Możesz znacznie więcej. Zbigniew Ryżak
wtorek, 5 maja 2015
W 1928 roku, pochodząca z Finlandii psycholog Anita Karsten prowadziła badania z zakresu psychologii pracy. Ponieważ praca w tamtym czasie wymagała powtarzania tych samych, nudnych czynności (ludzie-roboty przy taśmach montażowych) najbardziej interesowało ją znużenie.Karsten prosiła badanych by wykonywali różne proste czynności (jak np. stawianie krzyżyków, rysowanie czegoś prostego, pisanie tych samych sylab, czytanie w kółko tego samego wierszyka itp.). Ludzie mieli wykonywać je tak długo, aż nie będą w stanie tego robić dalej.
Sam kiedyś musiałem za jednym zamachem podpisać kilka tysięcy listów (tak się dawniej robiło mailing) i domyślam się co czuli ludzie biorący udział w badaniach. Na początku ogarnia cię znużenie i niechęć do tego, co robisz.Co za kretyn mnie w to wpakował, myślisz, przecież można było wydrukować te głupie podpisy! Potem dołączają się problemy fizyczne - zaczyna cię boleć ręka. W końcu nie masz wyjścia i musisz zrobić przerwę. U różnych ludzi takie zmęczenie występuję w różnym momencie. Można zmierzyć im czas i narysować kilka fajnych wykresów. I gdyby na tym skończyły się te badania, nie wspominalibyśmy o nich po osiemdziesięciu z okładem latach. Anita Karsten była jednak bardzo spostrzegawcza. W ich trakcie zauważyła coś dziwnego.
Weźmy na przykład człowieka, który ma za zadanie pisać na zmianę dwie litery: a oraz b. Ma pisać abababab tak długo aż nie będzie w stanie tego robić dalej. Mówimy o kroku 1928, ludzie są bardziej zahartowani, szczególnie jeżeli chodzi o trzymanie pióra w ręku. Nie ma mowy o odpuszczeniu sobie po dwóch, trzech stronach. Nasz badany pisze i pisze, zapełniając kolejne stronice. Z czasem jego litery coraz bardziej się wykoślawiają. Nie poddaje się, walczy. Dłoń zaczyna mu drętwieć. Litery coraz mniej przypominają te ładne, wykaligrafowane znaki, które stawiał na początku. W końcu nie jest w stanie postawić ani jednej kreski więcej. Ręka jest całkiem zdrętwiała. Przerywa zatem, mówiąc, że nie jest w stanie kontynuować.
- Dobrze, odpowiada pani Karsten, wyłączając stoper i podając mu formularz - proszę tutaj wpisać swoje imię, nazwisko i podpisać się byśmy mogli panu wypłacić pieniądze za udział w badaniach.
Badany bierze formularz, wypełnia rubryki i oddaje go pani psycholog.
Robi to absolutnie bez żadnych problemów i oznak zmęczenia. Litery postawione w formuularzu (także a i b) są takie same jakie były zanim badania się zaczęły. Nie widać żadnych śladów tego, że przed trzema sekundami ręka tego człowieka była zdrętwiała z wysiłku i ledwie radziła sobie z postawieniem kolejnych kresek.
Podobne rzeczy działy się z innymi badanymi. Pewna kobieta miała za zadanie stawiać na kartce krzyżyki, robiła to tak długo, aż poczuła, że jej ręka jest sparaliżowana. Ale w chwili, gdy o tym mówiła, poprawiła sobie włosy. Właśnie tą sparaliżowaną ręką, która nie była w stanie postawić ani jednego znaczka. Inna osoba, powtarzała wierszyk tak długo, aż zaczęła chrypieć, jednak gdy tylko zaczęła się na to skarżyć, chrypka zniknęła.
Żadna z tych osób nie udawała. Ich wyczerpanie było realne. Było ono jednak efektem działania psychiki a nie ciała.
Zmęczenie to stan psychiczny a nie fizyczny
Zmęczenie nie jest, jak uważano kiedyś, faktem fizjologicznym. To wygodna i logiczna teoria: w naszym ciele wyczerpuje się paliwo, motor gaśnie, padamy na twarz. Wygodna, ale nieprawdziwa.
