Joga w świetle praktyki vipassany S. N. Goenka Część VII
wtorek, 9 marca 2010
Podobieństwa i różnice pomiędzy ośmiostopniową ścieżką jogi zdefiniowaną przez Patanjalego ok II w.n.e w yoga sutrach i ośmiostopniową szlachetną ścieżką opisaną w VI w.p.n.e przez Siddhartha Gautamę znanego jako Budda. Co łączy te dwie nauki? Jaki wpływ miały nauki Buddy, na powstałe osiem wieków później yoga sutry? Czy poza zbieżnością nazw ścieżki te są podobne? Nauczyciel medytacji vipassana S.N Goenka przedstawia analityczne porównanie dwóch nauk.
Część VIINiewiedzą jest uznawanie cierpienia za szczęście, a szczęścia za cierpienie. W tej kwestii Budda i Patańdźali całkowicie zgadzają się ze sobą. Niewiedzą jest uznawanie rzeczy nietrwałych za trwałe. Niewiedzą jest uznawanie cierpienia za szczęście. Niewiedzą jest uznawanie niepomyślności za pomyślność. Niewiedzą jest uznawanie pokraczności za piękno. Takie właśnie, wyrosłe z niewiedzy sądy stoją na przeszkodzie naszemu wyzwoleniu. Możemy przyjąć na poziomie intelektualnym, że wszystko na tym świecie jest przepełnione cierpieniem, niestałe i nietrwałe. Ale zaakceptowanie tych twierdzeń jedynie na poziomie intelektualnym nie pomoże nam wyzwolić się od cierpienia.
Dziewięćdziesiąt procent mieszkańców Indii zgodziłoby się z tymi twierdzeniami na poziomie intelektualnym. Ludzie wierzą również w zamieszkującą ludzkie ciało duszę, którą uważają za nieśmiertelną. Wyznawcy obu tych doktryn przyjmują je wyłącznie na poziomie intelektualnym. Żaden z nich nie przekonał się na bazie własnego doświadczenia, jaka jest prawdziwa natura rzeczywistości. Przyjmują jedynie idee głoszone przez innych, nie sprawdzając ich na sobie samych. Nie zdają sobie sprawy, że samo przyjęcie danej idei nie stanowi jeszcze rtambhara prajna, czyli wiedzy zdobytej w oparciu o własne doświadczenie, bez którego nigdy nie zdołamy należycie zrozumieć ani Buddy ani Patańdźalego. Jeśli którakolwiek z zebranych tu osób jest niezadowolona z tego, co dotąd powiedziałem, proszę ją o wybaczenie. Moim zadaniem jest jednak przynosić ludziom prawdę na temat istniejących współcześnie rozmaitych tradycji wiedzy i filozofii, których wyznawcy ślepo za nimi podążają. Na przykład ludzie przynależący do tradycji wedyjskiej będą radować się hipotezą, że cała wiedza na świecie pochodzi z Wed, i to właśnie wyznawcy Wed mogą ją przekazać pozostałym ludziom na Ziemi. Czują się zatem od nich dużo lepsi. W końcu to ich przodkowie nauczyli cały świat tego, co potrzeba!
W rzeczywistości jednak osiągnięcia naszych przodków nie powinny być dla nas żadnym powodem do dumy. Nasi przodkowie mogli być milionerami czy miliarderami, cóż nam jednak przyjdzie z ich bogactwa? Jeśli ktoś jest biedakiem, majątek jego przodków nie uczyni z niego bogacza. To samo dotyczy mądrości duchowej Indii. Cieszymy się z tego, że to w naszym kraju osiągnięto tak wysoki poziom wiedzy duchowej, ale sami nie praktykujemy. Podczas gdy jedynie praktyka może nam pozwolić odnieść jakiekolwiek korzyści ze zdobyczy duchowych naszych przodków. Czy będziemy czytać Bhagawadgitę, pisma Buddy, czy Patańdźalego, przekonamy się, że akcent jest zawsze położony wyłącznie na zdobywanie rtambhara prajna, co oznacza poznawanie prawdy na bazie własnego doświadczenia.
