Pochłonięta świadomość. Rozmowa z Ojcem Janem Berezą o medytacji, jodze.
Kalendarium Wydarzeń
Bądź w kontakcie
Wyszukiwarka Wydarzeń

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

Informacje Specjalne

pokaż wszystkie

Informacje

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

pokaż wszystkie

Partnerskie szkoły jogi

Pochłonięta świadomość. Rozmowa z Ojcem Janem Berezą o medytacji, jodze.

wtorek, 15 kwietnia 2008

Magdalena Menzel

Ojciec Jan Bereza, mgr filozofii i teologii, przeor klasztoru benedyktynów w Lubiniu w latach 1999 -2002. Od 15 lat doradca Europejskiej Benedyktyńskiej Komisji ds. Dialogu Międzyreligijnego na Płaszczyźnie Monastycznej (Monastic Interreligious Dialogue), od 10 lat członek Komitetu Episkopatu Polski ds. Dialogu z Religiami Niechrześcijańskimi. W 1988 roku stworzył w Klasztorze Benedyktynów w Lubiniu Ośrodek Medytacji i Dialogu Międzyreligijnego, w którym gościł min Rosi Kwonga (2000 r) Wywiad przeprowadzony przez Magdalenę Menzel ukazał się na portalu Dobry pasterz.

Co to jest medytacja?
To jest pojęcie bardzo szerokie, dzisiaj bardzo popularne. Papież Benedykt XVI jeszcze jako kardynał w dokumencie "O niektórych aspektach medytacji chrześcijańskiej" nazwał medytację rodzajem modlitwy, która w ostatnich latach budzi coraz większe zainteresowanie, a jednocześnie zwracał uwagę, że współczesna kultura ogromnie utrudnia zaspokojenie głębokiego pragnienia ciszy rozmyślania i medytacji. W naszej benedyktyńskiej tradycji, mówi się o lectio, meditatio, i contemplatio. Medytacja często jest utożsamiana z rozważaniem, a z drugiej z dogłębnym studiowaniem tekstu czy słowa. Jednym ze znaczeń greckiego słowa meletan, od którego pochodzi łacińskie meditare i polskie medytować jest powtarzanie. Medytacja jest więc wewnętrznym powtarzaniem danego słowa czy myśli. Chociaż trzeba dodać, że samo powtarzanie nie jest celem samo w sobie, pomaga ono odwrócić skupienie umysłu na nas samych, a skierować ku Bogu.

Czy kontemplacja jest tym samym co medytacja?
Kontemplacja to jakby stopień wyżej: gdy już przestajemy powtarzać słowa czy myśli, a cała nasza świadomość jest pochłonięta Bogiem. Wtedy nie my już mówimy lecz mówi Bóg. Jesteśmy zasłuchani, zatopieni w Bogu. Jeden z największych mistyków chrześcijańskich, Św. Jan od Krzyża pisze, że w kontemplacji człowiek zapomina o wszystkim i jest całkowicie zajęty Bogiem. Dla niego jest to tajemnicze i miłosne poznanie Boga. W tym stanie nawet rozmyślanie o sprawach duchowych staje się przeszkodą naruszająca słodycz i pokój miłosnego poznania.

