O filozoficznym wymiarze asan. Karl Baier
wtorek, 3 kwietnia 2007
Tekst jest pisany przez filozofa, ucznia Iyengara. Na warsztacie "Joga - to, czego nie mogą wyrazić słowa", Jurek Jagucki cytował nam obszerne fragmenty z tego artykułu. Można powiedzieć, że również wokół niego był zbudowany warsztat. Po zajęciach wiele osób było zainteresowanych tekstem. Zapraszamy więc do lektury tego bardzo interesującego artykułu.
Wykład, jaki chcę tego wieczora wygłosić, jest poświęcony filozofii asan. Aby uniknąć ewentualnych nieporozumień chciałbym najpierw wyjaśnić, co rozumiem pod pojęciem "filozoficznych wymiarów asan". Dokonam tego poprzez krytyczną rozprawę na temat różnych błędnych interpretacji powiązania asan z filozofią. Po czym w jak największym skrócie wytłumaczę, w jakim znaczeniu używam tu pojęcia "filozofia" i jak ma się ono do jogi.
Aby pojąć głębię asan trzeba się posłużyć filozofią ciała. Dlatego spróbuję też naszkicować niektóre podstawy filozoficznego ujęcia ciała, a na końcu chciałbym pokrótce rozważyć trzy podstawowe wymiary asan. Są to ich odniesienia do przestrzenności, czasowości i zakorzenienia ludzkiej egzystencji.
Trzy poglądy na powiązanie pomiędzy asanami a filozofią
W ciągu kilku minionych lat uczyłem filozofii w różnych ośrodkach jogi oraz na kursach dokształcania nauczycieli jogi i skutkiem tego miałem okazję brania udziału w wielu dyskusjach na temat znaczenia asan w świetle filozofii jogi. Podczas ówczesnych rozmów prezentowano wiele inspirujących poglądów, lecz też i pewne błędne pojęcia o związku filozofii z asanami, które mnie zaniepokoiły, choć w każdym było coś z prawdy.
Wielu ludzi mówiło mi, że joga różni się od zachodnich praktyk fizycznych swoim tłem filozoficznym. Twierdzili oni, że joga nie jest wyłącznie fizyczna, ponieważ posiada też oblicze filozoficzne. A więc: asany -dla ciała, a filozofia jogi i medytacja - dla umysłu. Często uważa się to za całościowe ujęcie jogi. Lecz czy ten sposób myślenia jest tak naprawdę w zgodzie z jednością ludzkiej natury? Oczywiście - nie. Ciągle panuje niepokonany pogląd o rozdziale umysłu i ciała. Jeśli przyjrzeć się bliżej praktyce ludzi broniących tego poglądu można stwierdzić, że narażają się oni na niebezpieczeństwo traktowania asan jako coś czysto fizycznego, a z drugiej strony tkwią w ich głowach idee w rodzaju: "Nie wykonuję tylko ćwiczeń fizycznych, gdyż filozofia jogi naucza mnie, że joga może mi pomóc w osiągnięciu oświecenia, zjednoczenia z Bogiem i doświadczenia samadhi. Tak więc jestem kimś daleko bardziej zaawansowanym niż zwykły atleta; jestem mistykiem, joginem."
I chociaż to prawda, że tradycyjna filozofia jogi zajmuje się tym, co można by nazwać mistycznym przeżyciem, zjednoczeniem z Bogiem czy samadhi, łatwo spostrzec, że w przypadku przedstawionego powyżej dualistycznego myślenia tak zwana filozofia jogi spełnia jedynie funkcję ideologiczną. W im większym stopniu nie jest ona oparta na rzeczywistym doświadczeniu cielesnym, tym bardziej napełnia ona ego ćwiczącego tworami wyobraźni.
Inny typ praktykujących jogę nazwanych przeze mnie "purytanami" ma krytyczne nastawienie do powyższego sposobu rozumienia związku filozofii z asanami. Mówią oni: "Bądźmy pokorni. Zjednoczenie z Bogiem, samadhi itp. są poza naszym zasięgiem. Dla zwyczajnych ludzi jak my, którzy nie są świętymi, filozofia jogi to przede wszystkim jama i nijama, innymi słowy: moralność. Dyscyplina ciała musi być dopełniona dyscypliną całego prowadzenia się człowieka."
Jak wiadomo, zawsze jest między nami sporo współzawodnictwa, rywalizacji, ambicji i intryg, a jest tak szczególnie wśród ludzi praktykujących jogę Iyengara. Niektórzy myślą, że do powstrzymania tych energii i bycia w mniej więcej przyjaznych stosunkach z innymi przydaje się mocna postawa etyczna, a filozof jest przydatny jako moralizator. Jest to częściowo prawdą, ponieważ rzeczywiście, etyka jest częścią filozofii jogi. Jednakże nawet gdy pojmujemy filozofię w bardzo zawężonym sensie, jedynie jako filozofię praktyczną czy moralność, to pozostaje trudność w pogodzeniu jej z praktyką asan. Tak długo jak dyscyplina moralna nie ma racjonalnych podstaw w naszym konkretnym doświadczaniu jogi, jama i nijama są jedynie zewnętrznym dodatkiem i mają ten sam ideologiczny charakter jak wprowadzająca w błąd wersja filozofii jogi. Efektem tego jest dwulicowość. Jama i nijama stają się wtedy zwykłym frazesem.
