Wywiad z Doną Holleman. Część II
środa, 25 czerwca 2008
Niezwykła rozmowa, niezwykła nauczycielka! O strukturze, instynktach, religii, roli nauczyciela z Doną Holleman rozmawiała Dagmara Mistela. Ciekawe poglądy na temat roli instynktu w życiu społecznym, odpowiedzialności, a także o roli nauczyciela w życiu ucznia burzące mistycyzm pojęcia guru skłaniają do głębszej refleksji. Zachęcamy również do lektury części I wywiadu, która znajduje się na portalu.
DONA HOLLEMAN - jest jedną z najbardziej znanych nauczycielek jogi na świecie. W swoim nauczaniu nie ogranicza się tylko do przekazu ze starych tekstów hinduskich.Urodziła się w japońskim obozie koncentracyjnym w Tajlandii podczas II wojny światowej. Po wojnie zamieszkała w zamku Eerde w Holandii, w którym miał wykłady Jiddu Krishnamurti. Następnie mieszkała w Quakers, gdzie poznała chrześcijaństwo. We wczesnych latach 50-tych przeniosła się do Indonezji, gdzie zetknęła się z buddyzmem i taoizmem. W połowie lat 50-tych została uczennicą Krishnamurtiego i zetknęła się z jogą, która stała się natychmiast jej główną praktyką. Dona jest przekonana, że joga jest najbardziej kompletną formę ćwiczeń, aby zachować ciało w sprawności i dobrej formie.
Dzięki Krishnamurti w połowie lat 60-tych spotkała B.K.S Iyengara. Była u niego 2 lata (1964 i 1969). Po powrocie z Indii założyła Instytut B. K. S Iyengara w Holandii, gdzie uczyła jogi według jego przekazu.
Osobą, która wywarła również wpływ na osobowość Dony była Vanda Scaravelli, znakomita pianistka, entuzjastka jogi. Dona spędziła wiele lat we Florencji studiując muzykę i odkrywając korelację między muzyką, jogą, tańcem a religią. We Florencji wyszkoliła wielu znakomitych nauczycieli min. Gabriellę Giubilaro.
Obecnie uczy w Epona Yoga Studio w Soiano del Lago w Lake Garda (Włochy). Stworzyła własną, unikalną filozofię jogi, która jest efektem jej praktyki i doświadczeń. Uważa, że ostateczna odpowiedź na każdy problem znajduje się w obrębie ciała i każdy powinien kierować się wskazówkami wewnętrznego nauczyciela, który jest w każdym z nas. Jej celem jest pomoc ludziom ucząc ich jogi, która da im odwagę spojrzenia w siebie.
Jest autorką wielu książek min. "Dancing the body of light" (podręcznik do jogi), "Centered Yoga", "Centering Down".
Nakręciła również film dokumentalny o jodze, naturze i sztuce uważności - "Ryba w poszukiwaniu wody". W kolejnej książce "Eyes of Innocence" zawarte są wywiady, które przedstawiła w filmie.
DM: Zmieniając nieco temat. W jednej ze swoich książek dużo uwagi poświęca Pani zagadnieniu struktury. Twierdzi Pani, że wszystkie struktury są produktem ludzkiego umysłu.
Dona Holleman: Tak, struktura jest potrzebna. Potrzebna, aby czuć się wolnym. Czytam teraz książkę, której bohater, instruktor jazdy konnej wychowuje 36 adoptowanych dzieci. Zainteresowały mnie zasady, które wprowadził w rodzinie. Jest to szczególnie ważne, gdy są dzieci. Wielu rodziców pozwala by dzieci robiły, co im się żywnie podoba. I z tego rodzą się ogromne problemy: zabójstwa, gangi itp.