Doskonale wiedzą o tym między innymi osoby zajmujące się sportem. Były trener polskiej reprezentacji, Leo Beenhakker, w jednym z wywiadów mówił:
Zmęczenie to stan psychiczny, a nie fizyczny. Rozejrzyjcie się. Zawodnik zasuwa 90 minut jak koń. Haruje, wypruwa flaki. W doliczonym czasie gry strzela zwycięskiego gola. I w szale radości przebiega 100 metrów w rekordowym czasie. Gdzie jest wtedy jego zmęczenie? Zniknęło! A teraz wyobraźcie sobie, że jesteście zmęczeni. Nieludzko. Ale tam w bloku po drugiej stronie ulicy widzicie pożar. I dwójkę uwięzionych dzieci. Od razu zapominacie o zmęczeniu. Naładowani adrenaliną biegniecie je ratować.
Ellen Langer, psycholog z Harvardu, zajmująca się bezmyślnością i jej przeciwieństwem, uważnością, tłumaczy tego rodzaju wyczerpanie przyjmowaniem w nieświadomy sposób różnych założeń poznawczych.
Jesteśmy przekonani, że będziemy zmęczeni, gdy zatem pojawiają się jego pierwsze objawy, traktujemy je tak, jakby były potwierdzeniem oczywistej prawdy: Och! Już więcej nie mogę, zaraz mi ręka zdrętwieje. I ręka rzeczywiście drętwieje.
To, co dzieje się w przypadku wysiłku fizycznego, jest jeszcze bardziej widoczne przy wysiłku mentalnym (pracy umysłowej lub obciążeniu emocjonalnym):
- Już nie mogę się na tym skupić!- Już więcej nie mogę o tym myśleć!
- Mózg mi się od tego zlasował!
- Mam już tego zupełnie dość!
-Dłużej tego nie zniosę!
- Całkowicie brakuje mi energii i motywacji!
- Całkiem się wypaliłem.
Sam nie raz łapałem się na tym, że przerywałem czytanie jakiegoś podręcznika, bo czułem, że już nie mogę niczego więcej przyswoić. Po czym ze zdziwieniem odkrywałem, że czytam sobie w najlepsze i bez żadnych problemów jakieś lekkie wiadomości. Albo przerywam pracę bo już nie jestem w stanie logicznie myśleć, a po chwili okazuje się, że z zaangażowaniem gram w jakąś grę, pełną łamigłówek. Wystarczyła prosta zmiana kontekstu: praca zmieniła się w zabawę i nagle człowiek miał z powrotem mnóstwo sił.
Ta chmura, która wisi nad tobą i blokuje twoje ruchy - która sprawia, że tak trudno ci coś zacząć, że tak szybko tracisz energię i skupienie, że tak nieziemsko trudno ci dokończyć to, co zacząłeś - ta chmura jest tworem twojego umysłu. Gdy ci się wydaje, że na nic więcej cię nie stać, że jesteś skonany, że nie dasz rady ruszyć ręką, że wszystkiego już próbowałeś, że nie zostało ci nic, jak tylko się poddać - najczęściej tylko ci się tak wydaje.
Gdy nauczymy się uważnego przyglądania się temu co się z nami dzieje, kontrolowania naszego sposobu patrzenia na świat oraz dostrzegania, bez oburzenia i oporów, jego zmian-nagle okaże się, że stać nas na znacznie więcej.
Masz w sobie znacznie więcej niż myślisz
Większość z nas nawykowo ogranicza swoje możliwości. Żyjemy na wpół obudzeni, poniżej poziomu energii fizycznej i psychicznej, jaki jest nam dostępny.
Jesteśmy jak ludzie, którzy siedzą na roponośnym polu nie zdając sobie sprawy, że to, co jest pod ich stopami śmiało by wystarczyło na lot do księżyca i z powrotem. Trzeba tylko zrobić odwiert, przebić się do naszych własnych zasobów i napełnić nimi zbiorniki. Gdy to zrobimy, okazuje się, że stać nas na dotarcie niemal wszędzie tam, gdzie chcieliśmy.
Ale my siedzimy i narzekamy. Prosimy innych, by podzielili się z nami swoimi zasobami, domagamy się by pomogły nam instytucje, poszukujemy nieodkrytych rodzajów energii, szukamy lepszych działek (np. w innych krajach), narzekamy na niesprawiedliwość świata… Zajęci tym wszystkim nie widzimy, jak każdego dnia, obok nas, niezauważone przechodzą niezwykłe okazje.
Brak energii nie jest faktem fizycznym. Jest nawykiem. Nawykiem zawężania życia do tego co przeciętne i powszechne. Nauczyliśmy się go od innych, zadowalających się przeciętnością ludzi. Idziemy ich śladami i powielamy ich przeciętne sposoby działania i patrzenia na świat. Powielamy ich sposoby marnowania własnej energii.