Trzeci rodzaj ludzi, których można by nazwać "pragmatykami" dostrzega zaciemniającą rolę, jaką pełni ta filozofia jako myląca ideologia i zwykle moralizatorstwo. Twierdzą oni: "W ogóle zapomnijmy o filozofii. Joga Iyengara jest doskonałym sposobem na rozciąganie ciała. Daje ona o wiele więcej szczegółowej wiedzy i precyzji niż inne porównywalne metody. Robi ona dobrze naszemu zdrowiu. Czujemy się dobrze po ćwiczeniach, a opanowywanie trudnych pozycji nawet zaspokaja nasze ambicje. I o to chodzi! Filozofia nie jest potrzebna, aby nauczyć się techniki. Dlaczegóż, więc mielibyśmy zaprzątać sobie głowę jakąś filozofią jogi? Jedyną konieczną rzeczą jest prosta praktyka bez filozoficznego tła i moralizatorskiej nadbudowy".
Prawda tego poglądu tkwi w jego trzeźwości i ograniczeniu się do doświadczenia. Jego niebezpieczeństwem jest zewnętrzny perfekcjonizm bez głębi wewnętrznej. Błąd polega tu na przekonaniu, że zbawienie i wyzwolenie jest możliwe do osiągnięcia dzięki samej technice i zręczności.
Teza: asany mają wymiar filozoficzny
Wszystkie trzy wymienione przeze mnie poglądy na powiązanie pomiędzy filozofią a asanami mają jedną rzecz wspólną: uważają filozofię za coś, co musi być zewnętrznie dodane do asan. Będąc przeciwnego zdania chcę podkreślić, że filozofia jest pierwotną częścią praktyki asan. Mam tu zamiar poprzeć twierdzenie, że asany jako takie posiadają wymiar filozoficzny. Filozofowanie, które występuje podczas praktyki asan w postaci "przedmyślenia", filozofia "wewnątrzasanowa" jest podstawą filozofii asan, która przy pomocy metod filozoficznych próbuje w usystematyzowany sposób wyjaśnić doświadczanie asan.
Aby zilustrować moją myśl chciałbym przypomnieć wam jedną ze wskazówek Gurudżiego, jaką możecie znaleźć w dziele "Iyengar. His life and Work". Pisze on tam: "Kiedy praktykuje, jestem filozofem. Gdy nauczam, jestem naukowcem. W czasie pokazu jestem artystą. "(32). Jak może on twierdzić, że jest filozofem podczas praktyki jogi? Czy ktoś go widział czytającego książki o filozofii jogi podczas sirszasany lub w innej pozycji? Ja nie widziałem. Ktoś mógłby więc powiedzieć: "On ćwiczy te pozycje już ponad pięćdziesiąt lat. Możliwe, że czasami trochę go one nużą, a wtedy prawdopodobnie jego umysł zaczyna wędrować, poddając się rozważaniom filozoficznym".
Nie uważam, że tak z nim jest. Raczej zdaje się on mówić, że podczas prawidłowego ćwiczenia - tj. z pełną świadomością i w stanie jedności z wykonywaną pozycją - wtedy staje się on filozofem. Dlaczego? Kiedy w końcu ktoś jest filozofem?
Czym jest filozofia?
Filozofia, którą uprawia filozof, urzeczywistnia się w chwili filozofowania. Podobnie jak muzyka, filozofia nie jest przedmiotem; nie jest niczym, co można wziąć do ręki jak np. paszport, który trzymacie w kieszeni, by go móc komuś okazać. Muzykę przywołuje do życia akt grania. Podobnie filozofia, która ożywa w trakcie filozofowania. Filozofia jest zdarzeniem, które podobnie do muzyki występuje wśród nas. Jest urzeczywistnieniem bytu, które - znów tak jak muzyka - obejmuje całą osobowość, a nie tylko umysł. Nie można tego zrozumieć jedynie poprzez lekturę i zdobywanie wiedzy o różnych teoriach filozofów: "To właśnie napisał Platon, a to jest interesujący pogląd Shankary. W najbliższą niedzielę przeczytam natomiast co powiedział Lao-Tse itd." Nie jest to sposób na doświadczanie filozofii ze swojego wnętrza. Zrozumienie tego, o co chodziło wielkim myślicielom staje się możliwe dopiero wtedy, gdy włączycie się do gry myśli i w ten sposób weźmiecie udział w wysiłku życia w prawdzie.
Filozofowanie można zdefiniować jako dociekanie całkowitej prawdy Bytu z wzięciem pod uwagę jej pochodzenia. I nie jest to tylko hobby służące zabiciu czasu. Filozofowanie to coś, co pojawia się w najgłębszej warstwie ludzkiego istnienia. Należy ono do ludzkiej natury, jak powiedział to Platon w swoim słynnym dialogu: "Phaidros": " Ze względu na swą naturę, mój przyjacielu, umysł ludzki zamieszkuje w filozofii" . Phaidros. 279a. Dokładnie z. tego powodu, dla którego filozofowanie jest częścią ludzkiej natury, stanowi ono dla każdej ludzkiej istoty nie tylko jedna z największych ludzkich możliwości, lecz także faktyczna konieczność.