Tymczasem nasz bohater wprowadza strukturę, czytelny system nagradzania i karania. Mówi tak: "jeśli będziesz miły dla swojego młodszego braciszka, pojedziesz na piknik. Jeśli będziesz przykry, za karę posprzątasz łazienkę." Dziecko otrzymuje jasny komunikat, ma prawo wyboru oraz świadomość konsekwencji. To jego wolność, wolność wyboru. Struktura i wolność wyboru są powiązane. Znając zasady, możesz się do nich stosować. Możesz je zignorować, ale wówczas pojawią się problemy. Ze społeczeństwem jest podobnie. Funkcjonuje rodzaj społecznej umowy, struktura, zasady. Żyjemy tu razem, nie zabijajmy się. Jeśli jednak kogoś zabijesz poniesiesz konsekwencje. Zatem morderca czy złodziej ma wybór. Nasza kultura jest dosyć pobłażliwa, ale w Iranie, na przykład, za kradzież obcina się rękę. Złodziej wie o tym i jeśli kradnie a w konsekwencji traci rękę, to jest jego odpowiedzialność, jego wybór. To jest równowaga pomiędzy strukturą i wolnością. Możesz wybierać, czy coś zrobić, czy nie. DM: Ludzie tworzą struktury, ale to jednak sztuczne twory.
Dona Holleman: Tak. To jak umowa, kontrakt. Z mojego punktu widzenia, w myśl tej zasady z chwilą, gdy uczeń przychodzi na lekcję jogi, zawieramy umowę. Ja będę ciebie uczyć, a ty zachowuj się w sposób odpowiedzialny. Taka jest istota tej struktury. Mówię tak: jestem tu po to, by uczyć cię najlepiej jak umiem. Jeśli nie słuchasz, odmawiasz wykonania instrukcji, a później idziesz do domu i zapominasz o wszystkim to jest to twój wybór. Nie mój, a twój wybór. Taka jest struktura nauczania. DM: A co z sytuacją, kiedy ludzie przywiązując się do struktury zapominają o rzeczywistości?
Dona Holleman: Taaak. Tak jest właśnie w jodze wg Iyengara. Jest struktura, ale nie ma wolności. Miałam tego dosyć i dlatego odeszłam. Weźmy na przykład trikonasanę. Mówi się, że struktura trikonasany jest taka a taka. A co, jeśli ktoś ma problem z biodrem? Nauczyciel powinien mieć na tyle swobody, by dostosować wykonanie pozycji do możliwości ćwiczącego. Na tym polega zachowanie równowagi, rozumiesz? Dobrze, gdy jest struktura, ale nie powinno być to więzieniem. Trzeba mieć wybór, by móc pracować w obrębie ograniczeń. Sytuacja, w której więzienie będzie cię karać grożąc cofnięciem certyfikatu, jest nie do pomyślenia. DM: Wśród osób praktykujących jogę krąży opinia, że jeśli ktoś nie jest tak dobry w wykonywaniu asan jak inni, to jest złym człowiekiem, mniej wartościowym.
Dona Holleman: To jedna z najgorszych rzeczy, które dzieją się w świecie jogi. Oddziaływanie na psychikę, emocje. To bardzo nieuczciwe i bardzo niebezpieczne. Człowiek, który urodził się kaleką jest kryminalistą. Taki właśnie jest hinduizm. A najgorsze są strzępy hinduizmu, pouczenia o karmie. Oto w tym życiu odbywasz karę za coś, co zrobiłeś w jakimś innym życiu i o czym ni cholery pojęcia nie masz, cóż to mogłoby niby być. Właśnie tego nie akceptuję. Wszystkie te psychologiczne gierki w 2007 roku są kompletnym pomyleniem. Może to i było dobre 5 tysięcy lat temu, ale nie dziś. Żyjemy w tym życiu i w tych okolicznościach.
Wracając do jogi: jeśli "możesz" wykonać asanę, to "możesz" ją wykonać, przez porównanie do kogoś innego. Jeśli "nie możesz" wykonać asany, to "nie możesz" jej wykonać przez porównanie do kogoś innego.
Nigdy, przenigdy nie należy nikogo z nikim porównywać. Każdy człowiek sam w sobie stanowi całość. Porównywanie dwóch ludzi przypomina porównywanie dębu do pomidora, to jakiś absurd. Kompletny absurd. Tak nie można.
W świecie jogi często spotyka się wyjątkowo irracjonalne psychologiczne zagrywki, nijak nie mające naukowego uzasadnienia. To niedopuszczalne w naszych czasach, powtarzam, niedopuszczalne.
