Dean Lerner - o początkach praktyki
poniedziałek, 24 stycznia 2011
Dean Lerner interesował się myślą Wschodu i mistycyzmem w latach sześćdziesiątych jeszcze zanim ukończył naukę w szkole średniej. Z jogą zetknął się po raz pierwszy za pośrednictwem lektury na początku lat siedemdziesiątych, podejmując pod jej wpływem kurs korespondencyjny i bez większego powodzenia podejmując próbę praktyki niektórych pozycji po czym dochodzi do wniosku, że tak naprawdę nikt nie jest w stanie ich zrobić.
W międzyczasie kończy college z dyplomem magistra i rozpoczyna stałą pracę w stanie Arkansas jako doradca do spraw rolnictwa. Podróżuje na Tahiti, do Nowej Zelandii, Australii, Indonezji, zatrzymując się na trzy miesiące w Indiach. Popijając herbatę w jednej z indyjskich restauracji, nawiązuje rozmowę z pewnym Anglikiem, opowiadającym o korzyściach płynących ze stania na głowie. Dean bez zwłoki udaje się do swojego pokoju i wypróbowuje pozycję, stając na swoim łóżku. Wkrótce po tej próbie kupuje egzemplarz "Yoga, Self Thaught" autorstwa Andre Van Lysebeth. Książka ta, zawierająca sekwencję dwunastu pozycji, staje się jego podręcznikiem. Podczas jednego z wieczorów w Indiach, kiedy jego towarzysze siedząc na werandzie sączą wino, na Deana spływa szczególne uczucie radości. Czuje, że jest to efekt wykonywania asan. Od tego momentu jego praktyka nabiera żarliwości.
Będąc w Indiach Dean wraz z towarzyszami narzucają sobie wymagający plan i zwiedzają trzy miasta tygodniowo. Dysponując niewielkim budżetem i kierując się promowanym przez Gandhiego ideałem bycia "blisko ludzi" podróżują autobusami i pociągami trzeciej klasy. Dean trzymał się codziennej praktyki, niezależnie od tego, jak bardzo był zmęczony czy głodny. Zdarzało się nieraz, że jego przyjaciele szli na kolację bez niego, a on tracił jedyną okazję na posiłek. Podróż wkrótce stała się dla niego zbyt męcząca, zwłaszcza gdy zachorował na dyzenterię. Dean wspomina moment, gdy jeden z przyjaciół zwrócił uwagę pozostałych " Hej, spójrzcie na Deana! Zobaczcie jak schudł, widać mu wszystkie żebra". Opalali się wtedy, siedząc na skale gdzieś w górach na stacji kolejowej. Mimo choroby Dean wciąż praktykował swoje dwanaście pozycji. Było lato 1981 roku. Wynająwszy łódź na jeziorze Shringar w Kaszmirze, Dean wspomina swój pierwszy od tygodni gorący prysznic i myśl "Ach, w końcu jazda pierwszą klasą". Dowiaduje się potem, że cała pitna woda czerpana była prosto z jeziora, gdzie odprowadzano zarazem wszystkie ścieki. Rozchorowuje się jeszcze bardziej. Opuszcza łódź i jezioro Shrinigar, decydując się na trzydniową podróż do Ladakh - na granicę indyjsko-tybetańską. Zostaje ugoszczony na przedmieściach przez tybetańską rodzinę, która w ogóle nie mówi po angielsku. Już wcześniej nie czuł się dobrze, jednak tym razem zdaje sobie sprawę, że jest naprawdę źle, i że jest poważnie chory. Opowiadając tą historię dzisiaj, wspomina jak leżał na posłaniu, słuchając śpiewu zbierających gorczycę na okolicznych polach.