Nasza prawdziwa natura jest dobrze ukryta i często nie mamy z nią kontaktu. Podobnie filozofowanie: nie dociera do powierzchni naszego codziennego życia. Ono jest, ale dobrze ukryte. "Tak długo jak tylko jesteśmy zajęci aktywnym spełnianiem naszych zamierzeń, nie jesteśmy skłonni do egzystencjalnego filozofowania. ... Potrzeba więc szoku, nagłego pchnięcia, wstrząsu w normalnym, przeciętnym nastawieniu do świata i życia - tak. żeby filozofowanie ...w ogóle mogło być uruchomione." (Pieper. "The Condition of Philosophy today" w dziele D.W. Hudsona (Ed.). "The Future of Thomism". Notre Dame. Indiana 1992. 26)
Doświadczenie śmierci, wybuch wielkiej miłości. punkt zwrotny podczas uzdrawiania psychoterapią czy doznanie uczucia wszechogarniającego piękna krajobrazu mogą być tym, co uderzy nas w taki sposób, że nasza krzątanina wokół konieczności i potrzeb codziennego życia stanie się nagle czymś względnym lub nawet ulegnie zapomnieniu, a w grę wejdzie całość istnienia. W takich chwilach budzi się filozofowanie, a my stajemy się świadomi naszej otwartości i powinowactwa z tajemnicą, (nazwaną w Upaniszadach sarvam lub sarva-loka ) z całym światem, całością - czymkolwiek by ona nie była. Odkrywamy mi nowo starą prawdę, którą św. Tomasz miał na myśli mówiąc: " anima est quodammodo omnia" ("Dusza jest na swój sposób wszystkim". De ver.1)
Kiedykolwiek znajdujemy się w stanie takiego otwarcia na całość Bytu, w którym wszystko okazuje się niczym, pojawiają się stare pytania, zagadnienia poruszane w Upaniszadach, jak np. te z wielkiego początku Upaniszady Svetasvatara: "Co jest praprzyczyną? Z czego się rodzimy? Z jakiej przyczyny żyjemy? I w czym jesteśmy osadzeni?". Od tych pytań zaczyna się -jak mówi Platon -filozofia, jako podróż w poszukiwaniu praprzyczyny, Upaniszadowego brahmana lub powtarzając za Arystotelesem: (Arist. Met. A3. 983-984b) źródła wszystkiego.
Czy filozoficzne poszukiwanie istoty i metafizycznej przyczyny wszystkich bytów ma coś wspólnego z jogą? Oczywiście - tak.
Nieprzypadkowo ta sama Svetasvatara, która zaczyna się tymi wielkimi filozoficznymi zagadnieniami, podaje w swym drugim rozdziale najstarsze, szczegółowe i metodyczne objaśnienie praktyki jogi. Jak już powiedziałem, filozoficzny wysiłek podjęty w celu kontemplacji ogółu świata i istnienia, aby zgłębić ich ostateczny sens wymaga specjalnego stanu umysłu. Potrzeba wolnej od uprzedzeń otwartości, by zdać sobie sprawę z tego, jak powszechna i jedyna jest rzeczywistość. Trzeba się poddać obcowaniu z tym specyficznym bytem. Trzeba się wyrzec wszelkich pretensji, żeby nasłuchująca dusza wypełniła się ciszą.
Stwierdziłem powyżej, że niespodziewane wydarzenia i wstrząsy mogą wprowadzić nas w taki filozoficzny stan umysłu. Można jednak też nauczyć się osiągania takiego stanu świadomości poprzez oddziaływanie na ciało i umysł ćwiczeniami zwanymi w Indiach jogą.
Filozofowanie w asanach
W celu zrozumienia funkcji, jaką w filozoficznym wymiarze ludzkiego życia mogą spełniać asany, musimy najpierw filozoficznie spojrzeć na ciało i na jego znaczenie w doświadczaniu całości Bytu. Tylko wtedy, gdy we właściwy sposób zrozumiemy tajemnicę ciała, możemy mieć nadzieję na umieszczenie praktyki asan we właściwym, świetle.
Żywe ciało i jego inteligencja.Podczas gdy różne dziedziny nauki - szczególnie fizyka, chemia i medycyna - zajmują się ciałem uprzedmiotowionym, dociekania filozoficzne biorą sobie za punkt wyjścia ciało żywe i interpretują sposób, w jaki się ono objawia w naszej świadomości. Spróbujmy więc się zająć naszym byciem tutaj i skupmy się na przeżywaniu teraźniejszości. Jak więc odczuwamy nasze "tu i teraz"? Jak objawia się fenomen ciała jako takiego i jak jest on nam dany? Jesteśmy obecni na świecie ciałem i cieleśnie powiązani z objawiającymi się na świecie rzeczami. Istnieć cieleśnie - znaczy: zachowywać, czyli ucieleśniać i otwierać bezmiar ogarniającej cały świat percepcji, w którym wszystko może promieniować i być spostrzeżone takim, jakie jest i tam, gdzie jest. Istniejemy cieleśnie nosząc i rozprzestrzeniając tę sferę percepcji, która reaguje na obecność każdego objawiającego się w niej zjawiska.