Dzieje się tak, gdy zaczyna się czerpać z systemu filozoficznego czy religii narodzonej 2000 lat temu w kraju, nie mającym z nami nic wspólnego. Tam społeczność część ludzi wyrzuca poza nawias. Inni zaś, bramini od urodzenia są święci. To nie do pomyślenia! Sprzeciwia się temu cały naukowy świat. Dlatego na początku powiedziałam, że nie jestem joginką. Wręcz wstydziłabym się tak siebie nazwać. Jestem człowiekiem, żyję w roku 2007, wierzę w fakty naukowe. To jest rzeczywistość i to jest moja religia, innej nie wyznaję. Nie jestem ani chrześcijanką, ani buddystką, ani wyznawczynią hinduizmu. Wszystkie te filozofie są według mnie bardzo niebezpieczne. Niebezpieczne i nieuczciwe. DM: Czy mogłaby Pani opowiedzieć trochę o Krishnamurtim? Co Pani od Niego otrzymała?
Dona Holleman: Ach, Krishnamurti. Z nim jest tak samo. Przez jakiś czas był użyteczny, tak jak i inne rzeczy. Ale nie chciałam przy nim pozostać. Jak już mówiłam: robię swoje ucząc się od otaczającego świata, a nie jakiegoś nauczyciela czy książki. Uczę się od zwierząt, mam ich dużo. Uczę się z tego, co przynosi codzienność. Wiedza, którą dał mi Krishnamurti czy Iyengar czy cokolwiek innego, to tylko część pewnej całości. Ta wiedza sama w sobie całości nie stanowi. DM: Ale może pomóc w kształtowaniu...?
Dona Holleman: Taak, w pewnych momentach życia dostajesz coś, co może być użyteczne, ale później już nie. I joga Iyengara i Krishnamurti przestali być użyteczni w moim życiu. Po prostu. Sytuację należy oceniać na bieżąco i umieć rozeznać się w swoich bieżących potrzebach. Trwanie przy czymś, co się przeżyło jest stratą czasu. DM: Czyli zawsze być obecnym i świadomym.
Dona Holleman: Żyć zawsze z dnia na dzień. Widzieć, co przynosi dzień i co jest aktualnie potrzebne. DM: Zawsze z intencją, każdego dnia.
Dona Holleman: Oczywiście! Zachowując pełną świadomość, odpowiedzialność i wolność wyboru. Jak mawiał rzymski poeta Horacjusz: carpe diem, chwytaj dzień. Nie tkwij w przeszłości, bo już przeminęła ani nie wybiegaj w przyszłość, bo i tak jej nie znasz. Skup się na teraźniejszości. Dla mnie oznacza to doglądanie zwierząt, dbanie o ogród. Czasem jadę uczyć jogi, wracam i o wszystkim zapominam. I nie tkwię w "systemie". DM: Czy jest możliwe by przyjechała Pani do Polski uczyć ludzi, którzy nigdy nie zetknęli się z Pani metodą uczenia jogi?
Dona Holleman: Oczywiście, żaden problem. Ale jak mówiłam, nie mam ochoty być zaszufladkowana w jakikolwiek sposób. Szczególnie, że jak mówiłaś joga w Polsce ma ukształtowaną strukturę i ludzie powinni wiedzieć, że to nie moja domena. Oczekiwałabym odpowiedzialności i bycia przygotowanym na to, że usłyszą coś odmiennego. Miewałam już sytuacje podczas prowadzenia zajęć, kiedy to ucząc na przykład trikonasany, ktoś podchodził z zapytaniem, dlaczego uczę tak, a nie inaczej. Bo jakiś inny guru uczy inaczej.
Odpowiadam na to, że nie interesuje mnie, co mówią inni. Na moich zajęciach uczę właśnie tak i już.
Później, po zajęciach uczeń jeśli uzna, że to mu nie odpowiada, może zwrócić się do innego nauczyciela. Nie zależy mi, mam swoje życie. Odpowiedzialność dokonania wyboru spoczywa na uczniu. Jeśli zajęcia nie spodobały się, odejdzie, a jeśli uzna, że to ciekawe, być może pomyśli, że to coś dla niego. Ale bez porównywania nauczycieli proszę. W tę zabawę się nie bawię. DM: Podczas zajęć raczej woli Pani, aby uczestnicy pomagali sobie wzajemnie, niż używali pomocy?
