Co podoba mi się a co nie w praktykowaniu jogi. Anna Duszak
Kalendarium Wydarzeń
Bądź w kontakcie
Wyszukiwarka Wydarzeń

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

Informacje Specjalne

pokaż wszystkie

Informacje

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

pokaż wszystkie

Partnerskie szkoły jogi

Co podoba mi się a co nie w praktykowaniu jogi. Anna Duszak

niedziela, 27 listopada 2011

Anna Duszak

Zanim rozwiążę zagadnienie zawarte w tytule artykułu należałoby zdefiniować "moje" rozumienie słowa praktyka. Dlaczego sięgam do trochę egocentrycznie brzmiącego słowa "moje". Bo tylko moje ciało znam najlepiej! Wszystkie działania lub zaniechania działań (powstrzymanie się od działania) - nieważne, czy podejmowane świadomie czy nieświadomie - realizuję wyłącznie swoim własnym ciałem - jego częściami materialnymi lub subtelnymi. Tylko tę jedną, cielesną powłokę znam i tak naprawdę tylko w odniesieniu do niej mogę powiedzieć, że ją mam i mogę poznać. Teraz mogę powiedzieć, że przećwiczyłam je fizycznie i wiedzę na jego temat mam w swoim mózgu (Jogasutry I 7).

W początkowych latach swej praktyki obejmowałam zachodzące w nim i poza nim "zjawiska" wyłącznie umysłem, podejmując decyzje pod wpływem emocji, by z upływem czasu i pogłębiania procesu poznawania siebie, nabierać umiejętności kierowania procesu reagowania na "nowe" bezpośrednio do rozumu. Za każdym razem to "ja" i "moje ciało" działało lub powstrzymywało się od działania. To ono i ja przechodziliśmy przez proces realizacji, by na koniec doświadczyć wszystkich skutków - pozytywnych i negatywnych. Wracały do "nas" odbite od wnętrza i z zewnętrza, w formie refleksji. Często skłaniały do zastanowienia i zadumy. Otoczenie mówiło wiele o mnie i mym ciele - o mym życiu. I nie zrozum, czytelniku, "otoczenia" jako czegoś ograniczonego do ludzi. "Mówi" mi o moim życiu, jego jakości, wszystko wokół. Zarówno żywe jak i martwe. Wszystko jest moim nauczycielem. Niczego w życiu nie udało mi się poznać tak dogłębnie, jak siebie samej w zetknięciu z życiem. Większość czytanych tekstów o jodze było jedynie "pustą" teorią. Mało wartą, aż do momentu, gdy sama dotknęłam "problemu". Teraz wiem, że moim bogactwem - moją wiedzą - jest przeszłość i może być jedynie "dotykalna" przyszłość.

Tak było, gdy w dojrzałym życiu zetknęłam się z jamami i nijamami. Spotkałam tylko nazwy, bo w życiu już się z nimi zetknęłam. I to one są pierwszym krokiem do rozumienia słowa "praktykować ". Mogą być punktami odniesienia do rozważań o praktyce, udzielić odpowiedzi, jak bardzo jesteśmy w niej zaawansowani. Pozwalają mi rozumieć na przykładzie własnych działań i zaniechań 10 zasad etyczno-moralnych regulujących życie indywidualne i zbiorowe. Bez zastanawiania się nad znaczeniem każdego ze słów, rozbieraniem na części pierwsze, sięganiem do opasłych komentarzy.
Przemoc zawsze znaczy dla mnie przemoc. Bez względu na sytuację czy jej podmiot.

Nie gromadzenie dotyczy wszystkiego rzeczy drobnych i wielkich, myśli, które gromadzimy w głowie. Za dużo jedzenia w lodówce, ciuchów w szafie czy samochodów na podwórku. Wszak wszystko to jednakowo pochłania naszą uwagę. Odciąga nas samych od nas samych. Od tego, co w nas boskie, trwałe. Zabiera czas i ogranicza. Samodoskonalenie to nie szkółka czy zajęcia wpisane w grafik. Zrealizowane, bo takie było postanowienie noworoczne. To każdy dzień miniony napawający nas spełnieniem.