Decyduje się ostatecznie pójść do oddalonego o milę szpitala, gdzie oddaje się w ręce indyjskiego lekarza. Wspomina jak wręczono mu próbówkę i mały pojemnik, instruując, że ma do nich nasikać i oddać kał w zupełnie nieintymnych warunkach. Dumny ze swoich diagnostycznych umiejętności pracownik medyczny po jednym spojrzeniu zwrócił się do niego podekscytowany: " Wiem co to jest! Masz żółtaczkę!" Poza leżeniem w łóżku, na chorobę nie było żadnego lekarstwa. Towarzysze Deana nie zamierzali pozostać i służyć pomocą w okresie rekonwalescencji. Kiedy odchodzili, machając na pożegnanie, nie zawracał sobie głowy myślą, że porzucają go w chorobie. Zastanawiał się natomiast "Jak mogą tracić tak wiele energii, machając rękami?" Chcąc dostać trochę soku pomarańczowego, po który trzeba zejść do miasta, ofiarowuje nastoletniemu tybetańskiemu chłopcu zebraną w trakcie podróży kolekcję fletów. Zostając sam, myśli o tym, że poważna choroba, jak pisał Gandhi jest formą duchowego oczyszczenia. Mimo złego stanu, nie traci pewności, że przeżyje.
Po tygodniu rezerwuje bilet na podróż do Delhi. W Old Delhi znajduje dla siebie niedrogie, dobre jedzenie i czyste hotele, na które go stać. Wraz z polepszającym się samopoczuciem, rośnie jego pociąg do jogi i chęć do szperania po księgarniach. Wśród setek książek na temat jogi znajduje dwie, szczególnie interesujące go pozycje: "Encyclopedia of Yoga" nieznanego autora i "Światło Jogi" B.K.S. Iynegara. W "Świetle Jogi" podobają mu się zdjęcia, integralność, jaką przedstawiały, jak również informacje terapeutyczne znajdujące się na końcu książki. Wybór "Światła Jogi" miał radykalnie zaważyć na obraniu życiowego kursu Deana.
Skórę i oczy ma wciąż żółte. Studiuje pozycje rekomendowane przy chorobach wątroby ze "Światła Jogi" i włącza je do swojej praktyki celem regeneracji. W przedstawionej we wprowadzeniu do książki filozofii jogi znajduje uzdrawiający potencjał. Wraz z powrotem jednego ze swoich towarzyszy, udaje się w podróż do Katmandu (Nepal) i trekking w Himalajach. Zabiera ze sobą lekkie bawełniane okrycie i sandały. To ubranie jest oczywiście w wysokich górach niewystarczające. Dean czytał jak powolne, głębokie, długie wdechy i wydechy wytwarzają w ciele gorąco i spacerując jednego z zimnych poranków, patrząc na himalajskie szczyty, wykorzystuje Pranayamę by się ogrzać i orientuje się, że nie drży. W tym czasie jego towarzysze śpią szczelnie okryci w śpiworach.
Późnym latem Dean wyrusza do Birmy i na Filipiny. Jego kolejne znaczące spotkanie z jogą ma miejsce na niewielkiej wyspie. Rozmawiając z młodą kobietę na plaży widzi w oddali kogoś wykonującego płynną sekwencję asan: od Adho Mukha Vrksasany, Vrischikasany II, przez Urdhva Dhanurasanę, Viparita Chakrasanę, Uttanasanę i w końcu Samasthiti. Po wykonaniu asan człowiek ten biegnie do oceanu i nurkuje w słonej wodzie, po czym wraca na piasek by powtórzyć całą sekwencję raz jeszcze. Dean kończy rozmowę i podchodzi do niego. Barry właśnie wrócił z kursu w Punie, w Instytucie Iyengara. Opowiada Deanowi o jego intensywności; uczniowie musieli trwać w Paścimottanasanie przez siedem minut! Dzięki Barryemu Dean dowiaduje się, dokąd zmierzać będzie jego jogiczna podróż.
