Życie zmieniło swoje oblicze- relacja z kursu medytacji Vipassana.
wtorek, 23 września 2008
Zrozumienie siebie samego, własnej natury, wyznawanych wartości, określenie przyzwyczajeń oraz próba (a przede wszystkim chęć) zmian tych niewygodnych dla nas samych własnych działań i zgoda na "inność" innych ludzi, brak wygórowanych wobec nich oczekiwań jest podstawą do wejścia w poprawne, naznaczone sympatią, miłością i współczuciem relacje z drugim człowiekiem.
mija trzeci miesiąc od zakończenia kursu medytacji, zauważam, że życie zmieniło nieco oblicze, rzeczywistość stała się mniej złożona, reakcje na różnego rodzaju sytuacje moje własne i innych ludzi są bardziej dla mnie przewidywalne, choć oczywiście nie do końca. Emocje i pragnienia rozkładam na czynniki pierwsze i jak zalecał Goenka obserwuję, obserwuję, obserwuję... Spokój jest teraz moim największym przyjacielem. Udziela się nie tylko mnie, ale również moim bliskim - tak przynajmniej mówią! Ale zdarza się, nawet często, że mimo prób trzymania emocji w cuglach, to one jednak niosą mnie. I to mi uświadamia ile jeszcze pracy przede mną. Zmiany następują dość powoli, czasami łapię się na tym, że karcę się za opieszałość w postępach, wracam jednak myślą do słów Mistrza o tym, żeby niczego nie przyspieszać, nie popychać na siłę, a być łagodnym dla siebie, delikatnie nakierowywać swe myśli na właściwe tory, być wytrwałym i zdeterminowanym w działaniu (pamiętasz: strong determination!). Wędrówka po ścieżce dhammy, którą, nota bene, wybrało już tyle osób, jest jednak samotnym doświadczeniem niemal zakrawającym na ekscentryzm i swojego rodzaju egzaltację (w opini innych), a jednak dającą takiego powera i tyle radości! Świat mieni się tysiącem kolorów! Nagle sięga się po zupełnie inne lektury, ogląda inne filmy, słucha innej muzyki niż dotychczas. Spotyka innych ludzi. Dotyka nas bardziej transparentna rzeczywistość, otwierają się ciągle jakieś tajemnicze drzwi do środka, pojawiają się schody prowadzące coraz głębiej, a światło zaczyna mieć inny blask. Czuję się cząstką Wszechświata, małym, ale znaczącym pyłem tej galaktyki, za własną zgodą wmontowanym w cykl wydarzeń niosących mnie gdzieś daleko. Podczas medytacji czas płynie w zwolnionym tempie, istnieje sam dla siebie. To prawda, że powoli osiąga się inny wymiar świadomości. Jednak nie zawsze udaje mi się uzyskiwać jakiś wgląd, często utrzymuję się na w miarę "płaskim" poziomie, nic się nie dzieje. Ale i tak jest to ważny moment wieczoru, rodzaj celebracji. Zrozumiałam również, że Vipassana jest jednym z kilku narzędzi, które są nam dane po to, aby kierować własnym życiem i jego jakością, relacjami z innymi mieszkańcami tej planety. Innym narzędziem jest współczesna psychologia i socjologia, badanie relacji międzyludzkich, uzależnień, a także religia (niezależnie od tego co wyznajemy). Znalazłam jeszcze Enneagram - znasz to? Dopiero taka wielowarstwowość doświadczeń, moim zdaniem, daje możliwość realnego przyjrzenia się naszemu życiu.Zrozumienie siebie samego, własnej natury, wyznawanych wartości, określenie przyzwyczajeń oraz próba (a przede wszystkim chęć) zmian tych niewygodnych dla nas samych własnych działań i zgoda na "inność" innych ludzi, brak wygórowanych wobec nich oczekiwań jest podstawą do wejścia w poprawne, naznaczone sympatią, miłością i współczuciem relacje z drugim człowiekiem. A to ciężka i czasochłonna praca - zajmuje nieraz całe życie. Tak naprawdę nie jesteśmy w żaden sposób odizolowani, żyjemy tu i teraz, w takim środowisku i w takim kraju i podstawą naszego szczęśliwego bytu jest możliwość życia w zgodzie ze sobą samym i innymi.
Dopiero niedawno zrozumiałam, że własnymi przeżyciami z tego rodzaju doświadczeń (głównie chodzi mi o Vipassanę) nie da się podzielić z innymi, nie zainteresowanymi ludźmi, którzy wyłącznie jako zabawną atrakcję i niegroźną dewiację traktują tę drogę samorozwoju.
Całe szczęście, że następuje pewnego rodzaju moda na medytację i inne - nazwijmy to - "techniki relaksacyjne", powszechność zjawiska zapewni mu większe zrozumienie. W moim najbliższym środowisku już większość osób przyzwyczaiła się do metod, które stosuję i co za tym idzie powolnych zmian, które we mnie zachodzą.
Nikt jednak nie chce spróbować Vipasasny. Czego się boją ludzie, jak myślisz ? Może tego, co zobaczą we własnym wnętrzu, albo tego, że nadszedł czas na konieczne zmiany, a za bardzo przyzwyczajeni są do dotychczasowego, wygodnego (jak im się wydaje) życia...? Pewnie ich czas jeszcze nie nadszedł, niektórzy pozostaną uśpieni do końca swoich dni...
Ponieważ człowiek składa się z harmonijnej konstrukcji ciała, umysłu i duszy, postanowiłam, wzorem wielu spotkanych na Vipassanie osób, zrobić coś również dla ciała: rozpoczęłam naukę jogi. Dopiero raczkuję w tym temacie, jednak jak dotąd jestem zachwycona. Poraziła mnie elegancja i precyzja wykonywania asan, jak również to, że istnieje w człowieku chęć (i potrzeba) pokonywania własnych barier - tu - słabości ciała, gimnastykowanie go i utrzymywanie w dobrej kondycji. O wymiar filozoficzny jogi jeszcze się za bardzo nie otarłam, ale zapewne znajdę odpowiednią książkę na ten temat. Może coś mi doradzisz? Właśnie jogę na moim ramieniu i plecach, podczas pisania tego maila, trenuje moja 4-miesięczna, czarna jak smoła kotka. Obserwując jej zwinne ruchy zauważam dużo podobieństw w asanach: wszystkie te wygięcia i naprężenia ciała. Drapanie i podgryzanie ostrymi jak szpilki ząbkami zostawmy jednak małym kotom. Aktualnie moje dłonie wyglądają jak mapa Polski z naniesionymi wszystkimi odpływami i dopływami rzek!
Kasia