Mieszkanie w aszramie. Puna. Indyjskie Impresje Anny Duszak (XIV).
czwartek, 24 lutego 2011
Już przed przyjazdem do Puny wiedziałam o tym miejscu. Zamieszkiwali w nim, w czasie swych pobytów w Instytucie Iyengara, pierwsi polscy jego uczniowie - Sławomir Bubicz, Jurek Jagucki, Konrad Kocot i inni. Podczas ich pobytów miejsce było rzeczywistym aszramem. Prowadziły go zakonnice i obowiązywały reguły życia wspólnotowego. Zamieszkujący aszram przybysze z różnych stron świata świadczyli pracę na rzecz tego miejsca. Teraz pozostał w nim duch przeszłości, życzliwość ludzi i wiele wspomnień. W pamięci tych, którzy tu nadal przybywają trwają wciąż wspomnienia zapału Sławka Bubicza by wszystkich zarazić . Podobno w dawnej bibliotece, na stałe zawieszone były liny, by w każdej chwili służyć chętnym.
Fontanna w strugach deszczu.
Historia aszramu sięga poprzedniego stulecia. Inicjatorem i założycielem aszramu był O. Jack Winslow. Po raz pierwszy przybył do Indii w 1919 roku. Z tego pierwszego pobytu wyniósł świadomość różnicy między chrześcijanami zachodu i wschodu, zarówno w wymiarze mentalnym jak i fizycznym. Ubóstwo, prostotę wschodu w jego fizycznym wymiarze oraz bogactwo wymiaru duchowego. Zapamiętał swoje uczucie jakie zrodziło się na spotkaniu z przedstawicielami chrześcijan indyjskich. On odziany po europejsku, siedzący w fotelu, a oni w szatach z jednego kawałka długiej materii, boso, siedzący na podłodze. Różnice w sposobie prowadzenia rozmowy, jedzeniu. Powściągliwość w wyrażaniu swych emocji. Podczas tego pierwszego pobytu poznał także sposób życia wyznawców hinduizmu.
Tędy wracam do domu.
Gdy wrócił do kraju, spojrzawszy z dystansu na rodzący się nowy ruch i jego potrzeby postanowił wrócić do Indii i stworzyć chrześcijański aszram, zgodnie z regułami obowiązującymi w hinduskich aszramach. Gdy wrócił tu na początku lat dwudziestych działał w pełnym wsparciu ze strony władz kościoła anglikańskiego. "The Sangha was to be an experiment in an Indian interpretation of Christian worship and life." Sam określił pojęcie Sangha jako społeczność Indusów i Eropejczyków prowadzących wspólne życie - modląc się, wzajemnie służąc sobie, we wzajemnej miłości i przyjaźni. W założeniach nakreślonych przez J. Winslowa aszram miał być wspólnotą, gdzie człowiek bez względu na rasę czy kastę będzie mógł żyć w atmosferze miłości, spokoju, otrzymując proste życie. Nie miało w nim być mebli - spanie, siedzenie - podobnie jak w życiu Hindusów - na podłodze. Posiłki wyłącznie wegetariańskie. Główne składniki to ryż, soczewica, olej i ghee. Mieszkańcy mieli nosić stroje indyjskie i na terenie aszramu chodzić boso, jedynie wychodząc na zewnątrz mogli odziewać sandały.
W kuchni. Nadini przy pracy.
Inicjatywa Winslowa wpisała sie w tworzący się, zarówno w Indiach jak i w Anglii, nowy trend we wzajemnych stosunkach między tymi państwami. Wspólną dla współczesnych myślicieli Wschodu i Zachodu - myśl łączenia w miejsce dzielenia. Wzajemnego obdarowywania sie swym dorobkiem. Z pełnym respektem dla dorobku kultury Wschodu. Wielu wyrażało to w następujący sposób "India needs Christ" a inni "western needs indian's ideas".
Podejmując kroki stworzenia ośrodka, doświadczony mentalnością obu narodów, obawiając się poddania zamysłu stworzenia aszramu wpływom politycznym, postanowił zdać się na opatrzność - logikę porządku wszechświata. Poprzestał wszelkich nacisków na stworzenie ośrodka a zajął się pracą nad regułami jego funkcjonowania. Obowiązujące w aszramie reguły miały akceptować wszelkie zachowania, pod warunkiem przestrzegania reguł obowiązujących wszystkich jego mieszkańców - wspólna praca na rzecz ośrodka, nieodpłatność, przestrzeganie zasad dotyczących skromnego ubioru, nawiązującego do wzorców indyjskich. Stworzony przez J. Winslowa program studiów dla zgromadzenia braci zawierał, oprócz filozoficznych studiów nad innymi religiami i wiarami i ich sposobami oddawania czci i modlitwom, także studia nad .
Dawna biblioteka i chyba kaplica. Teraz miejsce spotkań.