Dona Holleman: Absolutnie żadnych pomocy, a jeśli już, to tylko te bardzo proste: paski, osłony na oczy. Tym razem pozwoliłam, by ćwiczący pomagali sobie nawzajem, choć zwykle tego nie robię. Raczej nakazuję samodzielną pracę. Bywa, że robię odstępstwa, to zależy od mego nastroju, każde zajęcia są inne. Jednak nie lubię używania pomocy. Pomoce ułatwiają. Chęć ułatwienia sobie pozycji oznacza zorientowanie na cel. Oznacza, że chcesz rzeczy, której nie możesz zrobić. Zatem myślisz wyłącznie by osiągnąć cel, nie zaś, jak go osiągnąć. Jeżeli chcesz zrobić pozycję, nawet jeśli nie możesz jej zrobić, to nie dbasz o to, jak do niej dochodzisz. A to nie tak.
Jeżeli nie możesz wykonywać stania na głowie, nie ma sensu robić tego z krzesłami i zwisającą głową. Po co? Popracuj nad czymś, co możesz zrobić i być może z czasem uda się i stanie na głowie.
Po cóż biec zanim nauczysz się chodzić, robić założenia, mieć cel? Rozumiesz? Nie chcę by uczniowie pracowali w sposób zakładający cel.
Kiedy jeżdżę konno wiem, jak powinno wyglądać dane ćwiczenie? Nie rozmyślam nad tym. Raczej wczuwam się w ciało, moment i patrzę, czy mi z tym dobrze. Jeżeli w końcu uda mi się osiągnąć to, co chciałam na początku, to dobrze, jeśli nie, też dobrze. Liczy się każda chwila i to, co z nią robisz, a nie cel. Ten, jako taki, jest bez znaczenia. To jak zakup samochodu bez umiejętności prowadzenia go. Naucz się jeździć i dopiero przekonaj się, jak daleko zajedziesz. Rozumiesz? DM: Czy mogłaby Pani wskazać trzy najważniejsze asany w swojej praktyce?
Dona Holleman: Cóż, to zależy od tego, jakie kto ma ciało. Ja zawsze lubiłam stanie na głowie, gdyż daje nogom poczucie lekkości. I nigdy nie przepadałam za świecą. Należy brać pod uwagę potrzeby ciała. Czasem nogi są zmęczone, czasem głowa i trzeba temu zaradzić robiąc różne ćwiczenia. Nie sadzę, by można był konkretnie wskazać które. DM: Czy możemy porozmawiać o Pani książce ("Oczy niewinności" przyp. red) i filmie ("Ryba w poszukiwaniu wody" przyp. red)
Dona Holleman: "Oczy niewinności" są dokładnie tym, o czym już mówiłam. Chodzi o całkowite przebywanie w teraźniejszości bez jakichkolwiek innych wpływów. Mój problem polega na tym, że chcąc zwać się joginem, należy akceptować filozofię jogi. Zatem mamy siebie oraz filozofię jogi czy filozofię buddyjską, chrześcijańską, nieważne. Czyli pojawiają się dwie rzeczy: my oraz filozofia. I to filozofia jest ważna, a my musimy się dostosować. Uważam, że to całkowicie nierealistyczne, bo przecież filozofia jest ludzkim tworem. Więc hinduizm, chrześcijaństwo są w całości stworzone przez człowieka. Najpierw jakiś człowiek wprowadza zasadę, a następnie reszta ma się dostosować. Uważam, że to szaleństwo, prawdziwe szaleństwo. Życie samo w sobie niesie odpowiedzi i nie potrzebujesz niczego dodatkowego w dziedzinie wyjaśnień. To jest w nas i nie potrzeba mówić, co lubimy a czego nie.
Nie chcielibyśmy by nas zabito. Czemu więc sami mielibyśmy zabijać?
Nie lubimy być ranieni, więc czemu ranić innych?