Kontemplacja zawsze zaczyna się od tekstu, czytania?
Od początku chrześcijaństwa, a właściwie już w tradycji judaistycznej znano praktykę powtarzania słowa. Słowo w tradycji biblijnej ma inny sens niż w językach europejskich. W naszym potocznym rozumieniu słowa "oznaczają", w Biblii "przywołują" i "uobecniają". Zapewne w tym tkwi problem niechęci czy niezrozumienia sensu medytacji.
W praktyce powtarzanie może być jakby przedłużeniem lectio divina (czytania duchowego), ale może też być odrębną praktyką. Jan Kasjan, mistrz św. Benedykta, szukając nauczycieli modlitwy dotarł do Egiptu (gdzie w IV, V wieku istniało głębokie życie monastyczne). Tam też Kasjan spotkał ojca Izaaka, który nauczył go medytować. Zalecił mu powtarzanie formuły: "Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu, Panie pospiesz ku ratunkowi memu". Zalecał by powtarzał ją kiedy będzie mu ciężko w życiu, kiedy będzie chory, kiedy będą nękały go pokusy i wielu innych sytuacjach codziennego życia. Podobna forma modlitwy istnieje do dziś jako modlitwa Jezusowa, gdzie powtarza się wezwanie: "Panie Jezu Chryste zmiłuj się nade mną grzesznikiem".
W XII w. pojawił się w Kościele zachodnim różaniec, na którym zaczęto odmawiać "Zdrowaś Mario"; jego korzenie są jednak na Wschodzie. W książce: "Różaniec - modlitwa Jezusowa Zachodu" autor ukazuje genezę różańca; przy czym podaje, że jeśli chodzi o metodę to jest ona jeszcze starsza i wywodzi się z buddyzmu i hinduizmu, a przez islam trafiła do chrześcijaństwa. Można więc powiedzieć, że różaniec jest modlitwą ekumeniczną, a nawet międzyreligijną. Św. Ignacy Loyola zalecał medytację polegającą na czytaniu Pisma Świętego i wyobrażaniu sobie tego, o czym się czyta, włącznie ze smakami, zapachami, by móc doświadczyć głębiej czytanego tekstu i rzeczywistości, której dotyczy. Zalecał także i tę formę medytacji, podobną do tej, o której wcześniej mówiliśmy - powtarzanie imienia Jezus w rytm oddechu.

Kto może więc medytować? Trzeba być wierzącym, mieć specjalne predyspozycje?
Medytować mogą również osoby niewierzące, powtarzając słowa niezwiązane tylko z religią, np. : "miłość". Dziś stosuje się medytację w psychoterapii jako środek wyciszający. Ale dla człowieka wierzącego medytacja jest formą modlitwy; zaczynamy modlić się słowami, potem wystarcza jedno słowa, ale dochodzimy także do tego, że słowa stają się niepotrzebne. Zapytano pewnego starca, co on robi w sam w kościele. "Czasami siedzę i myślę, a czasami tylko siedzę" - odpowiedział. "Tylko siedzenie" można już nazwać kontemplacją (tak jak zakochani, którym wystarcza obecność drugiego).

Jak Ojciec nauczył się medytować?
Z medytacją jest podobnie jak sztuce Moliera "Mieszczanin szlachcicem". Kiedy nauczyciel wyjaśniał bohaterowi, że mówi prozą, ten nie mógł się tym nadziwić. Medytacja jest czymś bardzo naturalnym i niektórzy chyba nie muszą się tego w sposób szczególny uczyć. Czasami widzę starszych ludzi przychodzących do kościoła pół godziny wcześniej przed mszą, siedzą i wydaje mi się, że medytują. Jest to jakby naturalny etap w rozwoju duchowym. Ale oczywiście dla wielu z nas potrzebna jest nauka. Moje przygotowanie rozpoczęło się na w czasie studiów, trzydzieści lat temu. Od tamtego czasu zmieniała się jej forma. Dziś chyba najbardziej przypomina formę modlitwy Jezusowej. Studiowałem też filozofię indyjską i poznałem jogę klasyczną; przerabiałem oryginalne teksty sanskryckie.

