Po pierwsze joga, po drugie... przyjaźń
środa, 15 marca 2017
Dwie różne kobiety, dwie silne osobowości, jedna pasja - oto słowa, które najlepiej opisują Paulinę Holtz i Ewelinę Godlewską, autorki książki "Po pierwsze joga", wydanej przez wydawnictwo Publicat. Postanowiliśmy zapytać je o początki i dotychczasowy przebieg ich fascynującej jogowej przygody.
Czy Waszym zdaniem rośnie popularność jogi w Polsce?
E.G.: Ja obserwuję ponowny "boom". Było lekkie poruszenie kilka lat temu, ale teraz idzie duża fala. Super! O to chodziło. Zależało mi bardzo, żeby ludzi z jogą oswoić, pokazać, że jest ona "fajna", ba!, fascynująca! Zawsze jednak uważałam, że nie da się nikogo na siłę namówić, trzeba to poczuć. Na zachodzie joga jest modna i nie bałabym się tutaj tego słowa, bo to dobra moda. Nasza książka "Po pierwsze joga" też od początku miała być lekka, jasna, radosna, atrakcyjna, dostępna.
P.H.: Zdecydowanie tak! Joga przestała być w świadomości ludzi jakimś mistycznym, dziwacznym i niebezpiecznym szamaństwem, a stała się wspaniałym remedium na pośpiech i stres. Coraz więcej ludzi zakochuje się w jodze.
Jak zaczęła się Wasza przygoda z jogą?
Ewelina Godlewska: Ja pierwsze, dość nieświadome kroki stawiałam jeszcze w liceum. Z tego, co pamiętam, nie miałam nawet maty, a lekcje prowadzili piękni Amerykanie z programu ZoneClub prosto z niebiańskiej plaży. Ich atrakcyjność, jak również to, że szybko zaczęłam zauważać, jak moje ciało się zmienia, sprawiły, że godzinna joga stała się moim rytuałem. Niestety zaniedbałam to i powróciłam na matę dopiero na drugim roku studiów. Ale wtedy zakochałam się już na zawsze. Do tamtej pory mówiłam, że na jogę trafiłam przypadkiem, a dziś wiem, że to przeznaczenie.
Paulina Holtz: I u mnie to był przypadek albo... zrządzenie losu. Zależy, kto w co wierzy. Do jogi dojrzewałam dobrych kilka miesięcy, często rozmawiałam o jej zaletach z moją kosmetyczką, joginką. I tak, z miesiąca na miesiąc coraz częściej podpytywałam o jakieś "ćwiczenia", które miały pomóc mojemu spiętemu (na pole dance) ciału się zrelaksować. Któregoś dnia zapytałam o możliwość chodzenia do niej na zajęcia. I tu los, mądrość owej koleżanki albo jakieś jeszcze inne siły kazały jej polecić mi Ewelinę, wówczas jej współlokatorkę, młodziutką nauczycielkę jogi. I co się stało? Zaczęła się moja wspólna, kilkuletnia już jogowa podróż.
Który styl jogi należy do Waszych ulubionych?
E.G.: Szkoliłam się i prowadzę zajęcia głównie w stylu Iyengara, bardzo pociągało mnie w nim jego dążenie do zbudowania perfekcyjnej asany. Perfekcyjnej, ale zdrowej, komfortowej, bezpiecznej. Uważam, że to konieczna baza, żeby szukać dalej. Teraz odnajduje się bardziej w Vinyasa i wszelkim flow. Taka energia płynie we mnie po tych 10 latach.
P.H.: W tej kwestii podążam za Eweliną i ślepo jej ufam. Nasze temperamenty się zgadzają, Ewelina świetnie rozumie moje potrzeby, a ja chętnie się od niej uczę.
Czy przyjaźń ułatwia wspólne ćwiczenie? Czy wspólna pasja jednoczy?