Możesz znacznie więcej niż ci się wydaje, bo masz znacznie więcej energii niż myślisz. Znacznie więcej dobrych emocji, pomysłów, otwartości na świat, pasji i zaangażowania. Możesz nauczyć się znacznie więcej niż się spodziewasz. Możesz zbudować znacznie więcej cennych relacji. Możesz zarobić znacznie więcej pieniędzy. Możesz wykonywać znacznie sensowniejszą pracę. Możesz znacznie bardziej pomóc ludziom. Możesz zmienić świat znacznie bardziej niż ci się wydaje.
Modny jest dziś specyficznie rozumiany minimalizm: "Taki, jaki jestem, jestem wystarczająco dobry, starałem się wystarczająco mocno i nie ma co komplikować sobie życia, trzeba wyluzować…".
Nie, nie jesteś już "wystarczająco dobry", nie, nie starałeś się jeszcze "dostatecznie mocno". Ciągle jesteś znacznie poniżej swoich możliwości. Ciągle jesteś na wpół obudzony, ciągle jesteś jak dymiące, wilgotne ognisko, które ktoś z uporem polewa wodą nie pozwalając mu buchnąć mocnym, jasnym płomieniem.
To nie znaczy, że wszystko możesz
Nie, nie traktuję cię jak idiotę. Nie mówię, że możesz wszystko, nie mówię, że wystarczy chcieć i wierzyć, nie mówię, że w każdej sytuacji dasz sobie radę.Przeciwnie, uważam, że fantazjowanie, że możesz wszystko jest jednym ze sposobów utrzymywania siebie samego w letargu i karłowatości.
Ludzie w letargu miewają wspaniałe sny. Śni im się, że są wielcy, że wszystko mogą, że wszystko osiągną. Krzyczą przez sen, robią butne miny, udają herosów nie podlegających prawom fizyki. Ale to tylko sen. Na chwilę budzą się i z przerażeniem rozglądają wokół, jednak mają zbyt mało odwagi by podjąć trud rzeczywistego rozwoju, wolą czym prędzej z powrotem zagłębić się w rojenia typu "wystarczy uwierzyć, nie ma żądnych granic".
Człowiek, który naprawdę wykorzystuje swoje możliwości musi być świadomy swoich ograniczeń. Chodzi jednak o świadomość prawdziwych ograniczeń, a nie tych, które ktoś nam zaszczepił, lub które sami stworzyliśmy z lenistwa lub wygody. Te prawdziwe ograniczenia są zazwyczaj znacznie, znacznie dalej niż te, którym się teraz poddajemy.
William James, uznawany za ojca współczesnej psychologii pisał:
Oczywiście istnieją granice: drzewo nie rośnie do nieba. Ale jasnym faktem pozostaje, że ludzie na cały świecie posiadają ilości zasobów, które tylko bardzo wyjątkowe osoby wykorzystują do maksimum.
I o to chodzi w tym całym gadaniu o byciu kimś wyjątkowym: o wykorzystaniu tych zasobów, które są w nas, a które z nawyku, przyzwyczajenia czy wygody na zawsze pozostają niewykorzystane.Wszystkiego nie możesz, ale możesz znacznie, znacznie więcej.
W jaki sposób ograniczamy swoje prawdziwe możliwości?
Poddawanie się zmęczeniu, to bardzo istotny mechanizm ograniczania własnych możliwości. Ale nie jedyny. Jest wiele innych sposobów, na które wstrzymujemy swój rozwój i skazujemy się na karłowatość.
Weźmy kilka z tych, które spotykam najczęściej:
Uciekanie w świat fantazji, wyobrażanie sobie, że mogę wszystko o czym tylko zamarzę, nie dostrzeganie realnych ograniczeń.
Zakładanie, że do pewnych rzeczy się nie nadaję i nigdy się nie będę nadawał, przyjmowanie wizji siebie, którą nam narzucili inni (nigdy się na nauczysz… nigdy ci się nie uda… nie nadajesz się…)
Ślepota na nowe okazje, nie rozglądanie się wokół, szukanie tylko tam, gdzie zawsze się szukało.
Traktowanie zmian, błędów i zakłóceń jak nieszczęść i zagrożeń, a nie jak nowych okazji.
Mówienie sobie, że jestem na coś za stary / za młody, że gdybym był z innego miasta, gdybym miał innych rodziców,gdybym był kimś zupełnie innym….
Poddawanie się swoim lękom, mówienie sobie: Za bardzo się boję, żeby spróbować. To za bardzo ryzykowne.
Ciągłe kręcenie się wokół swoich lęków, ciągła próba całkowitego pozbycia się ich (Zacznę coś robić, gdy wreszcie przestanę się bać i poczuję spokój).