W tym rozumieniu ciało jest zasadniczo ucieleśnieniem jaźni. Np. gdy wymieniamy uścisk ręki, w tym samym czasie ja dotykam was i wy dotykacie mnie. Wy i ja dotykamy się nawzajem. Mówiąc dokładniej: nie dotykamy jeden drugiego, lecz wyciągamy rękę, otwieramy się i poprzez rękę drugiego człowieka odbieramy nasze własne przywitanie. Więc to my, nasze jaźnie się spotykają, a nie tylko dwie ręce. Żywe ciało jest sposobem, przy pomocy którego ucieleśniam siebie jako żyjącą we wszechświecie, otwartą na rozumiany całościowo Byt, osobę. W ten sposób żywe ciało jest ciałem osobowym i gdy wymieniamy z kimś uścisk ręki, możemy później twierdzić, że spotkaliśmy go osobiście. Rozdział ciała od umysłu nie ma miejsca, o ile osobiście zamieszkujemy nasze ciało.
Ponieważ nasz ludzki byt jest zasadniczo otwarty na świat, żywe ludzkie ciało jest określone przez różne rodzaje naszego stosunku do tego, co napotykamy. Na przykład ludzka ręka, której zręczność nieskończenie przewyższa zręczność organów chwytnych zwierząt, nigdy nie jest uważana za przedmiot materialny. Istnieje ona jako ucieleśnienie takich dotykowych związków z otwartym światem jak kładzenie jej na czymś, chwytanie czegoś, podawanie jej komuś, trzymanie kogoś za rękę czy składanie rąk w geście pojednania. Widzicie więc, że części ciała i różne jego organy są ucieleśnieniem różnych powiązań z tym, co pojawia się w naszej sferze percepcji.
Nasza egzystencja w świecie wystawiająca nas na manifestację Bytu w całej jego okazałości, to otwarcie się - uważane za naturę jedynie ludzkiego umysłu - jest sprawą przede wszystkim naszego żywego ciała.
Prosty przykład. Pamiętacie, kiedy przyszliście i usiedliście w tym miejscu. Czy musieliście myśleć o tym jak usiąść? Wasze żywe ciało wiedziało już co robić i usiadło, nim wasza świadomość zmierzyła odległość między waszymi pośladkami a krzesłem, nim wasza wola miała okazję pokierować tym ruchem i nim "zobaczyliście" w waszym umyśle jak wchodzicie w kontakt z krzesłem.
Istnieje pewna "przedmyślowa" inteligencja ciała, która spontanicznie w większym czy mniejszym stopniu rozpoznaje występujące warunki, nim umysł zacznie je osądzać swą myślą. Nasze żywe ciało ujawnia nam nasze istnienie i otaczający nas świat przed jakimkolwiek świadomym poznaniem czy aktem woli.
Mówiąc za Zaratustrą Fryderyka Nietzschego: ciało jest wielkim rozumem . Jaźń żywego ciała myśli przed tym, nim wyłoni się małe ja ze swym małym rozumem i zaczyna komentować daną sytuację, która dopiero co została przez tę jaźń odkryta. Tak więc inteligencja żywego ciała wyprzedza inteligencję szacującego ego.
Aby lepiej zrozumieć inteligentną otwartość żywego ciała musimy odróżnić jego intencyjność czy ukierunkowanie, od transcendencji tegoż ciała. Intencyjność ciała jest zdolnością skupiania się na poszczególnych, występujących w świecie bytach, jak w chwili widzenia krzesła, podchodzenia do niego lub siadania na nim. Widzenie czegoś, poruszanie się w kierunku czegoś, siadanie na czymś - to są różne sposoby identyfikacji rzeczy przez żywe ciało. Te możliwości skupiania się na tym lub owym opierają się na zasadniczym doznaniu tego, że się jest w tym a nie innym miejscu i percepcji tego doznania. Znaczy to, że się jest cieleśnie obecnym jako świadomość, która ogarnia świat. Świadomość taką można nazwać transcendencją żywego ciała. Transcendencja ciała nic zamierza czegoś szczególnego w otaczającym świecie, ale jest otwarciem na pierwotną dziedzinę Bytu jako całości, które jest niezbędnym warunkiem wstępnym każdego intencyjnego odniesienia się do wielości bytów.
Moją teza jest to, że praktyka asan dotyczy szczególnie transcendencji żywego ciała. Wykonując asanę nie mamy zamiaru uczynienia tego czy owego. Asana jest cielesnym otwarciem się na całość świata, w którym żyjemy. Tak więc praktykowanie asan oznacza utrzymywanie żywego ciała w stanie "przedmyślowego", "przedświadomego" dostrojenia do Bytu jako całości.
To, co dla naszego intencyjnego zachowania się jest zawsze z góry założone i co tworzy niepozorne tło w naszym codziennym życiu, staje się teraz tematem przewodnim: otwartość żywego ciała na cały wszechświat, jego jedność i ukryte źródło, i to, jak ciało jest dostosowane do niosącej je ziemi i otaczającego nas bezmiaru.
Następnym krokiem, jaki chcę uczynić, jest analiza naszego dostrajania się do otwartego świata, które ma miejsce w praktyce asan ze zwróceniem uwagi na przestrzenność, czasowość i zakorzenienie się naszego żywego ciała oraz na to, jak są one zharmonizowane z bezmiarem Bytu, od którego pochodzi przestrzeń, czas i przyczyna.
