Interesuje mnie precyzja, z jaką wykonujesz pozycje. Rozmowa z Deanem Lernerem. Część II
piątek, 6 kwietnia 2012
O pierwszym kontakcie z Iyengarem, praktyce u Niego i zdobywaniu stopni nauczycielskich, czym dla Deana jest system certyfikacyjny - ciąg dalszy wywiadu z Deanem Lernerem nauczycielem jogi wg metody Iyengara w stopniu Advanced Senior II. Druga część rozmowy Nataszy Moszkowicz z tym nauczycielem, w maju 2011 r.
Jak wyglądał Twój pierwszy kontakt z Gurujim Iyengarem?Mój pierwszy kontakt z Gurujim - dokładnie mój pierwszy kontakt z nim, a nie jego ze mną - polegał na dotarciu do jego książki.
Znalazłem tą książkę... Czy ja już czasem nie opowiadałem tej historii? Tak, czy owak, joga była dla mnie czymś nowym. Praktykowałem już od jakiegoś czasu, ale nie jogę Iyengara. Nie miałem żadnego nauczyciela, ale ćwiczyłem i byłem zachwycony. Praktykowałem czasami 4, 5 godzin dziennie. I takiemu zapaleńcowi wpadło w ręce "Światło Jogi" i...to tyle. Patrzyłem na zdjęcia, czytałem i próbowałem pozycji i w pewnym momencie pojawiła się masa pytań. Mieszkając na odludziu, zupełnie nie wiedziałem z kim mógłbym się skontaktować, więc pomyślałem, że napiszę po prostu do B.K.S. Iyengara. On tą książkę napisał. Do kogo lepszego mógłbym się zwrócić? Napisałem więc list, w którym zadałem mu serię pytań i dwa tygodnie później otrzymałem odpowiedź.
Jego odpowiedź mnie przygwoździła. Pomyślałem sobie: Kim jest ten człowiek - zastanowiło mnie to, bo napisałem w liście, że niektóre pozycje są niewygodne (co było największym niedomówieniem, jakie popełniłem w życiu)i trudne do wykonania (kolejne wielkie niedomówienie).
Moje pytanie brzmiało: czy mogę siadać na poduszkach, kocach czy innych rzeczach? A on odpisał następująco:"Drogi Deanie Lerner! Twoja wygoda nie jest przedmiotem mojego zainteresowania, jest nim precyzja, z jaką wykonujesz pozycje."
I pomyślałem: Kto to jest? Kto może napisać, że komfort nie jest dla niego istotny, a istotna jest precyzja? Uznałem, że to musi być prawdziwy nauczyciel. Taki właśnie był ten pierwszy kontakt i w tym liście odpowiedział na kilka moich pytań, ale w końcu napisał, że nie ma czasu by odpowiedzieć na wszystkie - postawiłem ich ponad dwadzieścia i podał mi nazwiska dwóch swoich uczniów, u których mogę poszukać pomocy.
I tak właśnie zrobiłem. Rok później, czy jakoś tak, z jednym z tych nauczycieli pojechałem do Indii i pierwszy raz wziąłem udział w prowadzonych przez niego zajęciach. Od tego czasu regularnie jeżdżę do Indii i łączy nas relacja Guru-śisya, o której mówiliśmy wcześniej(...). To żywe doświadczenie i dlatego bardzo cenię relację jaką mam z Gurujim, niezależnie od jej wymiaru osobistego. Zawsze też będę cenić możliwość pozostawania po prostu w jego obecności ponieważ wyjazdy do Indii, studiowanie u Gurujiego, czy choćby przebywanie blisko niego czy ma to miejsce w Indiach, czy gdziekolwiek indziej na świecie, jest zawsze błogosławieństwem. Zawsze otrzymuje się jakąś lekcję do nauczenia.
Wierzę, że w swoim uczeniu staram się najlepiej jak mogę przekazywać to, czego on uczy. Lata temu powiedział by nie starać się być oryginalnym zanim na prawdę nie opanuje się przedmiotu. - "Najlepszą metodą uczenia przedmiotu jest naśladowanie mnie."
On jest autentyczny. Prawdziwie oryginalny i genialny, jest niesamowitym człowiekiem, o czym wiecie.