Mnie proces zmian z roku na rok pochłania coraz bardziej. Składa się na ten proces wiele momentów w życiu. Tym ich więcej im bardziej bogaty, czasami aktywny, a czasami nie, ale zawsze świadomy wiodę styl życia. Przemyślenia - na temat każdego ze zdarzeń i konsekwencji ich dla życia - zdarza się, że umykają możliwości wyrażenia ich słowem, opisania. Teraz już wiem, dlaczego wiele z osób prawdziwie zajmujących się zagadnieniem bytu człowieka tak ich unika a gdy wygłasza swe sądy ujmuje w lapidarne słowa. Nie błyszczą na firmamencie "sław " współczesnego świata. Wiedzą, jaki to ciężar, odpowiedzialność i w konsekwencji możliwość pogubienia ścieżki.

Mam swą edukację - bogactwo coraz bardziej świadomie przeżywanego życia i działania w każdym nadchodzącym dniu. Nieważne, czy praktykuję asany, modlitwę, obserwację cyklu wdechów i wydechów, czy cokolwiek innego. Ważne, by przy każdej z tych czynności koncentrować na niej uwagę. Być tu i teraz. Stawać się coraz bardziej uważnym na przychodzącą, z zewnątrz i z wewnątrz ciała, wiedzę. Zapewne przychodziła ona do mnie i wcześniej, ale nie zrozumiana właściwie była jedynie zmysłową karmą. Brakowało mi wówczas UWAŻNOŚCI na to, co wokół mnie jest nauczycielem. Ulegałam pośpiechowi, codziennemu zapędzeniu. Ku temu kierowały mnie obowiązujące w kulturze życia społecznego - z jej wszystkimi stereotypami - wzorce zachowań przypisane płci, środowisku i rodzinie. Realizując takie życie, często schlebiające mym zmysłom, powoli coraz bardziej zapominałam o swoich własnych potrzebach. Zaniedbywałam poszukiwanie w sobie samej - siebie, by móc zrozumieć istotę mego bytu oraz celu, w takim stopniu by zrealizować jak najpełniej, w oparciu o to co mi dane, to co mi przypisane. Bym dotarła do swej karmy i poszła za swą dharmą, tak jak teraz rozumiem te określenia Ot, i to wszystko, co dla mnie czyni każdy upływający moment kolejnych dni mogący być lub nie praktyką.

Czego zatem nie lubię? Wszystkiego, co zdarza mi się spotykać i co, w mojej opinii jest zaprzeczeniem tym bardziej nasuwa mi się pytanie -

"Dlaczego to samo robią nauczyciele ?" Czy pobudzanie wyobraźni i operowanie przykładami nie doświadczonymi przez nauczyciela są najwłaściwszymi sposobami poznania nowego - np. asany? Czy nie lepiej ograniczyć się w uczeniu do tego co najwyżej cenione w jodze - poznanie naoczne lub rozumowe. Uczenie tylko tego co wypraktykowane, poznane własnym ciałem i mózgiem.

Tego nie rozumiem, tego nie lubię!