Przestrzenność żywego ciała i jego zharmonizowanie poprzez asany
Tylko zobiektywizowane, istniejące poza umysłem ciało ma precyzyjnie zakreślone granice. Żywe ciało nie jest tak jak kamień, ograniczonym przedmiotem. Obszar ciała nie kończy się na powierzchni skóry, ale ma również swój wymiar kosmologiczny. Jak stwierdził M. Boss: "Gdy skierowuję kogoś gestem mej prawej ręki w stronę parapetu okiennego, moje cielesne istnienie jako istoty ludzkiej nie kończy się na czubku mojego palca wskazującego. Spostrzegając parapet... rozciągam swoja, cielesność daleko poza czubki palców, aż po ów parapet. W rzeczywistości sięgam nawet dalej niż wystarczyłoby to do wejścia w kontakt ze wszystkimi obecnymi - lub choćby sobie tylko wyobrażonymi - zjawiskami z mojego świata...".
Jak więc widzicie, nie tkwimy w przestrzeni tak samo jak wiszące w szafie spodnie. Nie istniejemy tu jedynie jako zwarte ciało. Zawsze jesteśmy tu i tam jednocześnie. Znaczy to, że rozszerzamy się w przestrzeni. A więc nie objawiamy się tylko w jednym miejscu przestrzeni jak wszystkie nieożywione przedmioty. Przestrzenność leży w naszej naturze. Jest ona częścią naszego bytu. Cechą naszej cielesności jest to, że rzutujemy przestrzeń w pewnym sensie ją tworząc Budujemy przestrzeń, w której żyjemy cieleśnie. Poprzez rzutowanie przestrzeni sami się sytuujemy w świecie oraz tworzymy przestrzeń dla innych bytów.
Jak już powiedziałem, asany nie są działaniem intencyjnym, rozszerzającym nasz zasięg w celu dotarcia do czegoś określonego. Podczas praktykowania asan przerywacie na chwilę swoje codzienne zajęcia bytowe, podczas których wasza uwaga jest skierowana ku różnym rzeczom występującym w przestworzu naszego świata.
Taka przerwa jest oczywista. Przestajecie się kręcić z jednego miejsca do drugiego, robiąc to i owo. Zamiast tego stajecie, siadacie lub kładziecie się i przez pewien czas wczuwacie się w położenie waszego ciała. Pozostajecie tak wsłuchując się w siebie i zaczynacie podążać drogą do zamieszkania świata w miejscu, w którym właśnie jesteście.
Podczas gdy w czasie wykonywania intencyjnych ruchów codziennego życia poruszamy się zawsze z jednego miejsca do drugiego, będąc w asanie nie poruszamy się w przestrzeni. Pozostajemy w jednym miejscu i z niego otwieramy wokół nas przestrzeń ekspandując nasz cielesny byt w różnych możliwych kierunkach i usuwając przeszkody ograniczające naszą przestrzenność.
Np. gdy wyciągamy ręce w virabhadrasanie 1 nie robimy tego chcąc zerwać jakieś wiszące wysoko nad nami owoce, czy coś w tym rodzaju. Takie wyciąganie rąk ma za cel całkowite otwarcie się w danym kierunku. Wyciągnięta ręka nie jest czymś wewnątrz przestrzeni, ale sama jest przestrzenią, rozciągnięciem naszego pola ruchowego. Przenikamy przestrzeń ponad nami. Czy wchodząc w ten wymiar przestrzeni mamy na tyle swobody, by bez przeszkód sięgnąć wzwyż? A może jednak sztywność stawów zawęża nam w tym kierunku nasze pole ruchowe przeszkadzając w objęciu będącej ponad nami przestrzeni? W taki to sposób asany rozciągają nasze pole ruchowe.
Zazwyczaj nasze pole ruchowe to mniej lub bardziej "egologiczna" przestrzeń. Wg terminologii filozofii indyjskiej ahamkara (twórca ja) panuje nad przestrzennością naszego bytu. Rzutuje on i tworzy wokół nas przestrzeń określoną przez jej podwójne utrwalenie lękiem i samoobroną. Przestrzeń taka dzieli się na dwie części: pierwszą jest dobrze chroniony nasz obszar z nasza osobą umieszczoną w absolutnym centrum, a drugą - obcy obszar innych. Pomiędzy tymi dwoma obszarami istnieje w wyobraźni mur. Ahamkara stwarza (obiektywizuje) nam pewne ograniczenie (zacieśnienie), co w wyniku daje nam uczucie fałszywego bezpieczeństwa, gdyż możemy nad tym ograniczeniem mniej więcej panować i go podtrzymywać poprzez wykonywanie rutynowych ruchów. Nie pozwalamy innym na wejście w ten zamieszkały przez nas obszar, na otwarcie go i poszerzenie o ich własną przestrzeń. Nie dzielimy się z innymi naszą przestrzenią, a raczej chcemy powiększyć obszar naszego panowania.
