Jesteśmy jak uśpieni, ignorujemy sygnały, które wysyła nam organizm- wywiad z Hanną Gryzińską-Onifade.
piątek, 12 maja 2023
"Uświadomiłam sobie, że jesteśmy wszyscy uśpieni, nasze zwykłe życie tak daleko odeszło od natury, że nie wystarczy tak po prostu o siebie dbać. Jeśli się zastanowimy, to okaże się, że ludzie kiedyś umierali na zupełnie inne choroby, zabijały ich bakterie, wojny, itp. A my przeginamy w każdej dziedzinie życia z chemią i niszczymy równowagę naszych organizmów" - mówi Hanna Gryzińska-Onifade, autorka książki "Kompleksowe odkwaszanie organizmu"
Książka "" to przewodnik na drodze do zdrowia? Bo zakwaszony organizm to chory organizm?
Zakwaszenie to teraz bardzo modny temat, ale niewiele osób wie, co tak naprawdę znaczy. Mowa o kwaśnych metabolitach, czyli odpadach, które produkuje nasz organizm, śmieciach po prostu. I nie chodzi o to, by ich w ogóle nie mieć, tak się nie da, ale żeby mieć ich jak najmniej. Lubię porównanie z piecem. Jeśli coś w nim spalamy, to uzyskujemy energię, ale zawsze zostają po tym procesie odpady. Niestety często prowadzimy nieekonomiczny tryb życia, energii produkujemy mało, za to mnóstwo śmieci, które zakwaszają nam organizm. I tak jak w piecu, zapychają się rurki.
W publikacjach o zakwaszeniu organizmu pisze się głównie o tym, co należy jeść, a czego nie. Pani książka jest inna, holistyczna.
Oczywiście ważny jest opał, czyli jedzenie, które wrzucamy do pieca. To alkaliczne, czyli o odczynie zasadowym, daje więcej energii i mniej odpadów. Wyobraźmy sobie dwie skrajności - idealną truciznę, czyli coś, co zabija w mgnieniu oka, i superpokarm, z którego czerpiemy same korzyści. Superpokarmem jest tylko czysta, naprawdę czysta woda. Pomiędzy tymi skrajnościami jest mnóstwo innych produktów, które do naszego pieca wrzucamy. Oczywiście najlepsze jest jedzenie czyste, ekologiczne, jak najmniej przetworzone. Ale czasem zdarza się tak, że zjemy coś, co niekoniecznie jest superjedzeniem, ale wcale nam nie zaszkodzi. Trzeba też pamiętać o psychicznych korzyściach z jedzenia. Dlatego nie należy za bardzo przywiązywać się do list z pokarmów zakwaszających organizm. Czyli stawiamy na jedzenie niezanieczyszczone, niekoniecznie musi mieć zielony certyfikat, mogą to być owoce i warzywa od zaprzyjaźnionego rolnika. I pamiętamy, żeby tę np. zdrową marchewkę ugotować w naprawdę czystej wodzie, a nie utopić w tłuszczu na teflonowej patelni. Najgorsza w jedzeniu jest chemia. Ludzie jedzą też zdecydowanie za dużo białka, o wiele więcej niż potrzebują, co bardzo zakwasza.
Ale nie tylko jedzenie jest odpowiedzialne za to, co się dzieje z naszym organizmem. Myślę o , głębokim dotlenieniu organizmu, a nie tylko o wdechach i wydechach, czyli wentylacji. Ważne jest oddychanie na poziomie komórkowym, gdzie zachodzą ważne procesy spalania.
Co jest najważniejsze na drodze do zdrowia?
Trzy filary mojego programu to odpowiednie jedzenie, napowietrzenie i ruch. Wszystko to musimy robić świadomie. Pamiętajmy, że organizm człowieka sam sobie powinien radzić z oczyszczaniem, jeśli mu w tym nie przeszkadzamy. Po to są nerki, wątroba i płuca. Ale jeśli śmieci jest za dużo, to właśnie te organy najszybciej wysiadają. Powinniśmy je wspierać, wybierając świadomie jedzenie, nauczyć się oddychać i jak najwięcej ruszać.
Jak poznać, że coś się z nami dzieje złego. Co panią skłoniło do zajęcia się walką z zakwaszeniem organizmu?
Zawsze wydawało mi się, że o siebie dbam. Od wielu lat, właściwie od małego, zajmuję się sportem, uprawiałam m.in. karate. Przez 15 lat byłam ortodoksyjną wegetarianką, cały czas ćwiczę jogę. Ale męczył mnie chroniczny katar, miałam bolesne miesiączki, problemy ze stawami. Kiedy zaszłam w ciążę, obciążony organizm zaczął się buntować. Stawy bolały mnie na poważnie, miałam cukrzycę ciążową, duszności astmatyczne. Zaczęłam szukać przyczyn. Postanowiłam się za siebie wziąć, bo chciałam, żeby mój synek miał zdrową mamę.
