O Wandzie Dynowskiej (Umadevi - Bogini Światła) Kazimierz Tokarski. Część I
Kalendarium Wydarzeń
Bądź w kontakcie
Wyszukiwarka Wydarzeń

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

Informacje Specjalne

pokaż wszystkie

Informacje

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

pokaż wszystkie

Partnerskie szkoły jogi

O Wandzie Dynowskiej (Umadevi - Bogini Światła) Kazimierz Tokarski. Część I

niedziela, 27 listopada 2011

Kazimierz Tokarski

Nieoficjalna ambasadorką kultury polskiej w Indiach i indyjskiej w Polsce, założycielka, organizatorka, kierowniczka, autorka, tłumaczka i korektorka Biblioteki Polsko-Indyjskiej, w której wydała min Bhagawad Gitę, pisma J. Krishnamurtiego, Śri Aurobindy, Vivekanandy, R. Tagora i inne. Była wielką opiekunką uciśnionych, najpierw wespół z Gandhim pozakastowych i wszystkich gnębionych przez kolonizatorów Hindusów, potem polskich emigrantów, pod koniec życia dzieci-sierot tybetańskich emigrantów, a przez cały czas wszystkich Polaków kochających Indie. Publikujemy obszerne opracowanie na temat życia Wandy Dynowskiej. Dziś część I - od urodzenia do 1935 r - wyjazdu do Indii. (JM)

Urodziła się 30 czerwca 1888 r. w Petersburgu, jako córka adwokata Eustachego i Heleny z Sokołowskich . Całe jej dzieciństwo i lata młodzieńcze związane były z rodowym majątkiem ziemskim Istalsno, koło miasteczka Lucyn (łotewskie Łudza ).
Dwór znajdował się nad jeziorem Istal, w miejscu wyjątkowo pięknym. Bezpośredni kontakt z przyrodą sprawił, że ta wątłego zdrowia jedynaczka do końca życia kochała kwiaty, zioła, drzewa i duszki przyrody. Lubiła zwierzęta, gdy pod koniec życia pisała o swym stanie zdrowia, własne ciało nazywała "psem".

Matka Wandy łączyła cechy znakomitego gospodarza 800-hektarowego majątku z wielką wrażliwością duchową i zdolnościami jasnowidzenia. Sąsiedzi uważali dwór Dynowskich za "nawiedzony". Religijność tej rzymsko-katolickiej rodziny była niezbyt zaangażowana, statyczna, podobna do typu religijności polskich do mów ziemiańskich tego okresu.

Ojciec Wandy zamykał raz w roku na dłuższy czas swoją kancelarię adwokacką, przyjeżdżał do Istalsna i wtedy nie rozstawał się niemal z córką. Bardzo przeżyła jego przedwczesny zgon na atak serca.

Wanda uczyła się w domu, przyjeżdżali nauczyciele, czasem też dojeżdżała na lekcje matematyki do Wilna, a wtedy nie omijała okazji obejrzenia sztuki teatralnej czy wysłuchania koncertu. W domu grywała często na fortepianie lub gitarze, akompaniując sobie do śpiewu. Częstymi gośćmi w majątku byli ludzie sztuki, literaci, społecznicy; salon rozbrzmiewał dyskusjami, które dla dorastającej panienki były wspaniałą szkołą kultury umysłowej i patriotyzmu. Panna Dynowska wiele czytała, m.in. Biblię, Bhagawadgitę i Koran, polską poezję romantyczną i dzieła polskich filozofów XIX w. Wyjątkowe uzdolnienia językowe i częste wyjazdy zagraniczne sprawiły, że władała biegle francuskim, włoskim, hiszpańskim i łotewskim; rosyjskim posługiwała się tylko w koniecznych przypadkach. Uczestniczyła w pracach polowych i tańczyła w izbie czeladnej z chłopską młodzieżą, co w sąsiednich domach ziemiańskich wywoływało zgorszenie. Razem z matką zachodziła do chłopskich chat, aby leczyć i pomagać potrzebującym.