W związku z czym zawierzyłem jego słowom i tak jest najlepiej, ponieważ i on, i Geeta i Praśant są bardzo precyzyjni w swoich słowach i docierają bezpośrednio do źródła działania. Więc robię, co mogę by nie być zbyt kreatywnym. Zamiast tego biorę te słowa, uczę się ich i staram pojąć dla siebie tak by później wyrażając się, słowa wynikały z doświadczenia tej właśnie nauki. O tym właśnie jest ta relacja.
Jak to jest być egzaminowanym przez samego Iyengara?Niebo... Niebo i... piekło :) To coś innego niż egzamin. Zupełnie różne od tego, kiedy podchodzi się do egzaminu i ma się egzaminatorów, jak miało to miejsce dawniej w moim przypadku. Polska na przykład jest nowa w świecie jogi Iyengara, choć widzę, że osiąga dojrzałość. Dostrzegam bardzo wielu świetnie praktykujących i było mi bardzo miło patrzeć na to, jak każdy z nich pracuje więc joga nie jest tu zupełnie nowa.
Na początku jednak, w Stanach Zjednoczonych, Guruji miał kilku nauczycieli, którym ufał i dawał im... ich kontakt z nim był bardziej osobisty. Kiedy zaczynałem, uczyłem się u kilku z nich.
Guruji był dla mnie, powiedziałbym, kimś w rodzaju dziadka i miałem w Stanach nauczycieli, których nazwałbym "mamą" i "tatą" i którzy mieli szczęście studiować przy nim.
Przy tak bliskim kontakcie, w pewnym momencie uznawali: jesteś gotowy by uczyć, a my poświadczamy zgodność twojego nauczania z metodą.
W czasie, gdy nabierałem doświadczenia, Guruji przyjeżdżał do Stanów kilkukrotnie i od tych z nas, którzy już byli certyfikowani oczekiwał budowania społeczności, gromadzenia uczniów. Wiedział, że musimy podnosić poziom praktyki naszych uczniów, więc oglądał nas uczących i praktykujących w trakcie konwencji. Uczył on, a następnie my uczyliśmy siebie nawzajem, a on podchodził i nas oglądał. Kilka razy zdarzyło się, że podszedł i powiedział: jesteś gotowy by przejść na kolejny poziom, od teraz będziesz Junior Intermediate, albo Senior Intermediate.
Społeczność rozrastała się, było coraz więcej nauczycieli i wówczas, trzeba było opracować jakieś standardy. Kiedy coś bowiem zaczyna zyskiwać na popularności, każdy chce się na to załapać. Nazwisko stało się rozpoznawalne, zaczęto go używać w celach biznesowych czy komercyjnych, ze względu na modę, czy z jeszcze innych powodów w następstwie czego proces edukacji przebiega obecnie w inny sposób.
Liczba praktykujących jest bardzo duża i jak wiecie społeczność ta wciąż się rozrasta. W Stanach Zjednoczonych ich liczba wzrosła niebywale i nawet o Polsce słyszałem, że jest tu blisko 30 tysięcy praktykujących. Myślę, że w Stanach może ich być milion. To sprawia, że trudno jest zachować osobistą relację. Wracając do mojego egzaminu, to po pierwsze... Po pierwsze czuję się usatysfakcjonowany z tego, jak do niego podszedłem i co byłem w stanie na nim pokazać. Pomimo tego jednak, że powinno się moim zdaniem pielęgnować santoshę - bycie zadowolonym, to by wciąż dążyć do samodoskonalenia, warto zachować coś w rodzaju duchowego niepokoju. Będąc Seniorem Intermediate, zwróciłem się do Gurujiego z prośbą o spojrzenie na moją praktykę i uznanie mojej gotowości do przejścia na kolejny poziom. W odpowiedzi kazał przysłać sobie zdjęcia. Wysłałem zatem zdjęcia wszystkich pozycji z listy pozycji do praktyki po czym on odpisał by przysłać mu zdjęcia, jak ich uczę. Więc wysłałem. Wtedy kazał mi przesłać zdjęcia, jak uczę na klasie medycznej. Więc wysłałem kolejne zdjęcia.... i jeszcze kilka innych informacji. W każdym razie okazał się bardzo łaskawy i przyznał mi ten certyfikat. Powiedział także, że docenia wykonaną przeze mnie pracę i że popełniam kilka błędów, ale mimo tego widzi wartość mojej pracy.