Uświadomiłam sobie, że jesteśmy wszyscy uśpieni, nasze zwykłe życie tak daleko odeszło od natury, że nie wystarczy tak po prostu o siebie dbać. Jeśli się zastanowimy, to okaże się, że ludzie kiedyś umierali na zupełnie inne choroby, zabijały ich bakterie, wojny, itp. A my przeginamy w każdej dziedzinie życia z chemią i niszczymy równowagę naszych organizmów. Wątroba, nerki i płuca nie nadążają z oczyszczaniem, nasilają się choroby cywilizacyjne, m.in. cukrzyca, różne alergie, astmy, miażdżyce, nowotwory. Można porównać organizm człowieka do rzeki. Jeśli nurt jest szybki, a woda czysta, to nie ma w niej mułu. Ale jeśli wpuścimy zanieczyszczenia, to na zakrętach, pod kamykami gromadzą się one. Tak samo jest w nas, w środku. Krew nie dopływa tam, gdzie powinna, zwężają się naczynia krwionośne. Zatrważa mnie to, że na choroby, które do tej pory uważane były za choroby ludzi starych, zapadają coraz młodsi ludzie. Myślę o reumatyzmie, udarach niedokrwiennych.
Jak już mówiłam, jesteśmy jak uśpieni, ignorujemy informacje, które wysyła nam organizm. Dajmy sobie jednak szansę. Pewne symptomy odczuwamy przecież przez wiele miesięcy, np. zdrowy człowiek nie powinien cierpieć na chroniczny ból głowy i zmęczenie. Kiedy patrzę na ludzi na ulicy widzę, że większość ma opuchliznę brzuszną, tak specyficznie spuchnięte jelita. Mają to nawet młode szczupłe dziewczyny. To też objaw zakwaszenia organizmu.
Kiedy znamy już przyczyny naszych dolegliwości, powinniśmy coś z tym zrobić, zacząć się zmieniać. Jak?
W opisuję osiem etapów, osiem kroków do witalności, dzięki którym można zmienić swój styl życia, bo on jest najważniejszy. Można sobie zrobić długą kurację oczyszczającą, ale będzie to sprawa jednorazowa. Kluczowe jest, żeby odpowiednio wcześnie obudzić się, zacząć zmiany i nie czekać, aż organizm sam powie "nie!" i dostaniemy np. udaru albo zawału.
Tak jak mówiłam, zakwaszenie organizmu to nie jest tylko efektem tego, co jemy. Ważne jest wszystko, co nas otacza, to jak sami siebie traktujemy, ile śpimy, jak bardzo się stresujemy. Można zacząć od oddychania i skupić się na tym, żeby oddychać przez nos i torem brzusznym, a nie płytko, szczytem płuc. Nie wolno się garbić, bo to utrudnia oddychanie, a co za tym idzie prowadzi do niedotlenienia organizmu. Na swoich zajęciach posuwam się do tego, że ćwiczącym zaklejam usta specjalną delikatna taśmą, żeby oddychali tylko przez nos. Trochę się na początku męczą, ale potem są zadowoleni.
Jestem zwolenniczka małych kroków. Jeśli pijemy dużo kawy, to nie rzucajmy jej z dnia na dzień, lepiej to robić stopniowo. Jeden krok pociąga za sobą drugi. W pewnym momencie zmiany wejdą nam w krew. Potem zacznijmy wybierać jak najmniej przetworzone jedzenie, zaplanujmy ostatni posiłek na np. godz. 18. Wyrzućmy chemię z najbliższego otoczenia, np. zrezygnujmy ze sztucznych odświeżaczy powietrza, suszona lawenda świetnie nam je zastąpi. No i spacery, najlepiej codziennie. Czasem organizm sam podpowiada, co jest dla niego dobre, a co nie. Ja w ciąży przestałam pić czarną herbatę, a wcześniej byłam od niej uzależniona. Już teraz mnie do niej nie ciągnie. Musimy pamiętać, że w prezencie dajemy sobie zdrowie i dobre samopoczucie. jest więc zbiorem wskazówek, które z powodzeniem wypróbowałam na sobie. Wiem, że pozwolą odzyskać naturalną witalność.
Hanna Gryzińska-Onifade - fizjoterapeuta, terapeuta, terapeuta naturalny, joginka i artysta plastyk. Stale pogłębia wiedzę na temat ruchu, oddechu, oczyszczania, odżywiania i głębokiego kontaktu z naturą. Jak pisze o sobie, od kilkunastu lat ćwiczy, uczy się i testuje na sobie różnego rodzaju terapie oraz prowadzi ćwiczenia ruchowe i oddechowe (kinezyterapia w placówkach medycznych i społecznych, gimnastyka lecznicza, ćwiczenia jogi, aerobowe ćwiczenia rytmiczne itp.).
Książka ".