Z osób odwiedzających dwór w Istalsnie wpływ na rozbudzenie teozoficznych zainteresowań Wandy wywrzeć mógł przede wszystkim Tadeusz Miciński. Jednak na pytanie polskiego okultysty, Antoniego Sobieskiego, co przywiodło ją do ezoteryzmu, odparła: "Własne rozmyślania i zapewne wspomnienia z przeszłych wcieleń, bo dojście, że jedynym logicznym wyjaśnieniem zagadek życia (nierówności umysłowych, moralnych, społecznych itd.) jest reinkarnacja było własne, samorzutne już w wieku 16-18 lat". Pierwsza lektura teozoficzna, Filozofia ezoteryczna Indii, wywarła na Wandzie wielkie wrażenie; wiele lat później pisała o tym tak: "Bezkresne perspektywy. Życie nie ma początki ni końca, jest wieczystą twórczością, nieodłącznym atrybutem świadomości najwyższej - Boga"

O swoich studiach przed 1914 r. pisała: "Studiowałam romanistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie (...) Studia te miały mnie przygotować do pracy literackiej do której ciągnęło mnie od dzieciństwa. Natomiast nauka na Uniwersytecie w Lozannie była przygotowaniem do pracy na roli w Istalsnie . W końcu ani jedno ani drugie nie stało się moim zawodem. Już jako redaktor i wydawca podpisywałam się nieraz w rubryce zawód: writer and social worker".

W jej biografii teozoficznej dużą rolę odegrało spotkanie z wybitnymi teozofkami rosyjskimi w Moskwie. W domu tych nowych przyjaciółek rozmawiała wyłącznie po francusku, co było z całą uprzejmością tolerowane. Nie związała się z Rosyjskim Towarzystwem Teozoficznym, wstąpiła natomiast do Włoskiego. W latach 1917-1918 przebywała na Krymie i wierząc w powstanie Polski niepodległej snuła plany założenia polskiego oddziału Towarzystwa.

W ostatnich latach pobytu w Istalsnie wybuchła miłość wielka i piękna, którą Wanda Dynowska w późnym już wieku w liście opisywała tak, jakby miała miejsce przed rokiem lub dwoma. Było to odwzajemnione uczucie do młodszego od niej studenta z Dorpatu imieniem Szczęsny, syna właściciela sąsiedniego majątku ziemskiego.

W czasie kiedy Wanda z matką w pierwszym okresie Rewolucji Bolszewickiej mieszkały w Jałcie, Szczęsny, w trakcie krótkich odwiedzin, oświadczył się. Później, w trakcie walk rewolucyjnych, zdał w oczach narzeczonej jeden z najtrudniejszych egzaminów życiowych. Pewnego dnia pojawiła się grupa uzbrojonych ludzi, którzy zmusili go, aby patrzył na śmierć swego ojca, żywcem podpalonego we własnym dworze. Widział, jak wśród płomieni ojciec wyszedł na ganek i zastrzelił się. Lecz kiedy po kilku dniach nadjechał oddział prowadzący podpalaczy jako jeńców, syn poproszony o rozpoznanie morderców nie skorzystał z okazji do zemsty.

W 1919 r. Wanda jest już w Warszawie i przystępuje do pierwszych rozmów mających na celu utworzenie Polskiego Towarzystwa Teozoficznego. Rozmawia m.in. z Henrykiem Münchem , członkiem sekcji niemieckiej i z Jerzym Znamierowskim, należącym do sekcji rosyjskiej. Utrzymuje żywy kontakt z Zofią Wojnarowską i innymi teozofami z dawnego Warszawskiego Towarzystwa Teozoficznego z okresu zaboru rosyjskiego. W tymże roku za pieniądze uzyskane za zastawioną w lombardzie biżuterię i ofiarowane przez przyjaciół jedzie do Paryża, by uzyskać od Annie Besant zgodę na założenie Polskiego Towarzystwa Teozoficznego.

Nie spotyka jej osobiście, ale otrzymuje pisemną aprobatę. Poznaje natomiast Jiddu Krishnamurtiego i nawiązując do wcześniejszych rozmów ze Szczęsnym snuje plany, w których właśnie jego widzi jako prowadzącego sprawy Zakonu Gwiazdy na Wschodzie w odrodzonej Polsce.

Po powrocie do kraju spotyka się ze Szczęsnym, który przebywa na krótkim urlopie wojskowym i pragnie jak najszybciej zawrzeć związek małżeński. Niechęć jego rodziny odwleka jednak zgodę Wandy. Pełen goryczy wraca do pułku, walczącego w wojnie z bolszewikami, zgłasza się na niebezpieczny patrol i ginie jako ułan pod Baranowiczami .