By to rozumieć nie potrzebujesz żadnej filozofii. Ani filozofii ani religii. Wszystkie one są stworzone przez człowieka i wszystkie ograniczone. Nie pozwalają ludziom żyć odpowiedzialnie. Jeżeli rozdrażnię swojego psa, to mnie ugryzie. To proste, pies tego nie lubi i dlatego gryzie. To zdarzenie nauczyło mnie, aby następnym razem wziąć odpowiedzialność i nie drażnić psa. Nie potrzebuję, aby ktoś mi mówił nie drażnij psa. Rozumiesz? DM: Uczyć się wyłącznie w oparciu o doświadczenie?
Dona Holleman: Oczywiście. Jeżeli cię oszukam, okażę się niegodna zaufania, to następnym razem ty oszukasz mnie i powstanie chaos. I wtedy zrozumiem, że to co zrobiłam było błędem DM: Trzeba mieć poczucie bycia całkowicie w świecie Trzeba być otwartym wobec ludzi?
Dona Holleman: Otwartym wobec wszystkiego, ludzi, zwierząt, kwiatów...Uczyć się od otaczającego świata. Nawiasem mówiąc nic lepszego i tak zrobić nie możemy. Istnieją całe cywilizacje nieuznające religii. Na przykład buszmeni czy Indianie czy ktokolwiek, wiesz? Czyli tak naprawdę nie jest potrzebna. Jak mówiłam, religie są filozofiami wymyślonymi przez ludzi.
Kto mi da gwarancję czy ci ludzie mieli rację czy nie? Nie mam żadnej gwarancji.
Ktoś może mówić mi, że 2000 lat temu żył sobie Jezus Chrystus, którego ukrzyżowano. Ale pewności nie mam. Oczywiście mogłabym poczytać o tym w książce, ale kto ją napisał? Tego też nie wiem. Nie ma sposobu by przekonać się czy to prawda, czy nie.
To samo tyczy się Buddy i całej reszty. A ponieważ nie wiadomo, czy istnieli naprawdę, czemu miałabym wierzyć książkom? Książka jest tu, to ogród za oknem. Dlatego myślę, że należy być bardzo ostrożnym. Krishnamurti powiedział kiedyś zdanie, które bardzo mi się spodobało: "Masz tylko jedną głowę, o którą powinieneś dbać. Nie oddawaj swojej głowy w ręce innych ludzi." Nie pozwól, by ktoś zahipnotyzował cię, wpływał na ciebie czy warunkował w jakikolwiek sposób. Zachowaj swoją głowę dla siebie.. DM: To czasem trudne.
Dona Holleman: I tu wracamy to ponownie do kwestii braku odpowiedzialności. Wolisz, by ktoś był za ciebie odpowiedzialny. Ale nikt nie jest odpowiedzialny za twoje myślenie. Myśl sam. DM: Mieszka Pani we Włoszech. Dlaczego wybrała Pani ten kraj?
Dona Holleman: Cóż, myślę że to najlepsze miejsce w Europie. Nie chciałabym mieszkać gdzie indziej. Ani w Anglii, ani w Niemczech. W Polsce i Hiszpanii też nie. Włochy są najlepszym miejscem do życia. Mili ludzie, przyjazny klimat, piękna przyroda i sztuka, wspaniała historia. Ten kraj oferuje więcej niż jakakolwiek kultura. Dlatego nie chciałabym mieszkać gdziekolwiek indziej. DM: I mieszka pani poza miastem, blisko natury. Obserwuje Pani zwierzęta.
Dona Holleman: Jestem osobą, która wierzy w naturę. My, ludzie, należymy do konkretnej rodziny małp. Podobnie jak goryle, szympansy, orangutany czy gibbony, które także tworzą rodziny. I każdy z tych gatunków ma swój umysł W rzeczy samej człowiek od szympansa rożni się jednym genem. Jesteśmy bardzo, ale to bardzo blisko szympansów. Koń ma umysł 3- letniego dziecka, szympans 6-letniego. Zatem szympansy mogą myśleć.