Christa Seva Sangha - The Fellowship of the Servants of Christ lub The Christian Fellowship of Service - pod taką nazwą Zgromadzenie Braci CSS otrzymało sankcję episkopatu 14.06.1922 roku. Pod koniec 1927 roku zgromadzenie liczyło 14 osób - 9 Europejczyków i 5 Indusów. Pomiędzy rokiem 1928 a 1933 - na krótki czas lub na dłużej, znalazła się tu znaczna liczba mężczyzn. Przyjmowali regułę zakonu, odziewali podobne do Hundusówa ubranie. Pośród przybyszy pochodzenia azjatyckiego przeważali przedstawiciele społeczności poza kastowej, którzy znajdowali w chrześcijaństwie akceptację i uznanie. Nie brakowało jednak również przedstawicieli warstwy braminów, muzułmanów. Przybywali również kandydaci na misjonarzy z Anglii.
Za ogrodzeniem ruchliwa ulica.
Budowa aszramu rozpoczyna sie w 1927 roku. W następnym roku, na trzydniowej konferencji jaka odbyła się w Punie, postanowiono zgodnie z przyjętą regułą uformować zgromadzenie żeńskie. Pierwszą angielską kobietą, która zamieszkała w aszramie w latach 1931-1933 była Mary Gillett. Oprócz niej w aszramie, w domku zlokalizowanym w ogrodzie, mieszkały zakonnice indyjskie.
Podobnie jak obecnie przed laty cały teren był podzielony na dwie części - właściwy teren aszramu - w głębi i część hostelowa, znajdująca sie bliżej ulicy. Hostel został zbudowany z myślą o studentach wszystkich uczelni znajdujących się w Punie - szkoły artystycznej, rolniczej, inżynierskiej, prawniczej, medycznej i innych - i prawo do zamieszkania w nim mieli wszyscy bez względu na wyznawaną religię. Podobnie jak w aszramie obowiązującymi regułami była przyjaźń i praca na rzecz ośrodka, tak by ośrodek miał znamiona rodziny. Liczył zaledwie 30 miejsc. W hostelu organizowane były wykłady prowadzone przez braci, otwarte dla wszystkich zainteresowanych, jak również członkowie zgromadzenia byli zapraszani do prowadzenia wykładów w innych ośrodkach naukowych w Punie.
Gaurji z uczestnikami warsztatów.
Budynki właściwej części aszramu, podobnie jak dzisiaj, oddalone są jeden od drugiego i cały teren otacza ogród. W latach 30-tych ogród stanowiło ponad 100 drzew owocowych - granatów, bananowców, guaw, fig, sitafalowców i innych. Na terenie znajdował się również ogród warzywny stanowiący zaplecze dla kuchni.
W latach 1933-34 częstym mieszkańcem aszramu był Mahatma Gandhi. Zajmował pokój mieszczący się na końcu drugiego skrzydła budynku. Pokój ten ma dwa okna wychodzące na ogród i jak wszystkie pozostałe jedno okno od strony galerii ciągnącej się wzdłuż całego budynku.
W niszy jadalni fragment znanej w Indiach figurki - pozbawiony instrumentu.
O. Jack Winslow opuścił Indie w 1934 roku. W latach siedemdziesiątych aszram prowadzony był przez żeńskie zgromadzenie Sister Vandana of the Society of the Sacred Heart of Jesus. Zgromadzenie to tworzyły zakony żeńskie z Roman Catholich Society of the Sacred Heart - z Europy i Indii oraz angielskie zakonnice z Anglican Community of St Mary the Virgin przy Church of North India. W 1972 roku przybyły do Winslowa szukając u niego wsparcia dla ratowania aszramu przed zniszczeniem. Wskazały na wspólne dla jego i ich idee w łączeniu obu kultur i wierzeń. Uzyskały jego poparcie. W wyniku tej wizyty 28.01.1974 r O. Jack Winslow przybywa do Indii. Jest to jego pierwsza podróż samolotem. Oprócz wypełnienia prośby sióstr zakonnych pragnie przed śmiercią zobaczyć znów Punę. Przybywa tu wraz z ze swym przyjacielem Ronaldem oraz Hildą Knight. Ma wówczas 92 lata. Wraca tu po 40-tu latach. O. Jack Winslow umiera 29 marca 1974 roku, w trzy tygodnie po swym powrocie do Anglii.
Jadalnia.
Od wielu lat krążą pogłoski o zamknięciu aszramu. Wiedząc o tym nawet nie rozpoczęłam starań by, po przyjeździe do Puny, znaleźć to miejsce. Jak zwykle zadziałał przypadek. W Instytucie Iyengara od spotkanych dwóch Austryjaczek dowiedziałam się, że na obecnym (wrześniowym) kursie są dwie Polki. Nazajutrz już wiedziałam kto to - Ewa Szymoniak z Łodzi i jej uczennica Ala. Mieszkają w aszramie. Trochę oddalonym od Instytutu. Na drogę, pieszo, trzeba przeznaczyć co najmniej 20 min. Zważywszy jednak, że przebiega ona głównie przez park otaczający teren Agricultural Institut, jest to bardzo przyjemny spacer. Dziewczyny zaprosiły mnie do siebie. "Zobacz, czy ci to odpowiada. My wyjeżdżamy wiec możemy poprosić "Wujka" (tak należy zwracać się do zarządzającego aszramem) by dał ci nasz pokój."