E.G.: Naszym wspólnym spotkaniom jogowym chyba nie ułatwia... Zawsze jest tyle ploteczek i ważnych rzeczy do omówienia, że ćwiczenia to tak przy okazji... Żartuję, oczywiście, pomaga - przede wszystkim następuje ta odżywcza wymiana energii. Obopólna motywacja, swoboda bycia, komfort i zaufanie to warunki rozwoju, doskonalenia się.
P.H.: Tak, jak piszemy w naszej książce "Po pierwsze joga" - z nauczycielem jogi musisz mieć chemię. Bez tego ta przygoda jest niepełna. Musi być przepływ pozytywnej energii. Ogromnie sobie cenię naszą relację i wzajemne zaufanie.
Czy można ćwiczyć z książką zamiast pójść na zajęcia z trenerem?
E.G.: Nauka jogi pod czujnym okiem trenera, nauczyciela zawsze jest najlepszą opcją, szczególnie na początku. Książka będzie wtedy czymś w rodzaju ściągi. Niestety nie wszędzie mamy dostęp do instruktorów i wtedy może ona stać się naszym przewodnikiem. "Po pierwsze joga" jest już od ponad roku na rynku, co chwilę docierają do nas informacje od czytelników, że z nią ćwiczą. To jest najlepsze potwierdzenie, że jej prosty język, rzeczowa treść i czytelne zdjęcia tworzą spójną całość i zachęcają do praktyki.
P.H.: Zdecydowanie nic nie zastąpi pracy z trenerem. Jednak często nie mamy do niego dostępu lub nie umiemy sami w domu wymyślić sesji treningowej, a mamy potrzebę poćwiczyć. Wtedy książka bardzo się przydaje. Myślę, że dokładne wskazówki też mogą być pomocne tam, gdzie instruktor jogi nie tłumaczy wejścia w asany zbyt precyzyjnie, a my chcemy zgłębiać naszą wiedzę.
Czy Wasi bliscy i znajomi też złapali bakcyla i zaczęli praktykować?
E.G.: Wielu moich znajomych zaczęło ćwiczyć lub zarzekają się za każdym razem, kiedy mnie widzą, że to zrobią. Śmieję się, że stałam się trochę ich "wyrzutem sumienia", ale jeśli ma to im pomóc, by... pomogli samym sobie, to mogę śnić im się po nocach. Ja przyjęłam strategię pokazywania, jak żyje się z jogą, zachęcania przede wszystkim swoim życiem i wizerunkiem, ale bez narzucania się i namawiania. To działa!
P.H.: Oczywiście! Od początku ćwiczy z nami moja mama i moja przyjaciółka. Przez te kilka lat przewinęło się sporo znajomych. Niektórzy zostali na długo, inni na krócej. Ale z pewnością wszyscy, którym bliski jest ruch, patrząc na moją pasję i efekty w postaci sprawnego ciała, wykazują zainteresowanie jogą. Czasem proszą o porady. Na zajęciach kettlebells, które prowadzę, zawsze włączam elementy jogi do rozgrzewki lub rozciągania.
Jak rozwija się Wasza osobista praktyka jogi?
E.G.: Moja ostatnio bardzo! Ale potrzebowałam do tego 4 lat innych sportów, m.in. biegania, crossfitu i wyjazdu do Stanów Zjednoczonych, by znowu stanąć na macie jako uczennica. Teraz znowu szukam, bawię się, doświadczam, ale mam przy tym większą radość, lekkość i odwagę. A jako nauczyciel więcej pewności i wiary.
P.H.: Dla mnie joga jest jedną ze sportowych ścieżek. Świadomie mówię "sportowych", a nie duchowych, bo na razie jestem w tym aspekcie raczkująca. Dlatego ciężko mi pisać o rozwoju. Na razie świadomość ciała, umiejętność łączenia ruchu z oddechem, włączanie elementów jogi do innych treningów oraz możliwość samodzielnego leczenia się z różnych napięć i dyskomfortów jest tym, co sprawia mi największą radość.
Książka " Po pierwsze joga" doczekała się dodruku. Polecamy !