Byłem bardzo wzruszony i wdzięczny i tak, jak zapytałaś na początku o guru-śisya, musiałem przyjąć to, że popełniam błędy, chociaż nie powiedział mi na czym one polegają. Pomyślałem, że gdyby chciał mi to powiedzieć i chciał, abym je w konkretny sposób poprawił, zrobiłby to.
Nie zamierzałem pytać go o to, co robię nieprawidłowo. Pomyślałem, że daje mi w ten sposób do zrozumienia, że muszę sam dotrzeć do odpowiedzi i dokonać korekty. I tak właśnie się to odbyło.
Gdyby Guruji powiedział "Nie", zaakceptowałbym to i pracował nadal.
Myślę, że naprawdę interesujące w systemie certyfikacji i egzaminach niezależnie od tego, czy prowadzonych przez Gurujiego czy przez stowarzyszenie i nauczycieli moderujących jest to, że dzięki temu edukacyjnemu procesowi doskonalimy się i rozwijamy. Jest z tym także związana większa odpowiedzialność.
Ciąg dalszy nastąpi;-)
Jest to fragment wywiadu z Deanem Lernerem, który gościł w Polsce w maju 2011 roku. Wywiad można obejrzeć tutaj.Rozmawiała, przepisała, zredagowała Natasza Moszkowicz. Dla wszystkich, którzy wyjechali z niedosytem w tego warsztatu, oraz dla chętnych, którzy z różnych względów wówczas do Krakowa nie dotarli jest dobra wiadomość:
Również w tym roku, w maju Dean Lerner zagości w Polsce.
Szczegóły: Krakowski Warsztat Jogi.
Dean Lerner: biogram
Dean Lerner interesował się myślą Wschodu i mistycyzmem w latach sześćdziesiątych jeszcze zanim ukończył naukę w szkole średniej. Z jogą zetknął się po raz pierwszy za pośrednictwem lektury na początku lat siedemdziesiątych, podejmując pod jej wpływem kurs korespondencyjny i bez większego powodzenia zaczyna praktykować pewne pozycje. W 1981 podróżował po Indiach. W okresie rekonwalescencji po ciężkiej chorobie, zaczął szperać po księgarniach. Wśród setek książek na temat jogi znajduje dwie, szczególnie interesujące go pozycje: "Encyclopedia of Yoga" (autor nieznany) i "Światło Jogi B.K.S. Iynegara". W "Świetle Jogi" podobają mu się zdjęcia, integralność, jaką przedstawiały, jak również informacje terapeutyczne znajdujące się na końcu książki. Wybór "Światła Jogi" miał radykalnie zaważyć na obraniu przezeń życiowego kursu. Praktykował asany zgodnie z książkowymi wskazówkami również po powrocie do Stanów. Nawiązał korespondencję z B.K.S Iyengarem, który polecił mu dwoje nauczycieli Mary Dunn i Ramanand Patel, pod których okiem kontynuuje praktykę.
Nauczycielska kariera Deana rozpoczęła się od tego, co sam nazwał "jogą na kołach" w Forth Worth. Stale ładował i wyładowywał pomoce ze swojego auta, ucząc w jednym tygodniu w kilku różnych lokalizacjach. W 1985 roku zostaje zaproszony do środkowej Pensylwanii, gdzie żyje i uczy do dziś.
Wraz z żoną Rebeccą Dean tworzy The Center for Well-Being (www.centerforwellbeing.net) - studio jogi i holistyczny ośrodek zdrowia w Lemont. Prowadzi liczne warsztaty w Stanach Zjednoczonych i za granicą. Wielokrotnie studiował w Instytucie w Punie, zdobywając nauczycielski certyfikat w stopniu Advanced Senior II
Przez kilka lat piastował funkcję przewodniczącego Iyengar Yoga National Association of the United States.
Na podstawie biogramu Dean Lerner - o początkach praktyki. Przyg. Pauline Schloesser Tłum. Natasza Moszkowicz opracowała Justyna Moćko