Nie zatrzymasz wiatru... Zatrzymaj GMO!
czwartek, 6 maja 2010
Nie zatrzymasz wiatru, pszczół, ptaków… Nasiona skażone GMO mogą każdą drogą przedostać się na twoje naturalne ekologiczne uprawy, wnikając w strukturę ich genów, niszcząc je raz na zawsze. Mało tego, niszcząc planetę i nasze zdrowie. O tym jak tragiczne skutki może spowodować rozprzestrzenienie się na uprawy zmodyfikowanych nasion Monsanto (jednego z największych koncernów biochemicznych), przekonał się Percy Schmeiser - kanadyjski rolnik, poseł do parlamentu prowincji. Na całym świecie stał się symbolem i rzecznikiem walki niezależnych rolników o swoje prawa oraz zwolennikiem surowych regulacji i obowiązków dotyczących odpowiedzialności za uprawę roślin zmodyfikowanych genetycznie. Za prowadzoną od 1998 walkę przeciwko modyfikacjom genetycznym w rolnictwie, w 2000 roku otrzymał Nagrodę im. Mahatmy Gandhiego a w 2007 wraz ze swoją żoną Louise został odznaczony Alternatywną Nagrodą Nobla.
16 kwietnia br. mieliśmy zaszczyt gościć pana Schmeisera w Polsce, między innymi na spotkaniu w warszawskim SGGW, podczas którego opowiedział nam swoją poruszającą historię, niosąc nam ostrzeżenie przed fałszywą polityką Monsanto oraz zagrożeniami jakie powoduje użycie w rolnictwie nasion GMO.
Jedne z głównych haseł Monsanto, mówią, że dzięki zastosowaniu innowacyjnej technologii, farmerzy i rolnicy z całego świata będą mogli produkować więcej, lepiej i szybciej. Wszystkim, którzy zdecydują się na współpracę z koncernem, obiecują sukcesy, zdrowsze jedzenie i paszę dla zwierząt bogatszą w błonnik, przy jednoczesnej redukcji negatywnego wpływu na środowisko. Natomiast główną ideą Monsanto jest niezwykle wzniosłe hasło, obiecujące możliwość wyżywienia całego świata. Wszystko to brzmi zachęcająco, jednak prawda jest zupełnie inna.
Percy Schmeiser opowiedział nam swoją historię wieloletniej walki z koncernem Monsanto. W Kanadzie GMO zostało wprowadzone do rolnictwa w 1996 roku, zmiany dotyczyły uprawy kukurydzy, soi, rzepaku i bawełny. Każdy rolnik miał wolność wyboru co do własnych upraw. Percy Schmeiser wraz z żoną Louise od pięćdziesięciu lat produkują różne odmiany nasion rzepaku. W 1998 roku okazało się, że ich nasiona są skażone GMO. Szybko dowiedziało się o tym Monsanto, wytaczając rolnikowi proces przeciwko naruszeniu ich patentu na modyfikowane genetycznie nasiona rzepaku. Okazało się, że dwa lata wcześniej Monsanto sprzedało licencję jednemu z sąsiadów. Nie wiadomo jak nastąpiło skażenie pól pana Schmeisera: nasiona mogły zostać przeniesione przez wiatr, pszczoły, ptaki, a także w trakcie transportu na rynek. Sprawa znalazła się w sądzie Kanady, sąd orzekł, że nie ma znaczenia w jaki sposób nastąpiło skażenie. Zgodnie z prawem, Monsanto, jako posiadacz patentu staje się właścicielem plonów skażonych tymi nasionami. Nieważna jest własność rolnika, nie ma znaczenia również poziom skażenia, nawet jeśli 1% plonu został skażony - wszystko przechodzi na własność Monsanto. Sąd orzekł również, że patent Monsanto jest ważny nawet w przypadku, gdy przejdzie do form wyższych: na ptaki, pszczoły, zwierzęta a na nawet ludzi… W tym momencie walka Schmeisera przestała być tylko sprawą w obronie naturalnych nasion, stała się również walką w obronie ludzkiego życia. Percy wraz z żoną walczyli o prawa rolników do używania własnych nasion i genów przez 7 lat.