Kiedy przyjrzymy się strukturze tych społeczeństw, na przykład szympansów czy goryli zauważymy, że zawsze występuje tam samiec przywódca, samiec alfa. Wszystkie społeczności mają strukturę grup haremowych z samcem alfa na czele. U ludzi jest tak samo! Nic się nie zmieniło. Biologia, historia człowieka tak, jak je rozumiem, potwierdzają, że wszystkie pierwotne instynkty tkwią w nas niezmiennie. Ludzki mózg posiada może szczyptę intelektu, ale na tym koniec różnic. A pod cieniutką warstewką intelektu mamy ogromną górę lodową pierwotnych instynktów. Ludzki umyśl potrzebuje samca alfa i tego porządku. Kiedy pojawia się silna osobowość, ludzie podążają za nią. Dlatego według mnie wciąż jesteśmy małpami, a nie istotami ludzkimi. Istota ludzka nie potrzebuje lidera, bo sama dla siebie jest liderem. DM: To bardzo trudne?
Dona Holleman: Owszem. Na tym właśnie polega prawdziwa demokracja. Spójrz na kraje faszystowskie. Hitler odniósł sukces, Mussolini odniósł sukces. To może być Bóg, guru, przywódca, polityk,.. ktokolwiek. Mogą być kompletnymi idiotami, to bez znaczenia, bo mają siłę. A ludzie to lubią. Czują się bezpiecznie obok kogoś, kto będzie wrzeszczał UUUUU (DH naśladuje okrzyki). Bezpiecznie, rozumiesz? Jako ludzka rasa nie staliśmy się istotami ludzkimi. Wciąż jesteśmy małpami, szukamy bezpieczeństwa w ilości, oparcia w silnej jednostce.
DM: To, co Pani powiedziała nie wszystkim się podoba.
Dona Holleman: Tak, te rzeczy nie są dobrze przyjmowane w świecie jogi. Gdyż jogin jest jak guru, wiesz. A to przecież tylko człowiek. Dlaczego miałabym popadać w czołobitność wobec innego człowieka? Nie mam zamiaru tego robić. Mogę kogoś lubić, ale nie będę siedzieć przed nim na kolanach i wielbić. DM: Nauczyciel nie powinien być bóstwem, guru?
Dona Holleman: Nigdy. DM: Jak wobec tego podążać za nauczycielem?
Dona Holleman: Nie należy za nim podążać. Nigdy. Za nikim nie należy podążać. Nauczyciela należy wysłuchać i ocenić, czy możesz wykorzystać jego wiedzę. I już. A nauczyciel powinien być, jak to mówię, nauczycielem technologicznym, nie jakimś guru. Na przykład mój nauczyciel od jazdy konnej jest nauczycielem technologicznym. Odpowiada mi sposób, w jaki uczy. Ale nie siedzę przed nim pomrukując pieśni na jego cześć. Nie należy podążać za nauczycielem, jako osobą duchową. Życie jest duchowe. Wiesz, zrobiłam film "Ryba w poszukiwaniu wody", widziałaś go? DM: Nie, jeszcze nie.
Dona Holleman: To obejrzyj. Książka "Oczy niewinności" zawiera wszystkie wywiady z tego filmu. Co to znaczy, ryba szukająca wody? Po co? Przecież ryba już jest w wodzie! Pływa w niej. Czemuż więc szukasz religii? Cały świat jest miejscem religijnym. Świat jest duchowy, po co więc szukać duchowości w książce.
Świat jest duchowy sam w sobie, w tym samym stopniu, co ty czy ja. Nawet krzesło jest duchowe, wszystko. Po co kupować książki o świecie duchowym? Jeśli możesz naprawdę połączyć się z prawdziwym życiem, żadna książka ani guru nie są ci potrzebne. Guru nie może nic dla ciebie zrobić, nic. Jedyne, co może zrobić nauczyciel, to powiedzieć ci, że wykonując pozycję w określony sposób możesz sobie pomoc lub zaszkodzić. To wszystko, co nauczyciele mogą zrobić. Ale nigdy, przenigdy nie należy za kimkolwiek podążać. Nigdy. Nie znoszę, kiedy ludzie przychodzą do mnie traktując jak kogoś duchowego, guru. Nienawidzę tego! Pozbywam się ich, mówię im: odejdź proszę. To zabijanie, zabijasz tę osobę. To bardzo, bardzo niesprawiedliwe, bardzo niebezpieczne. Ale wielu nauczycielom jogi odpowiada rola guru. To głupie. Są jak oprawcy. Żerują na uczniach mówiąc tak: jeśli otoczysz mnie kultem, będziesz się do mnie modlić, to będę o ciebie dbać. To jest kłamstwo. Zależy im tylko na ich własnych korzyściach, pieniądzach, a nie na uczniach. Oprawcy. Bardzo uważaj. Nigdy nie módl się do nikogo i nie pozwalaj, aby ktoś modlił się do ciebie. DM: Myślę, że wymaga to dużej uczciwości.
