po skleconych z bambusa schodkach, ślizgając się i chwiejąc, 70 metrów pod ziemię. Z latarenkami przyczepionymi do czoła zagłębiają się w szczurze nory, ciągnąc za sobą wózki wielkości dziecięcych trumienek. Miejsca wystarczy tylko na chude ramionka, trudno oddychać, brakuje tlenu.

A pracować trzeba bez wytchnienia, bo górnikom płaci się od ilości wydobytego węgla. Najmłodszym udaje się wypracować 6 euro dziennie, starsi wyciągają do 13. - To dużo w porównaniu z tym, co można zarobić w Nepalu - twierdzi Bejay Rai. Ale od ośmiu miesięcy, od kiedy tu przybył, chłopak nie zaoszczędził ani jednej rupii. Jedzenie, alkohol, prostytutki - wszystko jest w tym miejscu drogie.

- Można nawet zdobyć narkotyki, które pomagają tu wytrzymać - mówi Hasina Karbih kierująca Impulse Network.

Sundar Tamang, rachityczny piętnastolatek, ma już zniszczone dłonie zaprawionego w boju robociarza. Pół roku temu porzucił swoją rodzinę w Nepalu, przekonany, że pośród wzgórz Jainty, tam, gdzie roi się od kopalni takich jak Soo Kilo, "pieniądze leżą na ulicach".

Teraz, by móc wrócić do swojej wioski, musi uzbierać 150 euro i oddać je pośrednikowi, który go do tej pracy przywiózł.

Wszyscy myślą o śmierci, zwłaszcza dzieci. - Kiedy schodzę, boję się, że się uduszę. Ze strachu boli mnie brzuch, ale myślę sobie, że po prostu trzeba się przyzwyczaić - zwierza się nastolatek, który mimo lęku codzienne maszeruje do kopalni.

Jedni zatrudniają dorosłych, inni wolą ciąć koszty najmując dzieci. - Są mniej wydajne, ale do niektórych zadań świetnie się nadają - wyznaje jeden z pracowników, który woli pozostać anonimowy. Jeździ do wiosek w sąsiednim stanie, Assam, szukając w rodzinach dzieci do pracy. W zamian daje rodzicom 30 euro, które odbierze, jeśli ich syn kiedykolwiek zechce zrezygnować z pracy.

Według szacunków organizacji pozarządowej Impulse Network (z siedzibą w stolicy stanu Meghalaya, Shillong), w czarnych kopalnianych chodnikach, istnych szczurzych norach, pracuje ponad 70 tysięcy osób. Właśnie z powodu pracujących tam młodocianych oraz 115 milionów innych dzieci wciąż zmuszonych do niebezpiecznych robót Międzynarodowa Organizacja Pracy zorganizowała w sobotę 12 czerwca "Światowy Dzień Przeciw Pracy Dzieci", wzywając do ostatecznego zniesienia tej współczesnej formy niewolnictwa.

Na podstawie artykułu z Le Monde, Julien Bouissou

22.06.2010

Opracowała Justyna Moćko

Wyszukiwarka Szkół Jogi

JOGA SKLEP - Akcesoria do Jogi
Styl Życia
Polecamy