- W tym czasie Monsanto robiło wszystko, by zniszczyć mnie i moją żonę, próbowali przejąć całą naszą własność: ziemię a nawet budynki - mówi Percy - ich ludzie obserwowali nas, naszą pracę, grozili nam. Dzwonili do mojej żony, mówiąc , że obserwują jej każdy krok, wysyłali maile z groźbami. Grozili również naszym sąsiadom, straszyli ich że jeśli nam pomogą, spotka ich to samo co nas. To nie tylko proces o nasiona ale przede wszystkim o łamanie zasad wolności człowieka.Monsanto zażądało miliona dolarów odszkodowania za bezprawne użycie ich patentu. Po długich rozprawach, Sąd Główny zadecydował, że nie musimy płacić Monsanto miliona dolarów, to oni mieli zapłacić poszkodowanemu 2 miliony $ kanadyjskich, a poszkodowany miał wypłacić Monsanto pół miliona, choć to Monsanto powinno ponieść koszty rozprawy, jako organ, który wystąpił do sądu. Jednak to nie był koniec walki, w 2005 roku państwo Schmeiser wytoczyli proces przeciwko Monsanto, to był pierwszy proces na świecie, przeciwko temu koncernowi, do tej pory to Monsanto procesowało się z farmerami.
- Powiedzieliśmy w sądzie: zanieczyściliście nasze pola to teraz oczyśćcie je - relacjonował pan Percy - przedstawiciele Monsanto zapewnili, że oczyszczą pola, pod warunkiem, że podpiszemy z nimi kontrakt, według którego nigdy nie będziemy mogli wystąpić przeciwko Monsanto ani mówić o tym, co nam zrobili. Oczywiście, nie zgodziliśmy się na te warunki, zdecydowaliśmy, że sami wyrwiemy ręcznie z 25 ha pola każdą pojedynczą roślinkę a potem wystawimy Monsanto za to rachunek. Po długich sporach, wręcz mistrzowsko wydłużanych przez prawników Monsanto, wygraliśmy ten proces i otrzymaliśmy odszkodowanie. Monsanto. - bilionowa korporacja musiała zapłacić nam rachunek za oczyszczanie pola w wysokości 640 $ kanadyjskich, co było dla nich poniżające.
Niestety, większość rolników nie ma pieniędzy na procesy przeciwko Monsanto, korporacja skutecznie ich zastrasza, siejąc prawdziwy terror w całej Kanadzie, tylko kilku rolników spośród setek społeczności rolniczych miało odwag ę przeciwstawić się Monsato. Na szali muszą położyć wszystko.
- Znam około stu przypadków w Kanadzie całkowitego zrujnowania rolników. Nigdy żadna korporacja nie miała takiej siły. W Kanadzie zapanowała nowa kultura strachu - mówi pan Percy z przejęciem w głosie - ich celem jest całkowita kontrola nad produkcją nasion na całym świecie. Rolnicy, którzy podpisują kontrakty z firmą Monsanto, automatycznie stają się ich niewolnikami, tracąc prawo do wolności. Rolnik nie ma już takich praw jak wcześniej, musi wnosić opłaty licencyjne, kupować tylko środki chemiczne i nasiona wyprodukowane przez Monsanto. Jeżeli rolnik złamie któryś z tych punktów, Monsanto ma prawo zabrać jego plony, lub spalić je, a właściciel nie może powiedzieć o tym nikomu, ani podać Monsanto do sądu. Naukowcy pracujący dla Monsanto mogą w każdej chwili wejść na ich pole i pobrać próbki, gospodarstwa pozostają również pod stałą obserwacją specjalnej policji, wysyłanej przez koncern.
