"Prawdziwe zainteresowanie dobrem innych" - 10 marca 2009 r - 50 rocznica Powstania w Tybecie.
środa, 4 marca 2009
W grudniu 2008 roku Dalajlama po raz trzeci gościł w Polsce. W napiętym harmonogramie Jego wizyty było miejsce na wywiady dla rozgłośni radiowych, wykłady dla mieszkańców Wrocławia, Warszawy. Zamieszczam kilka wybranych przeze mnie cytatów z Jego wypowiedzi. Są przejmujące, szczególnie w kontekście zbliżającej się 50 rocznicy Powstania w Tybecie (10 marca).
10 marca 2009 roku przypada 50 rocznica wybuchu powstania w Lhasie przeciwko trwającej dekadę chińskiej okupacji. Dziesiątki tysięcy Tybetańczyków zebrało się, aby bronić Dalajlamy i ogłosić niepodległość Tybetu. Agresywna reakcja chińskiej armii była bezpośrednią przyczyną ucieczki Dalajlamy na wygnanie, a w następstwie powstania - 86 000 Tybetańczyków zostało zabitych.10 marca przypada również 50 rocznica życia na wygnaniu dziesiątek tysięcy ludzi, którzy uciekli z Tybetu i 50 rocznica walki i odważnego stawiania oporu przez tych, którzy w nim zostali.
Pokój to nie prosty brak wojny, gwałtu i przemocy. O pokoju mówimy, kiedy mamy możliwość do zaatakowania i zniszczenia, ale przez rozwagę tego nie robimy. (..) Droga do światowego pokoju wiedzie przez każdego człowieka z osobna. Pokój musi wyrastać z naszych działań. Działania to z kolei efekt motywacji, a te mają swój fundament w ludzkich uczuciach i emocjach. Kiedy kierują nami nienawiść, zła wola, zazdrość i chciwość, to potęgują w nas moc destrukcyjną. Kiedy jednak pamiętamy o zasadach prawdy, sprawiedliwości, zaufania i współczucia, nasz umysł pozostanie czysty. A pokój własnego umysłu jest niezbędny dla zaprowadzenia wszelkich innych, również tego międzynarodowego
(..) Jest dowiedzione, że nadmiar nienawiści i gniewu zżera nasz układ immunologiczny. Spokój i współczucie są natomiast kluczem do jego wzmocnienia.Siebie samego podał jako przykład: - Kiedy miałem operację woreczka żółciowego, zabieg się komplikował. Ale już po dwóch tygodniach nie było śladu po operacji. Lekarze dziwili się, jak to możliwe. A ja jestem przekonany, że wpłynął na to stan mojego umysłu. Wyciągnijcie z tego wnioski
Dalajlama pokazał się jako człowiek z ogromnym dystansem do siebie. Tych, którzy w związku z jego obecnością liczyli na transcendentalne doznania, ostudził na samym początku: - Nie mam nic szczególnego do zaoferowania, więc proszę - nie spodziewajcie się zbyt wiele. Oczywiście bywają ludzie, którzy przypisują Dalajlamie jakieś cudowne moce, ale to bzdura. Są i tacy, którzy myślą, ze jego ręce posiadają moc uzdrawiania. To bzdura kolejna. Zapewniam, że jeśli miałbym takie moce, testowałbym je przede wszystkim na samym sobie.
Wrocław, 9.12. 2008 Rodząc się, każdy ma taki sam potencjał ludzkiej miłości - mówił posłom duchowy przywódca Tybetańczyków. I przypomniał, że Stalin, Hitler czy Saddam Husajn też kiedyś byli dziećmi.
Apelował, by wprowadzać Chiny w główny nurt światowej demokracji, wspierając intelektualistów i działaczy, którzy domagają się zmian. - Chiny mogłyby zyskać szacunek i autorytet. Ale same sobie szkodzą, zachowując się nie jak mocarstwo, ale jak małe państwo. Potrafią oburzyć się za parę artykułów w gazetach - mówił.
Sejm Rzeczpospolitej Polskiej, 10.12.2008
Łukasz Konarski: Na listopadowym spotkaniu tybetańskiego parlamentu słychać było wiele głosów domagających się niepodległości dla Tybetu. Jak długo Tybetańczycy będą czekać aż Chiny zmienią swoją politykę?
