Google i medytacja. Laurence Freeman OSB.
Kalendarium Wydarzeń
Bądź w kontakcie
Wyszukiwarka Wydarzeń

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

Informacje Specjalne

pokaż wszystkie

Informacje

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

pokaż wszystkie

Partnerskie szkoły jogi

Google i medytacja. Laurence Freeman OSB.

piątek, 6 kwietnia 2012

Laurence Freeman

Firma Google - potentat na rynku internetowym. Czy ktoś wyobraża sobie życie bez wyszukiwarki? Poczta, mapy, serwis do umieszczania zdjęć, serwisy reklamowe, platforma android, która jest w najnowszych telefonach komórkowych… to tylko najważniejsze produkty tej firmy. O wrażeniach z siedziby firmy pisze Ojciec Laurence Freeman. (JM)

Podczas mojej ostatniej podróży do Ameryki zostałem zaproszony przez firmę Google do wygłoszenia odczytu na temat medytacji. Czyż jest gdzieś lepsze miejsce lokalizacji firmy, takiej jak Google, niż Kalifornia, firmy która w dobie rozrastającego się Internetu, naszej “Chmury Wiedzy", dostarcza informacji i usług wirtualnym użytkownikom, by tak rozumianą przez siebie służbą ludzkości objąć cały świat?

Dla wielu Kalifornia - kraina obfitości, gdzie spełniają się wszystkie marzenia - jest ostatecznym celem długiego marszu ludzkości do wolności i dobrobytu, będąc w rzeczywistości miejscem cechującym się wyjątkowym brakiem stabilności, napędzanym niekończącym się dążeniem do odczuwania przyjemności. I chociaż jest ona symbolem urzeczywistnionych marzeń, to jednak za fasadą wielu spełnionych snów kryją się odrażające zjawiska korporacyjnej walki na śmierć i życie i osobistych tragedii ludzkich, skrzętnie skrywane i wypierane z tamtejszej świadomości. To naturalne, bo zazwyczaj wolimy ideały od niewygodnych faktów.

Jednocześnie trzeba przyznać, że ludzie, których spotkałem w Google byli niezwykle sympatyczni. Co prawda, gdy dojechałem na miejsce, nie zastałem nikogo w recepcji, ale pozostawiono mi karteczkę z prośbą, abym się sam zameldował w systemie, rozgościł oraz poczęstował napojami i przekąskami. I zaczekał.

Czekałem więc, oglądając relikt pierwszego wielkiego komputera firmy Google, który generował tyle ciepła, że większość jego wnętrza zajmowały wentylatory, a przewody elektryczne swą długością przypominały dorzecza Amazonki. Zastanawiałem się, czy i jak coś takiego mogło być serwisowane. Przypuszczalnie wcale nie był on reperowany, po prostu inżynierowie z Googli zastąpili go sprawniejszym modelem. Ten staroświecki egzemplarz miał tylko dwadzieścia lat, co uświadomiło mi, z jaką błyskawiczną prędkością rozwija się nasza myśl techniczna i jak doskonale Google wpisuje się w niezaspokojone pragnienia naszych czasów: głód szybkich odpowiedzi w wirtualnej rzeczywistości.

Podobno co piąty Amerykanin chciałby pracować dla firmy Google, która według rankingów zapewnia najlepsze warunki dla pracowników. Być może właśnie dlatego ci, którzy są tam zatrudnieni, wyglądają jakby wygrali los na loterii i jakby wciąż jeszcze nie mogli uwierzyć w szczęście, które im się przytrafiło. Jeden rzut oka na wykres wzrostu cen na giełdzie akcji Google tłumaczy wszystko. Ludzie mają tam rzeczywiście wymarzone warunki pracy. Podczas zwiedzania odnosiłem wrażenie, że jest to raczej centrum rekreacji niż zakład pracy - barki z darmowymi ekologicznymi przekąskami, potrawy z różnych kuchni całego świata z przewagą kuchni azjatyckiej, gdyż Azjaci stanowią większość zatrudnionych. Do tego pokoje do relaksacyjnego masażu, specjalne fotele umożliwiające szybką drzemkę, siłownie, basen i wiele miejsc na odpoczynek. Im wyższe ktoś zajmuje stanowisko, tym więcej przysługuje mu darmowych profitów.

Amerykański styl życia i niewinna pogoń za przyjemnością zawsze budziły na Starym Kontynencie oburzenie i podejrzliwość. A jednocześnie nas Europejczyków kusi perspektywa pracy dla jak najszybszego zysku, takiej, która pozwoliłaby nam uciec od wielkich metafizycznych pytań, które jeszcze do niedawna tak bardzo zaprzątały naszą kulturę. Poddajemy w wątpliwość konieczność dążenia do ciągłego odkrywania coraz to głębszego sensu i prawdy - pracy, która ze swej natury okupiona jest trudem i ryzykiem przegranej. Podejście Starego Kontynentu do american dream przypomina mi stosunek starszego, doświadczonego życiem człowieka do idealistycznych pomysłów młodego, niedojrzałego idealisty. Patrzy on na takiego osobnika z niedowierzaniem, ale i pewnym podziwem, choć doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że to, o czym ów młodzian mówi, jest niezwykle trudne do zrealizowania i chyba jedynie głęboka wiara może uchronić go przed klęską.