Wycofywanie się z powodu obaw przed zbyt silnymi emocjami (Nie wytrzymałbym napięcia).
Obawa przed rozczarowaniem kogoś (Co sobie ludzie pomyślą, jak mnie ocenią?)
Rozpraszanie się na tysiące rzeczy, nieumiejętność rezygnacji i odpuszczenia zamiarów i celów, z których już się wyrosło.
Niechęć do podjęcia decyzji o sobie, niechęć przed określeniem się, zaangażowaniem i poniesieniem odpowiedzialności.
Fiksowanie swojej uwagi na jednej z możliwości i nieumiejętność dostrzegania innych.
Odkładanie, zwlekanie, czekanie na lepszą okazję i lepsze warunki.
Zwalnianie, robienie wszystkiego na pół gwizdka, rozciąganie prostej drogi, którą można pokonać w dwa tygodnie na czterdzieści lat (jak to zrobili Izraelici po przejściu przez Morze Czerwone).
Zapominanie o tym, co jest najważniejsze, kręcenie się wokół rzeczy drugorzędnych.
Rozpraszanie się i zapełnianie dni nic nie wartymi zajęciami.
Dogadzanie sobie, życie na kredyt, unikanie odpowiedzialności.
Czekanie aż inni nam pomogą i zrobią za nas to, co najtrudniejsze.
Przeciąganie pracy w nieskończoność, odwlekanie momentu, w którym inni będą mogli nas ocenić.
Wieczne guzdranie się, ciągłe utrzymywanie, że jeszcze to trzeba dopracować.
Unikanie rzetelnej oceny własnych mocnych i słabych stron.
To tylko niektóre czynniki ograniczające nasze możliwości. U podstawy większości leżą przyjęte bezkrytycznie założenia poznawcze na temat nas samych, innych ludzi i świata. Tego rodzaju założenia, na zasadzie samospełniającej się przepowiedni, kształtują naszą rzeczywistość. I ani się spostrzeżemy, a stajemy się drzewkiem bonsai - małym, karłowatym, nienaturalnym efektem ciągłego przycinania i ograniczania rozwoju.
Gdybyśmy umieli patrzeć na siebie w sposób uważny, gdybyśmy umieli negować nasze nieprawdziwe założenia i nie poddawać się temu co ciągle zaciemnia światło i podcina nam gałęzie - moglibyśmy naprawdę się rozwijać. Moglibyśmy stać się tym, kim naprawdę jesteśmy: wielkimi drzewami, które dają cień i tworzą bezpieczne miejsca dla innych stworzeń.
Potrzebujemy cię w naturalnej skali
Korzystanie z pełni swoich możliwości jest ważne nie tylko ze względu na nas samych. Gdy w pełni wykorzystujemy swoje możliwości, równocześnie tworzymy możliwości dla innych.
Gdy się wycofujesz i zadowalasz karłowatością, gdy pozwalasz przycinać sobie gałęzie, gdy nie próbujesz przebić swojej drogi do słońca, robisz krzywdę światu. Wszyscy potrzebujemy tego, byś był tym kim naprawdę jesteś. Wszyscy potrzebujemy cię w twojej naturalnej skali. Może drzewka bonsai są urocze, ale nikt pod nimi nie znajdzie schronienia, nikt pod nimi nie odpocznie, żaden ptak nie założy na nich gniazda, żadna mysz nie schroni się w ich korzeniach.
Karłowatość nie jest normą. Stan wysokiej energii, mimo, że tak rzadki, jest naszym naturalnym stanem. Stan uważnego skupienia na życiu i pełnego zaangażowania w to, co się robi, jest objawem zdrowia i normalności (nie ważne, jak wiele tak żyje).
Bycie stłamszonym, zrezygnowanym, pozbawionym możliwości, jest chorobą, którą trzeba leczyć. Jeżeli nie dla ciebie (bo przestało ci już zależeć) to dla innych - tych bardzo bliskich, tych dalszych (dzielących z tobą język i historię) oraz tych bardzo dalekich.
Zbigniew Ryżak. Psycholog. Jest autorem kilku książek (Działał Teraz, Energia Wewnętrzne, Efekt Jojo w motywacji). Jako konsultant i trener pracował dla dziesiątek doskonałych form (m.in. Ericsson, Danone, Volvo, Real, PZU ). Prowadzi bloga pod adresem www.energiawewnetrzna.pl, którego celem jest pomaganie ludziom w skutecznym działaniu i pokonywanie wewnętrznych barier, blokujących ich prawdziwe możliwości.