Asany, gdy wykonujemy je prawidłowo, pomagają w pozbyciu się mechanizmów obronnych zawężających naszą przestrzenność. Sposób, w jaki pojmujemy świat ulega zmianie. Całe ciało zmienia się w nieograniczone w swojej przestrzeni życiowej wrażliwe siedlisko zmysłów. Można poczuć wzrost i przenikanie tej przestrzeni, co świadczy o przekształcaniu się naszej wrażliwości. Uzmysłowienie sobie przenikalnej przestrzeni, w której wszystko może się ukazać takim, jakim jest, nie jest niczym innym jak przestrzenną postacią łaski. Wraz z rozwojem możliwości przydawania przestrzeni wszystkiemu, co pojawia się w zasięgu naszej obejmującej cały świat uwagi, rzeczy odlegle stają się bliższe, współodczuwamy je i dzielimy z nimi nasz byt. Nie są więc one już więcej dla nas obce. Dajemy im przestrzeń, która umożliwia promieniowanie ich istocie. I gdy ta istota - tak jak i istota wszystkiego - zaczyna do nas przemawiać, dochodzimy do zrozumienia tego, że wszystko w tym świecie mówi naszym językiem. Między nami a światem dochodzi do rezonansu, wzajemnego dostrojenia się. Jeden życiodajny oddech, prana, gromadzi w jedności wszystkie istoty.
Tworzenie "nieegologicznej" przestrzeni poprzez rozciąganie ciała w asanie może być również doświadczalną podstawą etyczną prowadzącą do religijnego wymiaru jogi, ponieważ w obcowaniu wszystkich rzeczy znajdujących się wewnątrz naszej otwartej przestrzeni możemy sobie uświadomić boskość: wszechogarniającą obecność.
Czasowość żywego ciała i wpływanie na nią poprzez praktykę asan
Znacie wszyscy taką sytuacje: przychodzicie w pośpiechu na zajęcia jogi. Jesteście zmęczeni i brakuje wam tchu. Wydaje się, że czas biegnie bardzo szybko. Ledwo za nim nadążacie. W dwie godziny później, po zajęciach, sytuacja jest zupełnie inna. Jesteście znów spokojni. Nie śpieszycie się. Czujecie się odświeżeni i wydaje się wam, że znów macie dużo czasu, który jest teraz jak szeroko i jednostajnie płynący strumień. Czas nie ucieka już tak, jak poprzednio. Teraz poddajecie się jego biegowi. Ten strumień łączy wasz czas z czasem wszystkiego, co wydarza się w naszym świecie. Przed zajęciami przeklinaliście tramwaj musząc na niego czekać, a teraz znów oczekujecie na ten sam tramwaj i nawet, gdy musicie przybyć punktualnie na wyznaczone spotkanie, nie jesteście już niecierpliwi. Spowodowane to jest ciszą w waszym sercu. Spokój, którego doświadczacie, dostraja was do płynącego czasu. Możecie podążać za naturalnym rytmem zdarzeń. Wszystko ma swój własny czas, a wy możecie go poświęcić potrzebującym go sprawom. Czas, którego uczymy się sobie dawać, stwarza spokój, a to umożliwia nam dawać czas także i innym.
To przeżycie pokazuje nam, że ćwicząc asany zmieniamy naszą percepcję czasu lub - bardziej dokładnie - zmieniamy sposób, w którym jesteśmy naszym czasem. Dlaczego tak jest?
Nasz byt cielesny nie jest bytem, który tworzy swoją własną przestrzenność jedynie poprzez rzutowanie na różne sposoby okalającej nas przestrzeni. Jako cielesne osoby różnie się też rozciągamy w wymiarze czasu. Nasz byt obejmuje teraźniejszość, przeszłość i przyszłość. Jesteśmy teraźniejszością, przeszłością i przyszłością. Jednak nie tylko jesteśmy w tych trzech czasach. Możemy też postrzegać i kształtować nasz byt w czasie.
I właśnie dlatego, że możemy swobodnie formować nasze w nim bycie, mamy też dużo możliwości ucieczki od brania na siebie odpowiedzialności za dany nam czas i gubienia naszego ja żyjąc w konflikcie z czasem, którym sami jesteśmy.
Gdy przeanalizujemy sposoby bycia w konflikcie z czasem, znów napotykamy na działanie ahamkary. Jak oddziałuje na czas osoba, która chce być środkiem świata i próbuje się całkowicie upewnić o swoim istnieniu? Zwykle chce go posiąść. Przemijalność wszystkiego stanowi zagrożenie. Sam czas zagraża ego, gdyż chcąc być pewnymi czasu, chcąc go posiąść, stwierdzacie, że jest on podobny wodzie, kiedy chcecie ją uchwycić. Widzicie, że czas przecieka wam przez palce jako nieprzerwany ciąg ulotnych "teraz". Każde "teraz" nadchodzi z "jeszcze nie" i natychmiast zanika w "już nie". Ego, które pragnie przeżyć, broni swego życia przed tym przemijaniem. Fantazjuje więc o raju w przeszłości lub przyszłości. Lub próbuje wygrać teraźniejszość coraz bardziej zwiększając ilość swych zajęć. Chce czuć puls życia niestrudzenie goniąc za kolejnymi podnietami. Jednak im bardziej próbujemy wygrać czas, tym mamy go mniej, ponieważ pozwalamy sobie na bycie. Zwiększa się nasza nerwowość i rozpacz.