- Monsanto zależy na burzeniu więzi społecznych, budowaniu powszechnego strachu i braku zaufania. W broszurach Monsanto można znaleźć informacje w stylu: "jeżeli dowiesz się, że twój sąsiad ma nielegalne nasiona Monsanto, musisz o tym jak najszybciej nas poinformować". Podobne komunikaty można usłyszeć w telewizji i radiu, Monsanto obiecuje prezenty donosicielom, słyszałem, że w nagrodę za donos otrzymują od Monsanto np. skórzane kurtki…
Jeżeli Monsato dowie się o tym, że ktoś używa ich nasion, od razu podaje go do sądu, jeżeli to tylko podejrzenia, właściciel otrzymuje propozycję nie do odrzucenia, adekwatną do wielkości upraw: "jeśli wyślesz nam 100 tysięcy $, unikniesz procesu w sądzie, jeżeli powiesz o tym komuś, Monsato zrobi wszystko żeby ci zaszkodzić". Farmerzy tracą zaufanie do swoich sąsiadów, każdy może na ciebie donieść, każdy może być twoim wrogiem a jego pola skażone nasionami Monsanto. Rolnik uprawiający GMO nie może wykupić ubezpieczenia, jeżeli skazi pole sąsiada, według prawa musi zapłacić mu odszkodowanie, ale w sądzie trzeba to uzasadnić, co jest praktycznie niemożliwe.
Na pytania jak wygląda aktualna sytuacja rolnictwa w Kanadzie 14 lat po wprowadzeniu GMO, Percey Schmeiser przedstawił nam smutną relację:
- Drastycznie zmalały plony, zwłaszcza rzepaku i soi, wartość odżywcza rzepaku i innych roślin zmalała dwukrotnie, w porównaniu do wcześniejszych upraw. Trzeba używać 3 razy więcej chemii rolnej (pestycydów), ponadto już w drugim roku po wprowadzeniu GMO, rozwinęły się superchwasty, 3 różne rodzaje genów znalazły się w jednej roślinie, superchwasty są odporne na pestycydy, dlatego zwalczenie ich wymaga użycia bardzo toksycznej chemii. Ponadto rośliny te przeszły do miast, parków, cmentarzy, są właściwie wszędzie.
Te słowa wywołały oburzenie. A więc co z uprawami ekologicznymi i organicznymi? Ich koegzystencja z uprawami skażonymi GMO jest niemożliwa! Geny GMO są genami dominującymi, więc skażenie jest nieuniknione i następuje bardzo szybko. Pozornie rolnicy w Kanadzie mają prawo wyboru co do rodzaju rolnictwa jakie chcą uprawiać. Pomimo faktu, że od czternastu lat rząd Kanady nie zezwolił na modyfikacje genetyczne innych roślin takich jak ryż czy pszenica, wiele warzyw, takich jak: kapusta, rzodkiew, rzepa czy kalafior już dawno zostały skażone. Według zapewnień pana Schmeisera w Kanadzie nie ma już "czystych" upraw rzepaku i soi a organiczni farmerzy nie mają skąd skupywać naturalnych nasion. Percey wspomniał o wspólnym procesie złożonym przez rolników ekologicznych, którzy nie mogli uprawiać i sprzedawać ekologicznego rzepaku, a nawet miodu, zarówno w kraju jak i za granicą.
