Bodhgaya. Wyprawa do źrodel Gangesu -10.03.06
środa, 8 października 2008
Maleńka mieścina w najuboższym indyjskim stanie Bihar. Tu przed 2500 laty Siddhartha Gautama porzuciwszy dworski żywot zasiadł w medytacji pod drzewem Bodi. Stąd też wyruszył by nauczać już jako Budda - Przebudzony.
3.03.06
Jeszcze w Benares. O 10.30 odjezdza nasz pociag do Bodhgai. Pomni zdarzen delhijskich, nauczeni doswiadczeniem strategicznie przybylismy na dworzec zawczasu zwarci i gotowi juz na 9.30. Sfotografowalismy sie na tle budynku z napisem Varanasi nad glowami. Nastepnie obdarowalismy zebrakow starszych, srednich i nalmlodszych. Po burzliwej dyskusji (jeszcze w Delhi) w kwesti dawac czy nie - dajemy.
Byl to dylemat i zdania podzielone. Lucjan na przyklad widzial, jak kilka rupii, ktore dal malemu umorusancowi trafily blyskawicznie do kieszeni wyszczerzonego typa.
Gadal przez komore i smial sie tylko, powiedzial Lucek, juz lepiej dawac na konto jakiejs charytatywnej organizacji. Tak pisza w przewodniku.
ej tam, powiedziala Beata. Przeciez dzieciak za te pare groszy stypendium naukowego sobie nie kupi. A moze zje troche, chociazby ciapati.
Nie, nie mozna ich przyzwyczajac do zebrania, twierdzil Lucky
No i oczywiscie mial racje, ale...No to sa takie wlasnie dylematy, zauwazyl Marcin.
Beata jeszcze w Benares, przez kilka kolejnych dni do kolacji byla juz bez pieniedzy, wszystko pooddawala. Nic a nic nie slyszalam by choc raz zagniewala sie na ktoregos z malych bosonogich, czarnookich troli o zmierzwionych czuprynach, zlachmanionych ubrankach. Mimo pewnej natarczywosci, te dzieci jakos byly grzeczne, to nawet nie to slowo... pogodzone, ze wlasnie tak ma wygladac ich zycie, zupelnie jakby wiedzialy wiecej niz my sami o co w tym wszystkim chodzi.
Boze, a ilez ty masz lat dziecino? Beata pochylila sie nad jakims maluszyna i dalej niestrudzenie rozdzielala monety wyciagnietym, zakurzonym lapkom.W koncu jak juz wszystko rozdala, I am very sorry mowi spokojnie, patrzac w powazne wielkie oczy otaczajacego drobiazgu, but I dont have more. Dzieciaki to rozumialy i odchodzily.
Eliza tez rozdaje co ma, monety, dlugopisy. Jak puscic mimo uszu ta formulke, ktora kazdy z nich odkelpuje(which your country, money, you have money, give me itd) to dzieci cudnie sie smieja, staja sie ufne stwierdzila na glos ktoregos wieczora. Nie przeszkadza jej ze zawszone i niedomyte. One zwyczajnie chca zeby je przytulic. Bardzo szybko jak na swoj mlody wiek spostrzegla ta gorzka prawde.
Ona tez pierwsza wpadla na pomysl by dzieciom dawac jedzenie, np owoce, skoro dorosli zabieraja im wyzebrane pieniadze. To jest dobry patent.
Na razie koczujemy taktyczni miedzy peronem nr7,8 i 9, na takiej jakby platformie. Nie wiemy (ani nikt nie wie) tzn nie ogloszono ktory peron nasz. Wiadomo za to ze jest opoznienie. Jak duze nie wiadomo stwierdzil Kapil wzruszajac ramionami i rozpostarl indyjskie przescieradlo na ziemi.
please sit, zacheca szarmancko
jest mokre, zauwazyla Iwona.
wyschnie, stwierdzil beztrosko Kapil i usiadl. W slad za nim Lucjan i Marcin.
Dziewczyny po chwili usiadly naprzeciwko, na rozowej macie Iwony.
Instynktownie podzielilismy sie na dwie grupy i obserwujemy sie wzajemnie, powiedzial Marcin. Wy pilnujecie bagazy.Podoba mi sie ten podzial.
Chcialam zauwazyc, ze jestesmy z kraju w ktorym panuje rownouprawnienie, powiedziala Beata
Wyjechalismy wlasnie z kraju, w ktorym panuje rownouprawnienie, sprostowal Marcin
Ale pozniej wielokrotnie przegrupowywalismy nasze pozycje, pojawiali sie i odchodzili rozni osobnicy, posiedzial z nami jogin wolontariusz ze stanu Illinois, obok grupa mlodych Japonczykow, przyszedl handlarz drewnianymi zabawkami (bardzo pomyslowe) to dalismy mu zarobic. Kupilam bez targowania pawia dziubiacego deske, Lucek zaplacil. Eliza przyniosla worek jablek oraz w miseczkach z lisci bananowca kazdemu po porcji papaji.
Kto czeka ten sie doczeka. Po dwoch godzinach nadjechal pociag i bez wiekszych emocji zainstalowalismy sie w srodku.Sluchajcie powiedzial Marcin, za chwile znajdziemy sie w stanie Bihar. To oznacza, ze moga chciec nas uspic, (dosypujac czego tam do jedzenia) ograbic i w ogole. Zatem, nalezy wstrzymac sie od zakupu dan i napitkow od stewartow bo na pewno czesc z nich jest lewa. No to pozniej zgadywalismy ktory jest lewy a ktory nie ale faktycznie zamowienia zadnego nie zlozylismy.
Na ktorejs ze stacji przyszlo dziecko, lat moze 8 a moze 14, trudno okreslic. Bylo tak zakurzone i zlachmanione ze nie wiedzielismy chlopiec czy dziewczynka, ale chyba dziewczynka. Twarz i spojrzenie zmeczonego doroslego czlowieka, rany na rekach. Prosila o pieniadze i byla nieustepliwa. Ukrecila w dloniach kulke z tabaki i wepchnela sobie za dziasla. Please, powtorzyla do Beaty z naciskiem (moze dlatego ze ta byla blisko, a moze instynktownie wyczuwala wlasciwego adresata), please madam. Nie chcielismy dawac jej pieniedzy sadzac, ze juz dostala, choc nie bylismy pewni, zreszta troche tez i wykonczeni ta niekonczaca sie nedza, bezradnoscia... Eliza wyciagnela jablko z plecaka i podala dziwczynce. Mala blyskawicznie wsunela je do kieszeni i poszla dalej.
Pozniej Marcin widzial, jak po wyjsciu z pociagu podeszla do gromadki maluchow, wyciagnela owoc i podala w obieg. Kazdemu staczylo na gryza.
4-8.03.
1. Mahabodhi,
2. wielki posag Buddy
3. świątynie, tajska, tybetańska, chińska i inne
4. zakupy
5. joga, spacery
6. spotkanie z Bodhipal, glowa społeczności buddyjskiej w Bodhgai.
Wiecej o miescie, klasztorze w ktorym mieszkamy, swiatyniach , tym jak zyc nauczal Budda maybe later, na razie zbieramy sily przed podroza. czeka nas 28h. Udajemy sie do Haridwaru. Do zrodel Gangesu, w gory, moze nawet zobczymy 8tysieczniki z Mussourie.
Wszystkim Internautkom i Internautom przyjaznie machamy.