Praktyka asan wiąże nas z czasem w prosty sposób. Roztrzęsienie zanika i w miarę uspokajania zaburzeń cielesnych ucicha nasz umysł, który zaczął odczuwać ukryte bogactwo Bytu. Zmienia się sposób doświadczania czasu. Czujemy rozszerzanie się czasu, spostrzegamy, że czas już nie jest tak ulotny, przeszłość i przyszłość są jednocześnie obecne w każdej chwili. Ciąg oddzielnych, ulotnych chwil zmienia się w ciągły, stały strumień nowego życia. Strumień ten może do nas dotrzeć o tyle, o ile będziemy w asanie świadomi i zjednoczeni sami ze sobą. Tak długo jak będziemy mogli pozostać w asanie niezakłóceni, wyciszeni, czas chronologiczny - jaki odmierzamy zegarem - zanika.
Dzięki czasowemu dostrojeniu się można zauważyć taki "bezczasowy" czas nawet w codziennym życiu bowiem wewnętrzne uspokojenie umożliwia nam połączenie się z rytmem środowiska poprzez naturalne wykonywanie wymaganych w danej sytuacji czynności. Można by to nazwać jednością działania: niezbyt późnego, niezbyt wczesnego, niezbyt szybkiego czy wolnego ale skupionego i zdecydowanego, które się opiera na głębokim poczuciu zjednoczenia ze wszystkim, co można wydobyć z bezmiaru Bytu.
Poza wymiarem etycznym, rozwijana przez asany czasowość ma znaczenie religijne. Daje ona przeczucie wieczności (nie przeciwieństwa czasu, ale źródła i absolutnego spełnienia się bytu w czasie), jedności czasu przeszłego, teraźniejszego i przyszłego. Im bardziej jesteśmy w stanie scalić nasze doczesne istnienie poprzez zwiększenie świadomości naszego ciała, tym bardziej żyjemy zgodnie z tym rozumieniem czasu.
ZakorzenienieOstatnia sprawa, o jakiej chcę powiedzieć, mogłaby być również pierwszą. Jednak, jak mogliście zauważyć w poprzednich częściach tego wykładu, gdy poruszałem zagadnienie przestrzenności i czasowości naszego cielesnego bytu w odniesieniu do asan, nie mówiłem tak naprawdę o różnych rzeczach. Zawsze mówiłem o jednym odczuciu, które ma wiele różnych stron. Ponieważ nie mogłem jednak omówić ich wszystkich naraz, musiałem to zrobić stopniowo - punkt po punkcie. Doszedłem więc teraz do ostatniego z wymiarów, o których chciałem tego wieczora powiedzieć. Jak inne, zawiera on w sobie całe zagadnienie: zagadnienie zakorzenienia czy ugruntowania.
Praktykowanie ucieleśniania naszej przestrzenności daje nam poczucie otwartości i wyostrza zmysł kierunku. Ale to nie wszystko. Jeśli ekspansywne otwieranie się jest prawidłowe, to zawsze pociąga ono za sobą tendencję przeciwną, którą można by nazwać inwolucją. Inwolucja jest przechodzeniem z bezmiaru ku środkowi, źródłu tej ekspansji, które jest ukryte głęboko w ciele. Jest to też ruch dośrodkowy w dół, który ciągnie ćwiczącego ku Ziemi łącząc go w ten sposób z jej głębiną.
Otwartość żywego ciała nie sięga jedynie przestrzeni zewnętrznej, ale też rozciąga się w głąb, w ukrycie. Jak pisze wielki filozof francuski Maurice Merleau Ponty: "Żywe ciało jest nie tylko naszym byciem ku światu, które nam ten świat otwiera, bowiem w tym samym momencie jest ono - 'notre ancrage dans un monde' - naszym zakotwiczeniem się w świecie". Zakotwiczenie statku oznacza nadanie mu stałej pozycji w celu uniknięcia niekontrolowanego dryfu, który mógłby doprowadzić do utraty orientacji grożącej niemożnością osiągnięcia miejsca przeznaczenia. Pozycja ta jest utrwalana poprzez wyrzucenie kotwicy, która poprzez morską głębinę sięga ukrytego dna. Aby utrzymać statek na miejscu, kotwica musi się w tym dnie zagłębić całym swoim ciężarem.
W podobny sposób zachodzi zakorzenienie się czy zakotwiczenie naszej cielesnej egzystencji.
Dzięki zmysłowi grawitacji odczuwamy nasz ciężar i sięgamy w głąb podtrzymującego nas podłoża. Daje to nam orientację i równowagę. Niekontrolowany dryf ustaje. Nieład się zmniejsza, a my zaczynamy poznawać siebie i nasze miejsce na świecie.
Ahamkara - ego - nie ufa nikomu innemu poza sobą samym w dźwiganiu swojego istnienia i skutkiem tego nie odpuszcza ciężaru ciała i przekazuje go ziemi. W rezultacie staramy się utrzymywać postawę wyprostowaną od górnych części ciała, klatki piersiowej i głowy. Poprzez asany uczymy się rozluźniać te miejsca, odkrywać ponownie prawdziwy środek ciężkości i wrastać w ziemię, aby dzięki jej podparciu rosnąć w górę.