Główna siedziba firmy Google to nie Watykan czy Biały Dom. Ma jednak globalny zasięg i tak jak one cechuje się pewnego rodzaju idealizmem. W Google, jak w każdej firmie dążącej do sukcesu, trzeba było pójść na kompromis w kwestii ideałów. Poczucie winy nie jest modne w Kalifornii, więc nikt się nad tym specjalnie nie rozwodzi. Google to z całą pewnością instytucja świecka, co nie znaczy antyreligijna, ale wolna i elastyczna w kwestii wartości duchowych. I chociaż moi rozmówcy przyznali w końcu, że nadmiar wolności może prowadzić do zahamowania rozwoju duchowego; niemniej jednak uważali, że jest to lepsza propozycja niż poddanie się działaniu zasiedziałych instytucji religijnych, które na różne sposoby dążą do dominacji dusz.

Po tej całej wymianie zdań doszliśmy do zasadniczego powodu mojej wizyty. Wygłosiłem prelekcję na temat medytacji chrześcijańskiej i wspólnie medytowaliśmy przez 20 minut. Zadziwił mnie brak oporu, wręcz otwartość i entuzjazm uczestników. W rozmowie, która nastąpiła potem, wytłumaczyli mi, że coraz więcej nowoczesnych, osiągających sukcesy korporacji, takich jak Google, postrzega medytację jako pewnego rodzaju życiową umiejętność czy niezbędne narzędzie sukcesu korporacyjnego. W tym świetle wiele tradycyjnych instytucji rządowych czy religijnych wygląda jeszcze bardziej staroświecko.

Oczywiście Kalifornia przypisuje sobie odkrycie medytacji i szczyci się ciągłym jej udoskonalaniem, jakby zupełnie nie miała świadomości dorobku wielowiekowych tradycji duchowych, w tym także chrześcijańskich. Różnica między nami polega na tym, że oni nie popełnili jeszcze tragicznych w skutki błędów, z którymi my nie możemy się uporać i którym ciągle próbujemy zaprzeczać. Nie mogłem się jednak oprzeć wrażeniu, że dobrze zrobiłoby Europie, gdyby zaraziła się tutaj kalifornijskim bakcylem świeżości i zapału i z większym wigorem wróciła do swych medytacyjnych korzeni.

With love
Laurence Freeman OSB styczeń 2012
tłumaczyła. Agnieszka Borowiecka Felieton ojca Freemana ukazał się w brytyjskim tygodniku katolickim THE TABLET.
Dziękujemy portalowi Światowej Wspólnoty Chrześcijańskiej w Polsce za zgodę na publikację tekstu

Ojciec Laurence Freeman urodził się w Londynie 17 lipca 1951 roku. Uczęszczał do szkoły benedyktyńskiej. Stopień magistra literatury angielskiej zdobył w New College w Oksfordzie. Pracował w ONZ, bankowości i jako dziennikarz, aby ostatecznie wstąpić do zakonu benedyktynów w opactwie Ealing w Londynie. Nowicjat odbył pod kierunkiem ojca Johna Maina OSB i wraz z nim zakładał pierwsze Centrum Medytacji Chrześcijańskiej (The Christian Meditation Centre) w Londynie. Śluby monastyczne złożył w 1979 roku. Wraz z ojcem Johnem Mainem OSB w 1977 roku założył klasztor w Montrealu, który zainspirował jeden z nurtów odnowy kontemplacyjnej w Kościele i szybko stał się duchowym centrum dla setek grup medytujących chrześcijan na całym świecie.Po śmierci Johna Maina OSB został przeorem tego klasztoru. W 1991 roku wrócił do Londynu i stał się członkiem benedyktyńskiej wspólnoty klasztoru Chrystusa Króla w Cockfosters należącym do Oliwetańskiej Kongregacji Benedyktyńskiej. Stąd też kieruje Światową Wspólnotą Medytacji Chrześcijańskiej (The World Community for Christian Meditation - WCCM).
W Polsce Wspólnota wspiera tworzenie się grup Medytacji Chrześcijańskiej, spotyka się podczas corocznych sesji Meditatio, Szkoły Medytacji i sesji w dialogu międzyreligijnym. Prowadzi stronę internetową www.wccm.pl
Ojciec Laurencje jest autorem licznych książek poświęconych Medytacji Chrześcijańskiej.
(opr. JM)
Wyszukiwarka Wydarzeń

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

Joga i Medytacja
Polecamy
JOGA SKLEP - Akcesoria do Jogi
Joga i Medytacja
JOGA SKLEP - Akcesoria do Jogi
n
Słowniczek
Kleśa

Kleśa - uciążliwość,bolesność. W Mahabharacie, gdzie pojawiło się po raz pierwszy oznaczało "harówkę" lub "walkę". Patanjali wyróżnia 5 kleśrozumianych jako przyczyn uciążliwości w praktyce jogi. 1) Awidja - niewiedza 2) Asmita - ego, duma 3) Raga - pragnienie, przywiązanie do przyjemności, 4) Dwesza - awersja...

Szukaj haseł na literę:
Wyszukiwarka Szkół Jogi

Partnerzy Portalu