Proszę was, bracia i siostry, abyście próbowali zdobyć rtambhara prajna na bazie własnego doświadczenia. Spróbujcie przekonać się sami, co osiągnął Budda czy Patańdźali, i czego nauczali innych. Nie zajmujcie się wyłącznie jałowymi dysputami, które służą jedynie rozrywce umysłu. Ta technika nie ma służyć dyskusjom, ani być podstawą kłótni czy kazań. Jej celem jest praktyka - tylko wówczas ukazują się jej zalety. Nawet najsmaczniejszy posiłek nie przysłuży się temu, kto go sam nie spróbuje. Podobnie nie da się zrozumieć techniki nauczanej przez Buddę i Patańdźalego, jeśli się samemu jej nie praktykuje. Żeby w Indiach faktycznie realizowano osiągnięcia duchowe naszych przodków, musi nadejść dzień, w którym porzucimy ćwiczenia intelektualne i staniemy się prawdziwymi spadkobiercami duchowych skarbów naszego kraju.
Nie mam nic przeciwko praktyce asan itp. Są one dobre dla utrzymania ciała w dobrej kondycji, niezależnie, czy oprzemy się na tradycji "Hatha jogi pradipiki", "Gheranda Samhity" czy na "Jogasutrach" Patańdźalego. Te ćwiczenia również wywodzą się z pradawnej tradycji Indii, ale nie powinno się ich stosować kosztem prawdziwej wiedzy prowadzącej do wyzwolenia. Podobnie ma się sprawa z akupunkturą i akupresurą - są one dobre, ale nie powinno się ich praktykować w imię vipassany. Celem vipassany jest usuwanie zanieczyszczeń z umysłu. Jeśli będziemy jej używać do jakichkolwiek innych celów, zapominając o jej właściwym zastosowaniu, będzie to oznaką braku szacunku do tej praktyki. Podobnie, jeśli komuś wystarcza tylko praktyka asan, pranajamy i innych ćwiczeń jogi, nie okazuje on szacunku dla nauk Patańdźalego. Nie ulega wątpliwości, że należy utrzymywać ciało w dobrej kondycji - samo to nie zapewni nam jednak rozwoju duchowego. Prawdą jest, że jeśli nasze zdrowie szwankuje, wówczas medytacja nie jest możliwa. Powinniśmy więc praktykować asany, pranajamę itp., ale równolegle także medytować.
W czasach Buddy również miała miejsce podobna sytuacja, jaką obserwujemy dziś. Ludzie stosowali rozmaite pokuty i przestrzegali przykazań, sądząc, że tym samym podążają właściwą ścieżką rozwoju duchowego. Budda jednak nauczał, że przesadne podążanie za przykazaniami czy wykonywanie pokuty również jest hołdowaniem pewnego rodzaju pragnieniom, które stanowią przeszkodę na ścieżce prawdziwego duchowego rozwoju. Prosił ludzi, aby nie zatrzymywali się na poziomie podstawowym, ale szli dalej. Prosił ich, aby starali się osiągnąć prajna i nauczał, jak można tego dokonać.
Dziś w podobny sposób trzymamy się wyłącznie asan i pranajamy, zapominając o prawdziwym celu jogi, którym jest wyzwolenie nie tylko od zanieczyszczeń fizycznych, ale też umysłowych. Nikt jeszcze jak dotąd nie osiągnął wyzwolenia dzięki przestrzeganiu przykazań i stosowaniu pokuty. Nikt nie osiągnął wyzwolenia przez samą praktykę pranajamy neti, dhauti itd. Nie jest to w ogóle możliwe. Dopóki poprzez praktykę vipassany nie osiągniemy rtambhara prajna i nie pozbędziemy się zanieczyszczeń z umysłu, dopóty nie może być mowy o wyzwoleniu.
Proszę osoby, które zebrały się tu dzisiaj, i dla których ważne są nauki Patańdźalego, żeby przynajmniej raz spróbowały nauczyć się praktyki vipassany, aby przekonać się, czego Patańdźali naprawdę oczekiwał od swoich uczniów. Nie twierdzę, że w ciągu jednego dziesięciodniowego kursu vipassany uda wam się wszystko zrozumieć - to będzie zaledwie początek. Im dłużej jednak będziecie podążać tą ścieżką, tym bardziej zbliżycie się do spełnienia wskazań Patańdźalego. Wystarczy poświęcić cztery dni na zadanie zdobycia vivekakhjati czy też sampajanna, aby odnieść korzyści. Później podąża się dalej ścieżką wyzwolenia, zdobywając prawdziwą Dhammę, osiągając prawdziwy spokój wewnętrzny. Oby wszyscy poszukujący, którzy przyszli na dzisiejsze spotkanie byli szczęśliwi i osiągnęli wyzwolenie.
Wykład wygłoszony 30 kwietnia 1990 w Akademii Jogi Kaivalyadhama, Bombaj
tłumaczenie: Agnieszka Lakatos
korekta lingwistyczna: Piotr Jagodziński
korekta merytoryczna: Wiktor Morgulec