Lekcje pokory od Gurudżiego B.K.S Iyengara wspomina Jurek Jagucki
piątek, 29 sierpnia 2014
Chce Cię móc widzieć Drogi Gurudżi w chmurze, deszczu, w Słońcu i Księżycu, kwiecie, górze, drzewie, rzece, morzu i słyszeć śpiewie ptaka! - Jurek Jagucki o B.K.S Iyengarze
Gurudżi BKS Iyengar odszedł, a może po prostu "przeszedł" Tam? W "nieznane"!
To już 30 lat odkąd czuje się Jego uczniem- pierwsze blisko 10 lat przez Sławka Bubicza i Gabriellę Giubilaro i już od 1993r osobiście. Moje najwcześniejsze wspomnienie to przekaz słowny i praktyczny Sławka Bubicza, kiedy wrócił z Puny w 1984 roku.
Potem uczestniczyłem w warsztatach z Gabriellą Gubilaro, oglądałem kasety video i wreszcie osobiście spotkałem Gurudżiego w Londynie podczas Europejskiej Konwencji Jogi w 1993r
Tam z grupą polskich uczniów i nauczycieli poznawaliśmy Jego specyficzny temperament Nauczyciela i składaliśmy życzenia z okazji zbliżających się 75 urodzin, dając piękny pokaz dla ponad 1000 uczestników Konwencji.
Pamiętam, jak bardzo się starałem, gdy w gronie 50 osób wykonywałem "niemożliwe" do tej pory asany w pięknie zaaranżowanym "bukiecie" asan.
Już wtedy ceniłem Go za Wielkość i wydawało mi się, że się oddałem przewodzeniu ale trudno mi było z Jego "szorstkością". Później zrozumiałem, że ta szorstkość płynęła z Serca Miłości i Współczucia.
Kilka miesięcy później, gdy w końcu listopada (1993 r) byłem już w Instytucie w Punie, dał mi pierwszą lekcję pokory. Odmówił uczestnictwa w 2-tygodniowym urodzinowym warsztacie dla blisko 200 nauczycieli z całego świata.
"Jeszcze nie teraz" - brzmiało dla mnie podwójnie szorstko, przecież specjalnie po to przyjechałem, przed czasem planowanego na grudzień uczestnictwa w General Class.
Takich lekcji pokory dostałem znacznie więcej w czasie swoich 9 pobytów w Punie w ciągu minionych 20 lat.
Ceremonia 75 urodzin w Instytucie w Punie była kolejną lekcją pokory: gdy stałem w kolejce, by jak każdy tam obecny złożyć mu hołd z prezentem, girlandą kwiatów i pokłonem do Jego stóp, moje Ego przez cały czas czekania mi mówiło: nie, nie pokłonię się temu "typowi" Walczyłem w sobie ponad godzinę: a może jednak?...nie!
A jednak ugiąłem się i czułem wdzięczność.
W 1996 r w lutym w Punie miał się odbyć Intensiv - 3 tygodniowy warsztat z Gurudżim i Gitą dla praktykujących z Niemiec. Bardzo mi zależało, aby dostać się na to wydarzenie i znowu - "jeszcze nie teraz". Mimo, że mój zamiar bardzo wspierała Rita Keller, wtedy prezes Niemieckiego Stowarzyszenia Jogi Iyengara. Więc kolejny "prztyczek" w moje Ego i znów pokorniałem!
Ale podczas tego pobytu Iyengar docenił moją praktykę: po zajęciach podszedł z jakimś rulonikiem białego brystolu i nie patrząc na mnie, beznamiętnie mi go wręczył. Ku mojemu zaskoczeniu był to mój pierwszy certyfikat Instytutu w Punie i od razu Intermediate Junior I!Mimo radości wręczenie było szokujące bo bez fanfar, szampana i oklasków;-). Znowu "dotknął" moje Ego!
Kolejne lata i spotkania wzbogacały mój warsztat i zrozumienie.
Od niedawna na "General Class" uczył już "z tylnego siedzenia" ale zawsze był obecny na zajęciach terapeutycznych i...na praktyce własnej.To było bardzo inspirujące widzieć Gurudżiego praktykującego stosownie do wieku, ale ciągle stawiającego sobie wymagania i wyzwania. Widzieć Go codziennie w Bibliotece przez godzinę do dwóch odpisującego na listy, robiącego korekty swoich książek, udzielającego audiencji ważnym i mniej ważnym osobom, w tym nam, polskim nauczycielom, ale też oglądającego i kibicującego z wnukiem mecze krykieta w telewizji.
Mocno inspirujące było też widzieć Go jak w czasie praktyki własnej w ostatnich latach "edukował" wnuczkę Abhi, stawiając coraz to bardziej wygórowane i detaliczne wymagania, otoczony zawsze grupą indyjskich i "ze świata" nauczycieli.
Pamiętam, jak zawsze szokujące było niemal "poddańcze" oddanie Jego najbliższego otoczenia(i jak trudno było mi to zaakceptować - znowu moje wielkie Ego!?).
Ten wianuszek asystentów wokół Gurujdżiego, gdy uczył, ale szczególnie na klasach terapeutycznych i Konwencjach poza Puną biegających i spełniających każde Jego życzenie - wkurzało mnie to początkowo, dopóki po latach zauważyłem, że bez pełnego i głębokiego oddania Prawdziwemu Nauczycielowi bardzo trudno spodziewać się postępu i głębszego zrozumienia sensu praktyki Jogi.
Zawsze czułem, że to ON otacza mnie nieustannym wsparciem i czuję przeogromną wdzięczność, gdyż wiem, że z nami zostaje Jego Mądrość i Oddanie Jodze.
To ON uczył, jak stawać się Jednym z tym, co robimy i jak szukać "nierobienia" w robieniu i na macie i w codzienności.
To ON powiedział, żeby widzieć Ciało jako Świątynię a asany jako Modlitwę.
Ale to od moich nauczycieli zen wiem, że istniejemy "bez początku i bez końca" i jesteśmy kontynuującym się "Życiem", więc chce Cię móc widzieć Drogi Gurudżi w chmurze, deszczu, w Słońcu i Księżycu, kwiecie, górze, drzewie, rzece, morzu i słyszeć śpiewie ptaka!
Drogi Gurudżi, gdziekolwiek jesteś Bądź z nami!!!
Głęboko Wdzięczny - Jurek
Jerzy Jagucki, Senior III
zdjęcia Jurek Jagucki
wspomnienia zebrały
Olga Lasota, Justyna Moćko