Moje pierwsze zajęcia jogi. Monika Anna Zet
czwartek, 12 grudnia 2013
Publikujemy drugi z nadesłanych na Konkurs "Moje pierwsze zajęcia jogi" tekst. 15 grudnia jury czyli Ania Gładysz i Justyna Moćko ogłoszą laureatów, którzy dostaną w nagrodę książkę "Jedz, módl się, jedz" Michaela Bootha. Czytelników zapraszam na fb, gdzie możecie głosować, który z autorów dostanie audiobooka pod tym samym tytułem
Pierwszą lekcję dała mi moja kotka, która nomen omen ma na imię Joga. Adho Mukha Svanasana i Urdva Mukha Svanasana w jej wykonaniu to ideał, do którego mnie samej bardzo daleko. Oglądanie kocich asan jest dla mnie inspiracją i daje mi asumpt do regularnych ćwiczeń, choć wielokrotnie miejscem na macie muszę dzielić się z moją mruczącą nauczycielką.
Największe zaskoczenie po pierwszej lekcji jogi? Oddech. Powietrze wypełniające wszystkie komórki ciała. Wrażenie jakbym na nowo uczyła się oddychać; może po raz pierwszy pełną piersią. Zaskoczenie i niedowierzanie, że tak prosta, codzienna czynność może kryć w sobie tyle tajemnic. Odkryłam wtedy, że oddychanie to rzecz najprostsza pod słońcem i piekielnie skomplikowana jednocześnie. Oczywiście zakurzone, zastane mięśnie i stawy dawały się we znaki, ale oddech przynosił ulgę i dawał nadzieję, że z każdym dniem będzie lepiej, a skumulowana energia pozwoli na systematyczne przesuwanie granicy bólu i dyskomfortu. Pierwszy raz był jak układanie puzzli. Jeszcze nie wszystkie kawałki do siebie pasowały, ale już pod powiekami miałam wyobrażenie całego obrazka, przeczucie, jak może wyglądać prawdziwa harmonia.
Tak naprawdę każda sesja niesie ze sobą element nowości i wciąż dowiaduję się czegoś nowego o sobie i o ciele, którym podróżuję.
"Każdy przecież początek to tylko ciąg dalszy, a księga zdarzeń zawsze otwarta w połowie" (W. Szymborska).
Monika Anna Zet