- Pszczoła nie wie, która roślina jest GMO - zażartował pan Percey - dzisiaj w Kanadzie, żeby uprawiać rzepak, soję czy kukurydzę, albo trzeba przystać na GMO, albo trzeba znaleźć nowe uprawy, rynki zbytu, maszyny. Większość upraw GMO przeznaczonych jest na bio paliwa, bo ludzie nie chcą tego jeść. To paradoks, że dobre gleby są wykorzystywane do uprawy surowców przemysłowych. Nikt już nie używa oleju rzepakowego. Ponadto w skażonym rzepaku znajduje się gen odporny na antybiotyki, który wdychamy wraz z powietrzem. Rząd Kanady zakazał użycia tego genu, ale już jest za późno… Pan Schmeiser wspomniał również o innych rodzajach genów, m.in. gen determinator, za którego sprawą nasiona mają zastosowanie jednoroczne, a do użycia którego Monsanto próbowało uzyskać prawo 3 lata temu. Jest to jeden z najniebezpieczniejszych genów, dodatkowo w połączeniu z innym genem "nabieraczem" roślina nie wyda nasion, dopóki nie zastosujemy specyficznej chemii. Wszystkie te geny stanowią poważne zagrożenie dla innych gatunków na ziemi, w końcu życie pochodzi z nasion.
- Wierzymy, że około 65-ciu produktów w Kanadzie jest modyfikowanych genetycznie, aby przetransportować gen trzeba użyć bakterii lub wirusów, w ten sposób są one wprowadzane do jedzenia. Żyjemy w epoce kłamstwa, nie wiemy co znajduje się w naszym jedzeniu. W Ameryce Północnej nie ma obowiązku znakowania żywności, w U.S.A. wprowadzono zakaz informowania o obecności GMO w pożywieniu. W odwrotną stronę również nie można było znakować, rolnicy byli wręcz karani za używanie napisów GMO free. Niektórzy naukowcy są przekupywani przez Monsanto, jeden z członków rządu, pracujący w inspekcji spożywczej napisał pozytywną opinię dla Monsanto, orzekającą na rzecz GMO, za którą podobno otrzymał 30 tysięcy $.
Rzeczywistość jest zakłamana, nie można ufać ani autorytetom ani sąsiadom, to wszystko wydaje się niewiarygodne, nierealne, a jednak są to fakty. Monsanto jawi się jako Big Brother z powieści Georga Orwella, który odbiera wolność jednostkom a zarazem całym społeczeństwom: obserwuje, zastrasza, przekupuje, fałszuje i manipuluje by w końcu zniszczyć.
Co można zrobić, żeby zatrzymać GMO? To pytanie pojawia się na każdym kroku. W Polsce pracują nad tym problemem m.in. członkowie Stowarzyszenia Forum Rolnictwa Ekologicznego i Zarząd Związku Zawodowego Rolników Ekologicznych, którzy wciąż zabiegają o poparcie kampanii anty-GMO przez polityków, jednak większość polityków nie okazuje żadnego zainteresowania tym tematem. Zbliżają się wybory i wielu z nas poszukuje leadera, dla którego nasze dobro i dobro natury będą ważniejsze niż pieniądze wielkich koncernów, takiego, który nie pozwoli na skażenie "nasionami kłamstwa" naszej planety a także nas samych.
Percy Schmeiser przyniósł nam ostrzeżenie ale i pocieszenie, zagrzał nas do walki z GMO, swoim przykładem heroicznej walki pokazując, że można jeszcze coś zmienić. Po 14-tu latach zmagań z GMO w Kanadzie coś się zmieniło: po pierwsze - rząd Kanady nie wpuścił do środowiska żadnego nowego gatunku skażonego GMO, po drugie: ludzie są świadomi zagrożeń do jakich prowadzi użycie ziaren genetycznie modyfikowanych, czyli można mówić tu o świadomej konsumpcji. Teraz pora na nas.
- Przyjechałem was ostrzec - mówi z przejęciem w głosie Percy Schmeiser - w 1996 roku nikt nie ostrzegł Kanady przed skutkami wprowadzenia GMO. Macie wybór, za dwa lata nie będziecie mogli powiedzieć, że nie wiedzieliście czym to grozi. GMO wprowadzone raz do środowiska, pozostaje w nim na zawsze. Jeżeli w Europie wprowadzicie GMO, nie pomoże nawet założenie pasów buforowych, nic tego nie zatrzyma, wtedy możecie zapomnieć o gospodarstwach ekologicznych i organicznych. Musimy myśleć o przyszłych generacjach.