Joga to nie wyścig ani zawody na najlepiej wyglądającą asanę.
środa, 6 marca 2019
Zwolenników jogi przybywa wprost proporcjonalnie do stereotypów powstających na jej temat. Mój ulubiony i zarazem najczęściej powtarzany, to poczucie, że zanim skorzysta się z zajęć jogi, trzeba już coś na ten temat wiedzieć, umieć, wcześniej się przygotować, rozciągnąć, iść najpierw na stretching i tym podobne
Muszę nieśmiało przyznać, że i mną przed pierwszymi zajęciami jogi targały podobne obawy, podsycane faktem, że przed salą, w której odbywały się zajęcia, zazwyczaj ustawiały się tłumy szczupłych, wyglądających na silnych i "świadomych" ludzi, a jednocześnie dziwnie spokojnych i cierpliwych... Moja ciekawość była jednak silniejsza. Dziś, po ośmiu latach od tego wydarzenia, podzielę się moimi doświadczeniami z perspektywy początkującego ucznia, oraz, już teraz, nauczyciela jogi, grup (również) początkujących.
Jako początkujący jogin, już na pierwszych zajęciach przekonałam się, że moje wyobrażenia na temat jogi nijak miały się do rzeczywistości. Sala wypełniona po brzegi okazała się być nie tylko świetnie wykonującymi wszystkie zalecone pozycje, ale też takimi jak ja, próbującymi nadążyć za wskazówkami nauczyciela. Uwagi i korekty czasem były surowe, a innymi razy dodawały skrzydeł i motywacji do dalszej pracy nad sobą, swoim słabym ciałem i chwiejnym umysłem. Moje ciało szybko nabierało gibkości i siły, głównie dlatego, że nie opuszczałam żadnych zajęć w tygodniu - to był mój priorytet, oraz dzięki temu, że swoją matę zawsze układałam zaraz na przodzie - jak najbliżej nauczyciela, aby dokładnie widzieć wszystkie szczegóły, ale też po to, by nauczyciel zawsze widział mnie i w razie konieczności mógł mnie poprawić, lub abym ja mogła w razie niepewności dopytać i upewnić się, czy aby na pewno wszystko robię dobrze.
Nauczyciel zawsze powtarzał, aby pracować maksymalnie na siedemdziesiąt procent swoich możliwości. Pomimo że każdy ignorował wtedy tę uwagę, ponieważ chciał wykonać pozycję najlepiej, jak potrafi, to jednak dawała ona poczucie bezpieczeństwa, komfortu, oraz przyzwolenie i akceptację ze strony nauczyciela, i reszty grupy, że nie zawsze trzeba pozycję wykonać idealnie. Zwracał uwagę na to, że ważniejszy jest komfort, a efekty pracy będą przychodziły stopniowo, czasem nieoczekiwanie, oraz że asana nie jest celem samym w sobie. Praca, którą wkłada się w wykonanie pozycji, zaangażowanie, pietyzm i dbałość o każdy szczegół, są ważniejsze, bo nie tylko kształtuje to, jak będę sobie radziła na macie, ale także poza nią.
Na zajęciach, na które trafiłam nauczyciel do końcowego relaksu czytał fragmenty książek dotyczących filozofii jogi i rozwoju duchowego. Szybko zrozumiałam więc, dlaczego joga to nie wyścig szczurów oraz bicie rekordów na najlepiej wyglądającą asanę, ponieważ różne są ciała, każdy ma inną przeszłość, inne możliwości, ograniczenia, predyspozycje i możliwości. Szybko nauczyłam się nie porównywać z innymi i całą energię wkładać w jak najdokładniejszą i jak najżarliwszą pracę nad samą sobą.
To samo zalecam dzisiaj moim uczniom. Słuchania swojego ciała, respektowania jego granic, ale też sukcesywne, mądre, stopniowe podnoszenie sobie poprzeczki.
Im joga staje się bardziej popularna tym budzi większe kontrowersje. Z jednej strony jej głęboka duchowa natura, a z drugiej pół nagie "joginki" z Instagrama. Śledząc jogowe konta na Instagramie faktycznie można się przestraszyć - stanie na jednej ręce z zaplecionym lotosem jest normą, ale trzeba pamiętać, że dalece odbiegającą od rzeczywistości. Przyznaję, że oglądanie pięknych zdjęć trudnych pozycji może być też zachęcające i motywujące, o ile nie będzie podpisane hasłem "HELO YOGA", a będzie zawierać w sobie pouczającą treść, opowieść o tym ile pracy i wysiłku trzeba włożyć, ile poświęcić czasu, jak bardzo trzeba być zdyscyplinowanym i ile blokad przezwyciężyć w sobie, aby osiągnąć taki efekt.
Joga to nie wyścig do mety. To droga z wieloma zakrętami, czasem zakazami wjazdu, ale sporo w niej też szerokich szos pośród kwiecistych łąk i baśniowych lasów. Tak więc wsiądź lepiej w piękny kolekcjonerski kabriolet, włącz wolny bieg i rozkoszuj się każdym kawałkiem drogi. Nie inwestuj w szybki, sportowy samochód, bo po drodze sporo możesz przegapić. A byłoby szkoda....