Wanda Dynowska rzuca się w wir działalności teozoficznej, stając się pierwszą osobą i duszą teozofii polskiej. Bierze żywy udział we wszystkich formach działalności Polskiego Towarzystwa Teozoficznego. Współpracuje z Angielką Miss Arnold, skierowaną do Polski przez Annie Besant w celu założenia przy PTT Szkoły Ezoterycznej.

Poglądy społeczne Wandy w pewnej mierze ukształtował Bolesław Limanowski, wybitny historyk, socjolog i publicysta, współtwórca Polskiej Partii Socjalistycznej. Polscy teozofowie pod względem politycznym różnili się. Najliczniejszą grupę stanowili zwolennicy Marszałka Józefa Piłsudskiego, do nich należała Dynowska, do końca wierna Jego pamięci.

Bardziej jednak porwał ją teozoficzny ideał powszechnego braterstwa. W lipcu 1923 r. na kongresie w Wiedniu odbiera z rąk Jinarajadasy dyplom polskiej sekcji Towarzystwa Teozoficznego. Wkrótce potem zostaje sekretarzem generalnym Polskiego Towarzystwa Teozoficznego. Wygłasza odczyty w wielu miastach Polski, inicjuje powstanie spółdzielczego wydawnictwa Adyar, dokonuje licznych przekładów literatury teozoficznej.

Redaguje w Warszawie od 1921 r. czasopismo Przegląd Teozoficzny, którego tytuł później został zmieniony na Myśl Teozoficzną i Biuletyn Teozoficzny; ogłasza też sporo własnych prac.

Władysław Bocheński tak opisywał swoje spotkanie z Wandą Dynowską w 1922 r.: "W pokoju, do którego mnie wprowadzono, zastałem młodą, trzydziestokilkuletnią kobietę, o drobnej, niemal dziewczęcej twarzy, ogromnych, pięknych szarozielonych oczach i promiennym uśmiechu. Po rozmowie, która pozostawiła na mnie głębokie wrażenie, zostałem przyjęty do Towarzystwa". Niewątpliwie jej osobisty czar i zaangażowanie miały wielką siłę przyciągania dla osób zainteresowanych ezoteryką. Warto wspomnieć pracę ideową w wiejskim uroczysku nieopodal wsi Mężenin nad Bugiem, gdzie każdego lata organizowano co najmniej trzy turnusy wakacyjne dla członków i sympatyków Towarzystwa, a również dla gości zagranicznych.

Pod koniec pierwszego pięciolecia działalności PTT, kiedy Dynowska utworzyła wspólnotę podobną do paryskiej, w której przez jakiś czas mieszkała na zaproszenie Pasqualine Mallet, postanowiła zaprosić do Polski dra George’a Arundale z żoną Rukmini Devi. Dwukrotne ich odwiedziny były wydarzeniem wielkiej miary, w ich wyniku kilku polskich teozofów, a wśród nich bohaterkę niniejszego szkicu, przyjęto do Zakonu Służebników.

W rozpoczynającym się drugim pięcioleciu życia PTT wielu polskich teozofów podejmuje pracę także w innych nurtach ezoteryki światowej. Dynowska wraz z Tadeuszem Bibro i Michałem Tokarzewskim-Karaszewiczem tworzą, w oparciu o federację angielską, w 1925 pierwszy trójkąt "Le Droit Humain" i do czasu powstania samodzielnej polskiej federacji Wanda, nosząca w organizacji nazwisko Doboszówna, była przedstawicielem Masonerii Mieszanej w Radzie Najwyższej w Paryżu.

W latach dwudziestych zaczęła organizować w Polsce Liberalny Kościół Katolicki. Przekładała literaturę i zapraszała biskupów Mazela i Wedgwooda. W rezultacie w latach 1926-1927 kościół ten miał pierwszych księży.

Wanda Dynowska uczestniczy we wszystkich europejskich kongresach Towarzystwa Teozoficznego i w zjazdach Zakonu Gwiazdy na Wschodzie. Przebywa w Austrii, Bułgarii, Czechosłowacji, Francji, Jugosławii, Rumunii, na Węgrzech i w Wielkiej Brytanii. W Wiedniu i w Domu Młodzieży w pobliżu stolicy Austrii jest gościem Johna Cordesa . W 1927 r. wędruje po znaczniejszych miastach Anglii i Szkocji z cyklem odczytów. Podróże Dynowskiej i innych polskich teozofów pomagają utrzymać pracę sekcji polskiej na światowym poziomie.