Dalajlama: Jak już wspomniałem, na spotkaniu z różnymi delegatami po konferencji, nadchodzące dwadzieścia lat będzie przełomowym okresem. Oznacza to, że myślimy w perspektywie jednego, dwóch pokoleń. Pokolenie może przeminąć, naród jednak pozostaje tak jak to miało miejsce przez blisko 60 lat. Proszę spojrzeć: przeminęło już parę pokoleń, jednak tybetański ruch oporu i resentyment do Tybetu pozostał. Przywołać tu można położenie, historię i więzy cywilizacji tybetańskiej, liczącej niekiedy 7000 lat. W tym czasie Tybet był powiązany z Chinami przez około 2000 lat. Czasami te relacje były dobre, czasami trudne. Jednak trudności na taką skalę jak teraz nie mieliśmy nigdy. Ale Tybet przetrwał. Jednak między latami pięćdziesiątymi, kiedy armia chińska wkroczyła do Tybetu, a dniem dzisiejszym zaszła duża zmiana. Nastąpiła nowa era przekazywania informacji. Teraz cokolwiek wydarzy się tam, w przeciągu ułamka chwili okrąży świat. Mamy większą solidarność między narodami - istnieje współczucie i zainteresowanie cierpieniem innych. Nie ma uprzedzeń nacjonalistycznych. To są pozytywy. I najważniejsze - coraz więcej Chińczyków okazuje swoje zatroskanie nami i sympatię. Na przykład - po kryzysie 10. marca pojawiło się wiele chińskich artykułów okazujących swoje współczucie.
Łukasz Konarski: Kilka godzin temu Wasza Świątobliwość powiedział, że świat powinien rezygnować ze zbrojenia. Dlaczego?
Dalajlama: Rozbrajanie się? A jaki jest cel zbrojeń? Zabijanie. Motywem sięgania po broń jest zawsze złość i nienawiść. (…)
Dopóki będzie istniała nienawiść, podejrzenie, złość, dopóty będzie istniało zbrojenie. Jeżeli nie zaufamy naszym wrogom, to sami będziemy czyimś wrogiem, niezależnie od tego, czy jesteś w stanie zmieść swojego przeciwnika z powierzchni ziemi. Zabijając innych zabijamy samych siebie. (..)
Rozmawiamy w tej chwili jak równy z równym. Z mojej strony jestem zawsze gotowy rozmawiać z każdym. Strona tybetańska nie ma nic do ukrycia. Jesteśmy przy tym szczerzy. Naszym podstawowym założeniem nie jest to, że jedna strona wyjdzie przegrana, druga wygrana. My wierzymy w rozwiązanie dające profity obydwu stronom, czy zwycięstwo wszystkich. Chińczycy mają błędne pojęcie o naszym podejściu. Około 10 lat temu na uniwersytecie Hoovera było spotkanie z chińskim studentem, profesorami i nauczycielami. Po wspólnej dyskusji, po tym jak wyjaśniłem im drogę środka, paru wystąpiło anonimowo mówiąc, że gdyby Chińczycy mogli się dowiedzieć, co myślę to całe Chiny by mnie wspierały. Problem jest z reżimem totalitarnym. Jego przywódcy są zawsze podejrzliwi. Oni zawsze nas oskarżają. I to właśnie tworzy trudności.
Rozmowa z reporterem Radia TOK FM, 8.12 2008
Maciej Kuźmicz: Jego Świątobliwość walczy o autonomię Tybetu bez przemocy, metodą non-violence. Ale mimo jej stosowania Chiny przez lata nie zmieniły podejścia do Tybetu. Czy warto było wybierać taką metodę?
XIV Dalajlama: Oczywiście! Jestem tego absolutnie pewien. Jesteśmy często krytykowani za to, że mamy nastawienie non-violence, ale jestem przekonany, że to jedyna droga. Dzisiaj, w XXI wieku, coraz więcej ludzi, coraz więcej polityków - takich jak np. Nelson Mandela - poszło drogą non-violence w walce o wolność. I osiągnęli swój cel. (..) To najlepsza metoda osiągania celów politycznych - i jestem przekonany, że jedyna. (..) Maciej Kuźmicz: Środkowa droga to hasło autonomii tybetańskiej. Na razie trudno powiedzieć, żeby taka polityka wobec władz chińskich przynosiła efekty. Co więc naprawdę dziś widać na końcu drogi środka?
XIV Dalajlama: Rośnie poparcie dla naszej sprawy w samych Chinach. Unia Europejska, USA, inne państwa - w całości wspierają drogę środka. To jej pozytywny skutek. Niestety, konstruktywny dialog z Chinami na razie zawodzi. I polityka chińska nie zmieniła się znacznie wobec samego Tybetu. Tak więc zwołaliśmy spotkanie z delegatami tybetańskimi z całego świata i wszyscy poparli drogę środka. Będziemy ją kontynuować. I zobaczymy. Ten autorytarny i okrutny system społeczny się zmieni. Musi się zmienić! Sami Chińczycy chcą więcej wolności, bardziej otwartego społeczeństwa, więcej przejrzystości w życiu publicznym. Po trzęsieniu ziemi w Syczuanie władze prowadziły otwartą politykę. To świetnie! Wszyscy to chwalili. Mieliśmy nadzieję, że ten duch otwartości może pozostać na dłużej - ale tak się nie stało. Niestety. (…) Maciej Kuźmicz: Nie obawia się Wasza Świątobliwość, że jeśli Chiny nadal będą prowadzić taką polityką wobec Tybetu jak dziś, już niedługo Indie i Dharamsala, gdzie jest diaspora tybetańska, będą bardziej tybetańskie niż Lhasa?