Gurudżi porównuje ten dwoisty ruch ze wzrostem drzewa: "Praktykując asany czujesz płynącą przez ciebie energię. Czujesz jak ona działa, jak płynie, W drzewie energia płynie od nasienia aż do liści. Mające kontakt z atmosferą liście przekazują wyzwoloną w nich energię z powrotem poprzez gałęzie i pień do korzeni, a korzenie wywołują dalszy wzrost drzewa, jego kwitnienie i owocowanie" . Drzewo jest bardzo dobrym przykładem tego, jak procesowi otwierania się i wzrastania towarzyszy tajemniczy ruch ukrytych korzeni w głąb gruntu.
Tylko o tyle o ile mamy w każdej asanie kontakt z podłożem, ruch wyciągania się nie jest poszerzaniem ego, które się popisuje i dogadza sobie poczuciem wyczynu i swojej wzrastającej siły. Wejście w kontakt z podłożem zapewnia nam pewne uwolnienie i specjalny rodzaj lekkości w podejmowanym wysiłku. Jest to ta sama lekkość która przychodzi, gdy człowiek pozbywa się swego egocentryzmu. Pozwalacie ziemi by was podtrzymywała i dzięki temu nie potrzebujecie tracić energii próbując silą swej woli utrzymywać się w wyprostowanej postawie.
Oczywiście, skierowanie się ku środkowi ciężkości i kontakt z podłożem wiąże się z przestrzennością. Tylko będąc dobrze w środku (ześrodkowanymi) możemy wyjść naprzeciw innym by tom jako rozluźnieni, otwarci i wrażliwi Życie bez środka ciężkości jest zbyt mało bezpieczne i zbyt podatne na zakłócenia zewnętrzne, by mogło znieść tę przestrzenność. Tylko wtedy, gdy uda nam się dobrze związać z podłożem, możemy zacząć pozwalać na istnienie innych bytów nie musząc lgnąć do innych (ludzi) z obawy o utratę ich poparcia. Wejście w kontakt z podłożem oznacza możliwość stanięcia na własnych nogach.
Również wyciszenie, które wskazuje na nasze dostrojenie się do przepływającego czasu może być osiągnięte jedynie dzięki procesowi wejścia w kontakt z. podłożem.
Jak mówi Donna Holleman: "Przy zatopieniu się całego ciało w jego prawdziwym środku ciężkości od razu odczuwalny ześrodkowanie ciała i umysłu, które nie ulegają wahaniom - są stabilne. To zatapianie nie oznacza zawalenia się. Kręgosłup pozostaje wyprostowany wbrew przyciąganiu grawitacyjnemu, ale niepokój ciała jest uśmierzony." (Centering Down. 15).
Co się tyczy naszego życia moralnego, to praktyka wchodzenia w kontakt z podłożem oznacza praktykę pokory. Słowo pokora (po angielsku: "humility" - tłum) pochodzi od łacińskiego słowa "humus" oznaczającego ziemie. Pokora jest więc urzeczywistnieniem naszej przynależności do ziemi. Możemy się zniżyć do ziemi tylko wtedy, gdy przezwyciężymy naszą arogancję i dumę. Przemieszczając środek naszej cielesności w dół, ku ziemi usuwamy "egologiczną" strukturę naszego istnienia aby zjednoczyć się z ziemią. Z punktu widzenia gruntu, na którym stoimy nie ma nikogo poniżej ani nikogo powyżej nas; wszyscy mamy to samo. A więc ziemia uczy nas równości. Im lepiej opanujemy asany, tym głębsze jest doświadczenie kontaktu z podłożem, jak i też poczucie równości.
Na religijną stronę doświadczenia zakorzenienia wskazuje Gurudżi w swojej wypowiedzi: "Do mistrzowskiego ich (asan) opanowania dochodzi się po nieprzerwanej praktyce prowadzącej do ustania wysiłku. Przy takim mistrzostwie w pozycjach umysł jest w Panu Anancie, który - według mitu - trzyma mocno glob ziemski na swoim kapturze. Także i początkujący praktykant tęskni za taką niezachwianą statecznością." (Yoga Sutra of Patanjali. 51). Cielesne odczucie podłoża, które nas utrzymuje i zapewnia nam równowagę, otwiera drzwi świadomości nieskończonego, najwyższego Bytu. który utrzymuje ziemię wraz z jej wszystkimi istnieniami.
Podsumowanie
Pozwólcie, że na koniec podsumuję rezultaty naszych filozoficznych dociekań.
Praktykowanie asan znaczy praktykowanie naszej prawdziwej, cielesnej, ludzkiej egzystencji. Oznacza to pracę nad swoimi blokami i przeszkodami, kleszami, które powstrzymują naszą istotę od promieniowania. Dobrze rozumiana praktyka asan powoduje wyzwolenie od złych postaw powodowanych przez ahamkarę zakłócającą nasz cielesny byt. W ten sposób asany pomagają nam żyć w prawdzie, w jawności Bytu. Dzięki asanom ukazuje się nam ta jawność Bytu i jest cieleśnie doświadczana jako otwarty bezmiar, jedność wszystkich wymiarów czasu i jako utrzymujące wszystko - podłoże. Ćwicząc asany uczymy się odpowiadać na bezmiar Bytu poprzez: otwieranie się, skupianie się na zawierającej w sobie przeszłość i przyszłość teraźniejszości oraz ufne zakorzenianie się w głąb Bytu.
(On the Philosophical Dimensions of Asana)Zapis wykładu wygłoszonego przez Karla Baiera na Zjeździe "Euroyoga '93" w Londynie