Podobnie jak wielu polskich teozofów należała do Zakonu Gwiazdy na Wschodzie, który u nas nosił nazwę Zakonu Jutrzenki (przewodniczyła mu Helena Bołoz-Antoniewiczowa). Zakon miał za zadanie przygotować ludzkość na pojawienie się na Ziemi kolejnej inkarnacji Wielkiego Nauczyciela Świata, co miało się dokonać w osobie Jiddu Krishnamurtiego.

W 1927 r. Rada Zakonu ogłosiła, że inkarnacja już się dokonała i w związku z tym zmieniono nazwę na Zakon Gwiazdy (u nas od początku 1929 r. na Zakon Gwiazdy w Polsce) i przyjęto nowy program działania. W sierpniu 1927 r. przyjechała do Warszawy Sekretarz Generalny Wszechświatowego Towarzystwa Teozoficznego, Annie Besant. Odbyła szereg grupowych i indywidualnych spotkań z polskimi teozofami.

Wydarzeniem, które wstrząsnęło ruchem teozoficznym było rozwiązanie podczas Kongresu w Ommen w sierpniu 1929 r. przez Krishnamurtiego Zakonu Gwiazdy. Stwierdził on, że w życiu duchowym niepotrzebne - a wręcz szkodliwe - są organizacje. Odbiło się to natychmiast na pracy Dynowskiej i sytuacji Towarzystwa, ponieważ troje najbliższych i najbardziej zaangażowanych przyjaciół odeszło, co wywołało zrazu spore trudności. Dynowska pisała wtedy co następuje: "Od wielu ludzi słyszałam, że Kongres [w Ommen] nie był ani ukojeniem, ani szczęściem lecz przewrotem w życiu, który we wstrząsie wielkim wszystkim zachwiał. Osobista moja uwaga, że najcudowniejszym dla mnie, bo jestem fanatykiem prawdy, było odsłanianie się prawdy pod dotknięciem jego [Krishnamurtiego] słów. Widziałam na Kongresie dwa rodzaje ludzi - jedni - to ci, których - wczoraj - przestało istnieć, runęło w gruzy, którzy budowali dotąd swe życie na piaskach nieprawdy i tym jego energia ich - domki z kart - nietrwałe wniwecz obróciła. I drugich widziałam, tych w których nic się nie zmieniło, którzy zostali jakby umocnieni w tym, co było w nich najistotniejszym. U mnie tak było. Pewność mego wyboru wzmogła się stukrotnie . I jedyną dla mnie drogą, od której nie odstąpię nigdy, jest służenie Mistrzom i praca". W tym czasie Dynowska podziela pogląd Jinarajadasy, że można pogodzić uczestnictwo w życiu Towarzystwa Teozoficznego z nauką Krishnamurtiego.

Jej biografia z okresu międzywojennego tak dalece pokrywa się z dziejami wszystkich nurtów Polskiego Towarzystwa Teozoficznego, że trudno doszukać się jakiegoś wątku bardziej osobistego (może w jakiejś mierze był czymś takim klejnot - miodowy amulet z chryzolitu słonecznego, wielkości dłoni - który zawsze nosiła, a który należał wcześniej kolejno do Bławackiej i Besant. Wśród licznych prac, jakich dokonuje w latach trzydziestych, jest przekład szóstego wydania , która ukazała się wydana drukiem przez jedną z największych polskich oficyn Książnicę-Atlas.

Jesienią 1935 r. żegna się z Polską, odwiedzając w Krakowie Wawel i Kopiec Piłsudskiego, a także Tatry. Po dłuższej podróży morskiej przybywa 22 grudnia do Adyaru, gdzie rozpoczyna się Kongres Towarzystwa Teozoficznego.

Kazimierz Tokarski.

Ciąg dalszy nastąpi.

Tekst powstał w 1988 r. Miał trafić do poświęconego nauczaniu Krishnamurtiego zeszytu dwumiesięcznika Colloquia Communia. Czasopismo nie przetrwało. Całość tekstu dostępna jest na stronie http://jkrishnamurti.republika.pl/rozne.dynowska.bio.htm

Ja dokonałam nieznacznych skrótów. Dziękuję panu Stanisławowi Tokarskiemu za zgodę na publikację tekstu. (JM)

Wyszukiwarka Wydarzeń

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

Ludzie Jogi
Polecamy
JOGA SKLEP - Akcesoria do Jogi