XIV Dalajlama: Nigdy! Nie mam takich obaw. W Indiach jest nas niewielu, podczas gdy w Tybecie - sześć milionów. To właśnie tam jest mój prawdziwy zwierzchnik. Zawsze mówię, że mój prawdziwy boss jest tam, w Tybecie. Ja sam jestem tylko jego rzecznikiem.
Rozmowa z Maciejem Kuźmiczem Gazeta Wyborcza, 11.12.2008 Krzysztof Skowroński: (…) Mam przed sobą książkę Waszej Świątobliwości "Jak praktykować. Jak nadać życiu sens". Wasza Świątobliwość oczywiście wie, że nie wszystkie słowa są tutaj zrozumiałe. Jeśli Wasza Świątobliwość pozwoli, to zadam kilka pytań na temat tego, czego nie rozumiem. (…)W sposób szczególny kieruję ją [medytację] jednak do chińskich przywódców politycznych i tych urzędników, którzy bezpośrednio podejmują decyzję o torturowaniu lub zabijaniu Tybetańczyków. Wizualizuję ich i biorę na siebie całą ich ignorancję, nietolerancję, nienawiść i dumę." Co tu jest tą wizualizacją? Na czym polega branie na siebie całej ich ignorancji…?
Dalajlama: To jest ważne ćwiczenie, nazywamy je "daj i weź", w rzeczywistości ciężko jest przecież przejąć ignorancję innych, ale poprzez wizualizację można to ćwiczyć. Jest to niezwykle pomocne w utrzymaniu pokoju ducha. Weźmy na przykład rzecz, która jest dla nas niewygodna, powiedzmy, że jest ktoś, kto sprawia nam ból czy problemy, możemy to zwizualizować i poprzez te ćwiczenia dojdziemy do wniosku, że ta osoba działa w związku z ignorancją, zachowuje się samolubnie, ignoruje uczucia czy prawa innych ludzi i poprzez wizualizację można wczuć się w negatywne emocje, w złość, wziąć to na siebie, a w zamian za to przekazać mądrość, współczucie, cierpliwość. Na poziomie emocjonalnym to bardzo pomaga. Można to sprawdzić przed i po medytacji, zmieni się nasze podejście do tej osoby czy tego przedmiotu. Krzysztof Skowroński: Czy ta medytacja pomaga Waszej Świątobliwości, żeby być lepszym? Czy też pomaga tym Chińczykom, którzy torturują i mordują?
Dalajlama: Nie, oczywiście to ja wizualizuję, wszystko dzieje się we mnie, ćwiczenie "daj i weź" nie jest pomocne w rozwiązaniu rzeczywistego problemu, ale wpływa w sposób bardzo znaczący na mój nastrój, na stan umysłu, zmniejsza złość, strach i prowadzi do rozwoju współczucia dla tych ludzi. Dla praktykującego tego rodzaju ćwiczenie jest niezwykle pomocne, a ponieważ uspokajamy się poprzez to ćwiczenie, znajdujemy spokój, to przekłada się również na zdrowie fizyczne - zdrowie fizyczne zależy przecież od zdrowia psychicznego, od stanu umysłu. Moje ograniczone doświadczenie właśnie tak sugeruje. Jak na swoje lata jestem w całkiem dobrym stanie fizycznym. Przeszedłem niedawno operację, ale czuję się dobrze, mimo trudnych warunków. Nawet lekarze zdali sobie sprawę z tego, że mój stan umysłu jest bardzo blisko związany ze zdrowiem fizycznym. Obecnie naukowcy zdają sobie sprawę, że aby zapewnić zdrowie fizyczne, musimy zachować zdrowie psychiczne. Krzysztof Skowroński: Przejdźmy do następnej kwestii: "Dla praktykującego miłość i współczucie wróg jest jednym z najważniejszych nauczycieli." Co znaczy to zdanie i w jaki sposób wróg może być nauczycielem?