W głębi jadalnia.
Miejsce przeurocze. W środku, bardzo ruchliwej części miasta, oaza spokoju. Główny budynek to parterowy pawilon, o symetrycznym, dwukrotnie złamanym kształcie, tak, że jedna strona pozostaje otwarta. W środku i poza obrębem budynku ogród. Ze wszystkich pokoi roztacza się widok na umieszczoną w centrum fontannę, zamieszkałą przez ponad sto, wielkości dużej płotki - czerwonych i białych nakrapianych na czerwono - ryb oraz jednego żółwia, który czasami wystawia głowę ponad lustro wody. Wzdłuż alejek poustawiane ceramiczne, ręcznej roboty, donice. W nich krzewy, małe drzewka i kwiaty. Podobne spotkać można w naszych domach. Te tutaj często w wydaniu, nie dość, że bujniejszym to i gabarytowo większym. W cenie wynajmu pokoju trzy posiłki i herbata z dwoma herbatnikami. Cena za dobę, w przeliczeniu na złotówki - niecałe 20 zł. Przeprowadzam się z początkiem miesiąca.
Alejka w aszramie. Moja droga do domu.
W aszramie maksymalnie może zamieszkiwać około 40 osób jeśli w każdym pokoju mieszkają po dwie, trzy osoby. Jednakże "Wujek" nie chce łączyć przybyszy spoza Indii z jej mieszkańcami. Od początku przybycia tu mieszkam w pokoju sama. Pilljae - Koreanka, która przyjechała tu na studia, po wyjeździe Susan - Australijki, mieszka też sama. Podobnie Gori - Hinduska - nauczycielka z Delhi oraz Romek - z Polski. Po kilkoro w pokojach mieszkają, przybyli tu na warsztaty misjonarskie, indyjscy chrześcijanie. Obok, pomiędzy moim i Romka pokojem, mieszkają trzy uczestniczki warsztatów. Jedna z nich, starsza, podobnie jak pracujące tu trzy kobiety, nosi sari. Młodsze - trzyczęściowe pandżabi. Panowie odziani z europejska. Codziennie, o różnych porach dnia aszram rozbrzmiewa muzyką. Nauczycielami są Koreańczycy. Zaskoczyło mnie to! Tradycje chrześcijańskie w Indiach mają długą historię i chyba wcześniejszą niż w Korei. Skąd zatem to powiązanie? Jeszcze nie miałam czasu tego wyjaśnić.
Mieszkanki aszramu.
Mam w sumie około 5-6 godzin zajęć codziennie, z wyjątkiem niedziel. W tym miesiącu nie wzięłam niczego dodatkowego. W listopadzie planuję uczestniczenie, a właściwie obserwację tzw. klas medycznych. To dodatkowo 2 godziny dziennie. Trochę mało czasu na powroty na posiłki do aszramu. Praktycznie w ogóle nie zostaje czasu na zwiedzani miasta czy podtrzymywanie kontaktów towarzyskich. Ciągle potrzebuję chwili drzemki w ciągu dnia, no i nie mogę oprzeć się pokusie włożenia rąk w ziemię. Zaczęłam porządkować, trochę zaniedbane, kwiaty w donicach. W ogrodzie stoi kilkanaście roślin w tymczasowych donicach. "Wujek" pozwolił mi robić z tym co tylko zechcę. Kupiłam rękawice i pomału robię porządki.
Mamy się kim opiekować.
A wszystko zaczęło sie od kwiatka z korzonkami, który znalazłam na środku chodnika. Przełożyłam go na podmurówkę ogrodzenia, by nikt go nie rozdeptał. Gdy, po kilku godzinach wracałam i on wciąż tam leżał, zabrałam go i wsadziłam do wazonu na balkonie. Przeprowadził się ze mną do aszramu. Nie sam, bo w międzyczasie doszły jeszcze dwie rośliny. Teraz wszystkie trzy znalazły miejsce w poobtłukiwanych doniczkach, przed wejściem do mojego pokoju. Planuję tu zostać dwa miesiące. Ciekawe, ile urosną do tego czasu?
Na schodach w aszramie.
Gori zachęca mnie do pozostania w Punie do połowy grudnia, tak by być w Instytucie w czasie obchodów 92-ich urodzin Iyengara.
Powoli przyzwyczajam sie do tego miejsca i coraz lepiej znoszę indyjską miastowość.
C.D.N.
Anna Duszak
Powyższy tekst powstał w oparciu o informacje zawarte w książce Barbara Noreen - Crossroads of The Spirit - ISPCK, Delhi 1994.