Dlaczego z "pola " zeszłam na "plan ogólny"?
Bo . To rodzaj spędzenia czasu "tutaj" przeznaczony dla tych wszystkich, którzy wybrali harmonię.
Kiedyś, w wywiadzie dla portalu napisałam, że dla mnie prawdziwym joginem była moja ciocia Janka. Nie jest ona jedyną osobą, w której zachowaniu dostrzegłam działanie . Spotykam je teraz coraz częściej. Zarówno młode jak i starsze - osoby. Myślę, że to lata treningu z samą sobą wyczuliły mnie na postrzeganie wokół rzeczy i spraw, które są lepiej zharmonizowane. Jogiczne życie, czy przejawy życia w jodze, zdarza mi się dostrzegać także w życiu społecznym. Niestety, bardzo rzadko.
Zachwycają mnie: zjawisko piśmiennictwa kobiet, bo piszą o swych doświadczeniach i upominają się, by były traktowane równie ważnie jak doświadczenia mężczyzn, Kongres Kobiet, bo zebrane tam kobiety swoje indywidualne doświadczenia przetwarzają w zbiorowe postulaty dokonania zmian w życiu politycznym. Wiedzą płynącą ze swych własnych doświadczeń próbują zasilić życie publiczne. Dają sobie prawo do mówienia o osobistym doświadczeniu - dyskomforcie w zetknięciu z męskim światem polityki. Podobna sytuacja dzieje się i w innych środowiskach - sprawnych inaczej, o odmiennej orientacji seksualnej oraz wszystkich, którzy nie mieszczą się w powszechnie akceptowanym wzorcu kulturowym, a których tutaj nazwę "różnorodnymi kulturowo". Wchodzą w przestrzeń publiczną i mówią o swoich doświadczeniach i konieczności uwzględnienia ich różnorodności - specyficzności ich sytuacji. By nie być kobieco- centryczną, choć dlaczego mam być inna skoro jestem kobietą?
Zachwyca mnie zmiana oblicza rodziny pozwalająca mężczyźnie na bezpośrednie wielogodzinne zajmowanie się dzieckiem. Autor książki o powiedzonkach krążących w środowisku piłki nożnej, aktywny piłkarz, zaproszony do radia, przychodzi z córeczką. Mała co chwila upomina się o prawo do wyrażenia swoich problemów informując o braku wózka, bucika. Panowie prowadzący i gość odpowiadają jej, na antenie.
Czy nie jest to !? Naturalność życia, bez blichtru. Widzę autora w większym kawałku jego życia. Naturalnego. Nie podrasowanego.
Drugi obrazek. Kilkuletnie dziecko nauczyciela podchodzi do ojca w przerwie prowadzonego przez niego warsztatu. Z kieszonki kurtki wyciąga zwiniętą piąstkę. Rozwiera dłoń. "Patrz tatusiu, piasek." - mówi z szerokim uśmiechem. Stoję obok. Zachwyciła mnie ta scena. Nie na długo. "Idź do mamy. Nie mam czasu" - słyszę. Można nazywać się joginem ale nim nie być.

Od lat szukam nauczycieli. Nie zmieniam zbyt często tych, u których pojawiam się na zajęciach. Wydaje mi się, że zbytnio nie dotyka mnie to, jacy są, ale czasami niecierpliwi mnie, że nie dostrzegają wokół tych wielu nauczycieli, których spotykają każdego dnia - innych ludzi, uczniów, przedmiotów, o który po raz kolejny potykają się, bo szkoda im czasu na zmiany. Zamknięci w schematach, czytanych książkach umykają od zwykłego, prozaicznego życia.

Lubię artykuły o jodze pisane przez kobiety. Są bliższe życia i codziennych spraw. Treść ich żywa, własna, bo z ich przykładów życiowych wzięta. Nieograniczona do dogmatu, teorii, czy czasu spędzonego na macie, ale ze źródłem w ich życiu. Dopiero potem wzbogacona o doświadczenie innych. Piszcie dziewczyny o czasie spędzonym z dzieckiem, na zakupach z chłopakiem, o czasie spędzonym pośród ludzi, przyrody. Wyrwanej chwili dla a nie napuszoną, zimną teorią.

Anna Duszak
anmaduku@gmail.com

Artykuł Ani powstałw przerwie pomiędzy jednym pobytem w Indiach a tym, który nastąpi już za niespełna miesiąc. Tym razem, część czasu spędzonego w Indiach oddaje do dyspozycji osobom, które chcą wspólnie z nią podróżować pl158/event1394/Z_PATANJALIM_i_JOGAWYPRAWA_NA_POLUDNIE_INDII



Wyszukiwarka Wydarzeń

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

Ludzie Jogi
Polecamy
JOGA SKLEP - Akcesoria do Jogi