Dona Holleman: Tak. DM: Mówiąc "nie" ludziom, którzy przychodzą się do Pani modlić, odrzuca Pani również ich pieniądze, łatwe życie.
Dona Holleman: Rzeczywiście, moje lekcje są płatne. Uczę za pieniądze, ale nie dlatego, że potrzebni mi są "wyznawcy".
Zdarzali mi się uczniowie, tysiące takich, którzy, gdy mówiłam, że chcę kupić gazetę, mówili "Czy pani czyta gazety?" I gdy odpowiadałam "oczywiście, że czytam", oni na to "podobno jogini nie powinni czytać gazet".
Na co ja odpowiadałam: "słuchaj, nie obchodzi mnie to". Czytam, oglądam telewizję, oglądam hip-hopowe filmy i nie mam zamiaru zachowywać się w określony sposób tylko dlatego, że ktoś wie lepiej, co powinnam robić. Nie obchodzi mnie, co mówią inni. Ale jak już mówiłam nie jestem joginką. Jeśli uważasz się za joginkę, wszyscy zaczynają mówić, jak należy się zachowywać, co wolno, czego nie wolno.
To bardzo nie fair. Zresztą, nie przejmuje się tym. Inaczej przez takich ludzi wciąż czułabym się winna, robiąc rzeczy, które nie powinny wzbudzać poczucia winy. Jeżeli nauczyciel jogi chce jeść lody, nie powinnaś mówić: nauczyciele jogi nie jadają lodów. To nie w porządku. DM: Spotkałam nauczycieli, którzy domagali się od uczniów różnych rzeczy, niezwiązanych z asanami, np. by ci nosili się na różowo czy czerwono.
Dona Holleman: Tak, znam to. I po co? Wiem, po co. To jest propaganda. Wiesz jak to jest, niektórzy noszą czerwone czy pomarańczowe ubrania, a inni obwieszają się złotymi medalami, to propaganda. Propaganda, która do twojego życia nie wnosi nic. I jak już mówiłam, ci ludzie to oprawcy.
Wiesz, kto to oprawca? To jak wilk ścigający jelenia, by go pożreć. Drapieżnikiem jest nauczyciel, a uczeń jeleniem. Tak oto nauczyciel rośnie w siłę, podczas gdy dla ucznia nie zostaje nic. Zupełnie nic. DM: I klasy są coraz większe i większe..
Dona Holleman: Działa to na zasadzie sprzężenia zwrotnego. Ci, których nauczyciele pożerają, chcą być pożarci. Jak mówiłam wcześniej, wciąż jesteśmy małpami. Ci ludzie chcą, aby wielki boss robił dududududu (naśladuje małpę), pragną tego. Ale nie ja. Ani myślę postępować tak wobec kogokolwiek i nie pozwolę, by ktoś wobec mnie zachowywał się w podobny sposób. Ale wiesz, wiele osób może się zdenerwować na te słowa. DM: Lecz to ich problem?
Dona Holleman: To prawda. Są przecież mafiosi z bilionami euro i rzesze pochlebców wokół. W każdej chwili zapewnią, jakim taki osobnik jest wspaniałym człowiekiem. A dlaczego? Bo ma pieniądze, a pieniądze to władza. Z tego samego powodu ma wokół siebie kobiety. Czemu wielu mężczyzn-guru ma wokół siebie kobiety-nauczycielki, kobiety stojące za nim, a w końcu skandale seksualne? DM: Może ludzie w grupach czuja sie bezpieczniej?