Jak medytacja chrześcijańska ma się do medytacji Wchodu, do jogi?
Joga jest bardzo szerokim pojęciem. Przede wszystkim odnosi się do jednego z najstarszych i największych systemów filozoficzno-mistycznych. Jego pochodzenie jest przedaryjskie; w późniejszym okresie został zaadoptowany przez hinduizm i najczęściej poprzez hinduizm jest poznawany w Europie. W Indiach słowo joga odnosi się potocznie do wielu form ascetycznych.
Jest wiele ścieżek jogi i w niektórych z nich medytacja odgrywa ważną rolę. Od strony technicznej medytacja chrześcijańska może nie różnić się od medytacji w innych religiach, różne religie mogą posługiwać się podobnymi metodami. Różnią się w kwestii odniesienia do Boga; joga klasyczna odwołuje się do "Iśwary". Iśwara jest pojęciem filozoficznym, określeniem Boga osobowego (nie jest to imię Boga). Medytacja chrześcijańska prowadzi do zjednoczenia z Bogiem w Trójcyjedynym objawiającym się nam w Chrystusie. Ojciec J.M. Dechanet, benedyktyn z naszego klasztoru w Belgii napisał książkę "Joga chrześcijańska w dziesięciu lekcjach". Ukazała się ona jeszcze w latach sześćdziesiątych wraz z imprimatur ojca Opata i miejscowego biskupa. Gdy ukazała się w Polsce, wzbudziła wiele kontrowersji.

Medytacja jest jednym z elementów jogi. Czym zatem jeszcze jest joga?

Definicja mówi, że "joga jest powściągnięciem zjawisk świadomościowych". Chodzi o dotarcie do prawdziwego "ja", czyli o dotarcie do prawdziwego podmiotu, żeby odkryć także prawdziwy przedmiot. Thomas Merton wyraził to tak: "Bóg to moje drugie i prawdziwe ja", to znaczy, że docierając do swojej istoty, jednocześnie odkrywamy obecność Boga. Wyrażając tę myśl bardziej teologicznie można powiedzieć, że odkrywamy obraz i podobieństwo Boże, na które zostaliśmy stworzeni.
Joga klasyczna nie jest związana z żadnym systemem religijnym, posługuje się językiem filozoficzno-mistycznym. Do celu jaki sobie wyznacza, dotarcia do prawdziwego "ja" ukazuje wiele ścieżek. W Polsce to, co nazywa się jogą to właściwie hatha joga, jedna ze ścieżek jogi, która akcentuje rolę ciała i ćwiczeń psychofizycznych. Ale trudno ograniczyć ją tylko do tych ćwiczeń. Joga najpierw mówi stosowaniu pewnych nakazów i zakazów moralnych, które trzeba wypełnić, aby móc rozpocząć wspomniane ćwiczenia. W nich znajduje się również iśvarapranidhana czyli oddaniu się w opiekę Bogu. Dopiero potem możemy ćwiczyć hatha jogę. Myślę, że to pewien problem dla ludzi na Zachodzie, którzy chcą praktykować jogę, a nie są do tego duchowo i moralnie przygotowani.

Dlaczego niektórym joga źle się kojarzy?
Podstawowym problemem jest brak elementarnej wiedzy na jej temat. To, co czytamy w popularnych pismach niewiele ma wspólnego z jogą. Nawet w Indiach organizuje się komercyjne kilkutygodniowe kursy jogi i rozdaje po ich ukończeniu dyplomy. Niektórzy po tych kilku tygodniach nauki próbują uczyć innych. Jednak, aby opanować niektóre ćwiczenia z hatha jogi potrzeba wielu lat.
Z drugiej strony, jeśli ktoś praktykuje jogę, a nie jest do tego duchowo i moralnie przygotowany może zrobić z jogi zły użytek albo joga może mu "zaszkodzić". Zdarza się też, że jogę próbuje się wykorzystać do złych rzeczy, np. do osiągnięcia nadnaturalnych mocy i panowania nad innymi (przed czym joga wyraźnie przestrzega). Jeśli pacjent bierze lekarstwo niezgodnie z zaleceniami lekarza, to nie powinien mieć pretensji, że zastosowano złe leczenie; przykład jest tym bardziej trafny, że klasyczny traktat jogi ułożony jest na wzór traktatu medycznego. Dlatego zaleca się, by ćwiczenia jogi przebiegały pod okiem nauczyciela, do którego mamy całkowite zaufanie i który potrafi dostosować rodzaj praktyki do naszej wiary, naszych duchowych możliwości i predyspozycji. Joga to nie jest tylko gimnastyka, choć wiele z asanów z jogi znamy z ćwiczeń wychowania fizycznego. Często pod przykrywką nauki jogi czy medytacji działają sekty, które w ten sposób chcą przyciągnąć do siebie ludzi. Znam przypadki organizowania kursów jogi dla werbowania osób ze zdolnościami parapsychicznymi do zadań policyjnych czy wywiadu.
Jeden z indyjskich nauczycieli powiedział: "Kiedy widzę jak ludzie na Zachodzie podchodzą do medytacji to mam ochotę im doradzić, aby się tym nie zajmowali". Często też o jodze piszą ludzie, którzy zrażeni trudnościami zawrócili w połowie drogi; przyczyny mogą być różne, ale nie są to wiarogodni świadkowie jogi.