Dalajlama: W medycynie wykorzystuje się trucizny, które w szczególnych wypadkach mogą leczyć. Mogą wyleczyć chorobę, a tak zwany wróg, który sprawia nam ból, który sprawia problemy, pozwala nam ćwiczyć tolerancję, cierpliwość. Jedynie osoba, która będzie sprawiała nam ból, może dać nam podstawę do ćwiczenia tolerancji i przebaczenia. Przecież tolerancji nie da się ćwiczyć, kiedy mamy do czynienia z naszymi rodzicami, czy najlepszymi przyjaciółmi, ponieważ oni nie sprawiają nam bólu, nie wywołują złości czy nienawiści. Cierpliwość, tolerancja jest związana ze złością, przedmiotem czy osobą, która sprawia nam ból, ale dzięki temu możemy rozwijać w sobie tolerancję i cierpliwość. A zatem wróg to jest osoba, która uczy nas ćwiczyć, wyrabiać w sobie cierpliwość. Jest zatem dobrym nauczycielem, nikt nie może nas nauczyć lepiej niż nasz wróg. Krzysztof Skowroński: A jeśli można Waszej Świątobliwości zadać pytanie osobiste, kogo sobie Wasza Świątobliwość wizualizuje, kiedy myśli o wrogu? Kto jest tym wrogiem?
Dalajlama: Ja osobiście nie mam wrogów. Może jakiś komar. Kiedy sobie smacznie śpię, pojawia się komar… pierwszy komar jeszcze jest do zniesienia, ale kiedy pojawia się drugi, zaczynam się złościć. Ale jestem Tybetańczykiem, jestem człowiekiem, więc oczywiście okrutnicy, ci, którzy działają bezlitośnie - to są ludzie, którzy powodują złość. Wtedy możemy sobie wyobrazić tych ludzi i z premedytacją ćwiczyć zainteresowanie, współczucie. Prawdziwe współczucie musi być oparte o byt. Ograniczone współczucie jest możliwe w wypadku przyjaciół. Nie da się ćwiczyć pełnego współczucia na przyjaciołach. Ale prawdziwe współczucie nie jest związane z nastawieniem. Jest związane z inną istotą. A wróg jest taką istotą; jest z reguły człowiekiem, takim jak ja, również chce unikać cierpienia. Dzięki temu możemy rozwijać prawdziwe współczucie. To można zrobić poprzez wnioskowanie, ćwiczenia.
To teraz o współczucie chciałbym zapytać. "W końcu uzyskałem pewność, że z czasem rozwinę wysoki stopień współczucia. Od tamtej pory, mniej więcej od roku 1970, każdego ranka, kiedy kontempluję altruizm, płaczę." Czy tak się dzieje? I co znaczy to współczucie?
Jest to prawdziwe zainteresowanie dobrem innych. To prawdziwe współczucie jest bezstronne, dotyczy wszystkich. To jest właśnie prawdziwe współczucie. Staram się ćwiczyć coś takiego, kiedy rozmawiam, kiedy medytuję, często wzbierają uczucia i może pojawić się łza.
Najtrudniejsze dla mnie do zrozumienia stwierdzenie: "Tybetańczycy po powrocie do celi siadali ze skrzyżowanymi nogami i przechodzili proces umierania, utrzymując umysł przejrzystego światła." Co to zdanie znaczy? Czym jest "umysł przejrzystego światła"? i co to znaczy "przechodzili proces umierania"?
To jest pewne szczególne ćwiczenie jednej z gałęzi buddyzmu. Pomaga nam oswoić proces umierania, przygotowuje nas na chwilę śmierci. Ja ćwiczę to codziennie. Nie wiem, czy uda mi się wyćwiczyć taką umiejętność na chwilę śmierci. Nie wiem. Krzysztof Skowroński: Żeby naszego wywiadu nie zakończyć kwestią śmierci, myśleniem o śmierci… Czym jest życie?
Dalajlama: Życie? Myślę, że życie to kwiaty, nasz wszechświat, atomy - to wszystko zawiera w sobie życie. Jest w tym jakiś sens. Nawet skały zawierają cząstkę życia. Jest bardzo wiele rodzajów życia, ale byt jest najważniejszym wyrazem życia. Nie tylko życie, ale uczucia, poznanie, zdolności poznawcze, możliwość doświadczania bólu i przyjemności. Życie to możliwość doświadczania przyjemności i bólu. Tego rodzaju życie jest ważniejsze. Życie to coś żywego. Krzysztof Skowroński: A co jest największą radością dla Waszej Świątobliwości?
Dalajlama: Kiedy otaczają mnie ludzie, którzy okazują radość, którzy naprawdę się uśmiechają. Wtedy jestem bardzo zadowolony.
Rozmowa z Krzysztofem Skowrońskim w Trójce, 11.12 2008 Na koniec Dalajlama zwrócił się do słuchaczy: "Jeśli uznaliście to, co mówiłem, za interesujące, rozwijajcie to sami, jeśli uznaliście, że to, co mówiłem, jest bez znaczenia, po prostu zapomnijcie"
Torwar, Warszawa, 10.12 2008
Opracowała Justyna Moćko
Justyna@joga-joga.pl
Zainteresowanych obchodami rocznicy zapraszam na stronę
www.ratujtybet.org
i na forum
www.forum.ratujtybet.org