Dona Holleman: Poszukują bezpieczeństwa w liczbach, dlatego, że boją się być sami. To przerażające. Nie chcę mieć z takimi ludźmi nic wspólnego. Przerażająca małpia natura. Bo kiedy małpa jest sama, pojawia się lampart i pożera ją. Tworząc grupę, małpy mogą się nawzajem ostrzegać, jako stado mają większe szanse na ucieczkę. Taka jest natura, instynkt. I nic więcej. Nie ma w tym żadnej duchowości. Przynależność do grupy daje poczucie bezpieczeństwa. Gdy jestem sama, boję się, że mnie zjedzą. Pamięć o tym tkwi w ciele. Ciało wysyła komunikat prostej treści: "boję się być sama". I już pędzisz z powrotem do swojego guru. Zwierzęce. Zwierzęce zachowanie, nic innego. DM: Czy sądzi pani, że dużo mamy takich wspomnień?
Dona Holleman: Wszystkie. Instynkty, nawet najbardziej pierwotne mamy głęboko zakodowane. Do sterty instynktów dodaliśmy jedynie cienką warstewkę rozsądku, cieniusieńką. Ale gdy tylko coś zaczyna się dziać, rozsadek znika i każdy podnosi wrzask. I to jest właśnie instynkt. "Ludzka" warstwa jest bardzo cienka i łatwo pęka. Tak, ciało zmienia się z dnia na dzień. DM: Czy to ma związek z instynktem? Czy blokady w ciele pojawiają się z powodu lęków?
Dona Holleman: Tak. Może być, że z powodu przeziębienia czy czegoś. Każdy dzień jest inny. Nie można oczekiwać, by ciało reagowało zawsze tak samo. Z końmi jest podobnie. Jednego dnia konik jest szczęśliwy i pomyka patataj patataj patataj a drugiego osowiały i ledwo nogami powłóczy. Właśnie takie są nasze ciała. DM: A jakie jest Pani zdanie na temat praktyki własnej. Należy działać w sposób metodyczny, w oparciu o strukturę czy kierować się instynktem?
Dona Holleman: Nie. Struktura jest w porządku. Ale załóżmy, że wracasz zmęczona z podróży. Pozycje stojące były przez cały dzień na lotnisku, więc lepiej byłoby zrobić na przykład wygięcia w przód, coś delikatnego. Innego dnia powiedzmy, że nie udało ci się poćwiczyć, więc przydałaby się dynamiczna praktyka, coś ekscytującego na rozruszanie ciała. Należy wsłuchać się w ciało, wyczuć w jego potrzeby. DM: Lepiej jest zaplanować sesję czy raczej zawierzyć instynktowi?
Dona Holleman: Dobrze jest mieć plan i pracować systematycznie zachowując strukturę. DM: Ile czasu należy poświęcić na codzienną praktykę?
Dona Holleman: To zależy. Człowiek zapracowany może mieć 20 minut. Osoba, która nie pracuje 3 godziny. Nie ma ustalonej zasady dla każdego. Sytuację należy ocenić samemu. DM: Radziłaby Pani ćwiczyć codziennie czy może pozostawić dzień na odpoczynek?
Dona Holleman: Można i tak, i tak. Praktyka powinna być systematyczna, ćwiczenie raz w tygodniu, to za mało. Z moją nauką jazdy konnej jest tak, że ćwiczę 2-3 razy w tygodniu i to wystarcza, robię postępy. Najważniejsza jest systematyczność. DM: Chyba przeszłyśmy przez wszystko: asany, filozofię. Czy chciałaby Pani jeszcze coś dodać?
Dona Holleman: Myślę, że tyle wystarczy.
DM: Dziękuję za czas, który mi Pani poświęciła.
Wywiad z Doną Holleman przeprowadziła Dagmara Misztela, 13 marca 2007 w Londynie, dzień po zakończeniu warsztatu jogi.Tłumaczyła Anna Choreń
Strona internetowa Dony Holleman
http://www.donaholleman.com/
Zdjęcia pochodzą ze strony Dony Holleman i z jej książek.