Zajmuje się Ojciec dialogiem międzyreligijnym. Czy joga, jako element wspólny dla wielu religii, sprawia, że posuwa się on naprzód?
Benedyktyni byli zachęcani zaraz po Soborze Watykańskim II do podjęcia dialogu z mnichami innych religii. Istniało już wówczas głębokie przeświadczenie, że na poziomie kontemplacji (a więc poza słowami) łatwiej będzie nawiązać między sobą kontakt. Znajduje to potwierdzenie również w fakcie, że monastycyzm jest jakby z natury pomostem między religiami. Pisał o tym do benedyktynów jeszcze w 1974 roku Kardynał Sergio Pinedolli, Przewodniczący ówczesnego Sekretariatu dla niechrześcijan, przekształconego później w Papieską Radę do Dialogu Między Religiami. Życie w klasztorach wszędzie bowiem opiera się na tych samych zasadach: na modlitwach, pracy, ascezie, życiu w prostocie, ubóstwie itp. Można mówić też o dialogu życia, dialogu dzieł, kiedy przedstawiciele różnych religii działają wspólnie dla dobra innych ludzi. W dokumencie Vademecum Dialogu Międzyreligijnego praktyka jogi uznana jest za jeden ze sposobów prowadzenia międzyreligijnego dialogu. Jeszcze w 1993 roku w ramach naszej Federacji Benedyktyńskiej wydano dokument "Kontemplacja i Dialog Międzyreligijny", był on konsultowany z Papieską Radą do Dialogu Międzyreligijnego i stanowi wielką pomoc dla tych, którzy pragną dzielić się duchowym doświadczeniem z przedstawicielami innych religii. Musimy jednak pamiętać, że spotkanie religii jakie obserwujemy nie ma swego odpowiednika w historii chrześcijaństwa, ale z drugiej strony dopiero się rozpoczyna, dlatego narażeni jesteśmy na trudności i nieporozumienia.
Dobrze jest wtedy pamiętać o tym, co powiedział Jan Paweł II przy okazji Dnia Modlitw o Pokój w Asyżu w 1986 roku: "każda autentyczna modlitwa jest poruszana działaniem Ducha Świętego, który w tajemniczy sposób jest obecny w sercu każdego człowieka". To przekonanie usprawiedliwia więc fundamentalną ufność, że formy modlitwy wypracowane poza tradycją chrześcijańską nie są a priori zagrożeniem dla wiary chrześcijańskiej a autentyczna modlitwa chrześcijańska nie tyle zależy od metody, co od daru Duchem, który dany jest nam przez Jezusa Chrystusa.

Magdalena Menzel
http://www.dobrypasterz.pl/archiwumwyd.php?w=104&d=art&art=1834
Wyszukiwarka Wydarzeń

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

Ludzie Jogi
Polecamy
JOGA SKLEP - Akcesoria do Jogi