Wczesną jesienią 1981 roku, Deanowi kończą się pieniądze. Wraca do Stanów Zjednoczonych, licząc na powrót do swojej dotychczasowej pracy. Zajmowane dotąd stanowisko nie jest już jednak dostępne. Wiele lat wcześniej Dean pomógł jednemu z przyjaciół zbudować kamienny dom w Ozark Mountains. Przyjaciel ten oferuje Deanowi sprowadzenie się do tego niezamieszkanego miejsca. Bez pracy i rodzinnych zobowiązań, Dean skwapliwie przyjmuje propozycję. Zamieszkuje w odludnym domu na rok, rąbiąc drewno na opał i nosząc wodę ze strumienia. Właśnie tam, w prymitywnym górskim siedlisku bez bieżącej wody i elektryczności, dwanaście mil od najbliższego miasta, jego sadhana staje się głębsza. Uważnie czyta "Światło Jogi" i "Yoga Book" autorstwa Jean Couch Runner, praktykując sześć godzin każdego dnia. Jego umysł przepełnia się pytaniami. Decyduje się napisać do B.K.S. Iyengara:
"Szanowny Panie Iyengarze,
Praktykuję asany ze "Światła Jogi". Nie umiem wykonać wszystkich pozycji tak jak pan, a niektóre z nich są niewygodne. Czy mogą wykorzystać koce, albo poduszki, żeby na nich usiąść?"
Pytanie to, podobnie jak kilkanaście innych doczekują się bardzo szybkiej odpowiedzi:
"Drogi Deanie Lernerze,
Nie tyle zajmuje mnie twoje poczucie komfortu, ile precyzja, z jaką wykonujesz pozycje."
Kim był ten człowiek, zastanawiał się Dean, którego nie zajmowała wygoda, a precyzja?! Wtedy właśnie Dean poczuł, że sens jego życia został określony. Iyengar odpowiada jeszcze na trzy pytania Deana, po czym odsyła go do dwóch nauczycieli w Stanach Zjednoczonych: Mary Palmer (mamy Mary Dunn) i Ramananda Patela.
Niewiele później, jego matka mieszkająca w Fort Worth zaczyna chorować. Odkłada w związku z tym swój wyjazd do zarekomendowanych nauczycieli i udaje się do swojego domu w Teksasie. Latem 1982 roku bierze udział w zajęciach George’a Purvisa. W trakcie lekcji Dean zauważa, że pozostali uczniowie dziwnie mu się przyglądają. Oto ktoś, kto jest po raz pierwszy na zajęciach jogi, kto przyjechał z lasów Arkansas, a jednak w jakiś sposób wykazuje doświadczenie w praktyce asan. Dean wspomina, że praktykował wtedy pozycje ze" Światła Jogi" od osiemnastu miesięcy. Dociera w końcu do Mary Dunn i Ramanand Patel, którzy stają się jego najważniejszymi nauczycielami w Stanach.
Nauczycielska kariera Deana rozpoczęła się od tego, co sam nazwał "jogą na kołach" w Forth Worth. Stale ładował i wyładowywał pomoce ze swojego auta, ucząc w jednym tygodniu w kilku różnych lokalizacjach. W 1985 roku został zaproszony do środkowej Pensylwanii, gdzie żyje i uczy do dziś.
Wraz z żoną Rebeccą Lerner Dean tworzy The Center for Well-Being (www.centerforwellbeing.net) - studio jogi i holistyczny ośrodek zdrowia w Lemont. Prowadzi liczne warsztaty w Stanach Zjednoczonych i za granicą. Wielokrotnie studiował w Instytucie w Punie, zdobywając nauczycielski certyfikat w stopniu Junior Advanced, przewodnicząc przez kilka lat Iyengar Yoga National Association of the United States.
Opracowanie: Pauline Schloesser
Tłumaczenie: Natasza Moszkowicz
13 - 15 maja 2011 Krakowski Warsztat Jogi i Szkoła Jogi Sadhana będą miały zaszczyt gościć Dena Lernera na warsztatach w Krakowie.
Szczegóły warsztatu z Deanen zostaną opublikowane już niebawem.
Więcej informacji będzie można znaleźć na stronach: