Nauka musi wypierać duchowość, mistykę, ezoterykę. Tomasz Szamsza
Kalendarium Wydarzeń
Bądź w kontakcie
Wyszukiwarka Wydarzeń

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

Informacje Specjalne

pokaż wszystkie

Informacje

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

pokaż wszystkie

Partnerskie szkoły jogi

Nauka musi wypierać duchowość, mistykę, ezoterykę. Tomasz Szamsza

czwartek, 16 października 2014

Tomasz Szamsza

Czy do zrozumienia życia potrzeba tradycji, religii, ezoteryki, duchowości, generowania praktyk (w tym medytacji, zen, mistycznych odmian jogi)? Szczerze wątpię i patrzę krytycznie oraz ironicznie ;-) na takie zjawiska. Co więcej, widzę, że przywiązywanie się do nich bez racjonalnej krytyki, poddaniu testom naukowym jest szkodliwe społecznie, powoduje odrealnienie i zamknięcie na aktualne i realne problemy.

"Duchowość" - nowy pojemnik na "tajemnicę"

Kontekst kulturalny kraju, w którym żyjemy jest zdominowany przez myślenie religijne, symboliczne, magiczne bazujące na odczuciach. Nie chodzi tylko o silne instytucjonalnie środowisko katolickie, ale generalnie o klimat społeczny, posługiwania się językiem.
Może słowo Bóg/religia nie jest dzisiaj modne i brane na poważnie, ale wynaleziono nowy kontener-śmietnik na odczucia i wypierane przez lata problemy (ze sobą samym/społeczne). Słowo "duchowość" zaczyna swoją karierę, choć w zasadzie nic się nie zmienia. Tak jak kiedyś grupa ludzi wrzucała odczucia w stosunku do świata, przekonania, wzorce przerwania (najczęściej jedyne słuszne i skuteczne) do pudełka i uzgadniała że nazwie je "naszym Bogiem" tak dzisiaj widać wyraźnie przesunięcie w kierunku nazywania "miejsca" do wrzucania wypieranych problemów "duchowością/oświeceniem/mistyką".
Zamiast oddawania czci, misjonarskiego wymuszania wierzeń w zawartość mamy wiarę w jakakolwiek praktykę, która cudownie prowadzi do oświecenia, prawdy, poznania samego siebie, a kto tego nie uznaje nie jest już zabijany/wykluczany, ale nie rozumie "wielkich tajemnic" czy nie jest "uduchowiony". Nie wiem, czy to jest śmieszne czy dziecinne.

Cały problem tkwi w tym, że w "tajemniczym" pudełku nie znajdziemy nic nowego tylko to, co wcześniej tam wrzucono (jeśli się już nie wypaliło/nie zużyło). Życie toczy się dalej własnym torem, nie zważając na to, w co wierzymy, czego szukamy, co praktykujemy. Zbytnie podniecanie się/spieranie się nad tym, czego nie ma nie świadczy zbyt dobrze o zdrowiu psychicznym, na większa skale stanowi poważny problem, którego nie rozwiążą żadne praktyki, tradycje, instytucje religijne. Tutaj potrzebny jest nie tylko umiar ale racjonalne/naukowe podejście.

Jak działa nauka i jak wypiera "duchowość"

Szukając racjonalnego kontekstu, obiektywnych metod badań źródeł, działania, wpływu na człowieka/społeczność i celu (jeśli jest) tego, co się nazywa duchowością trzeba sięgnąć do współczesnych nauk, zwłaszcza neuronauk kognitywnych, socjo/biologii, psychologii ewolucyjnej. Fizyka kwantowa, a raczej powstałe na jej bazie popularne w środowiskach ezoterycznych anegdoty/metafory nie mają tu zastosowania. Dzisiaj w środowiskach religijnych, ezoterycznych, "duchowych", "mistycznych" da się zauważyć duży opór wobec nauki. Najczęściej powtarzane są te same mity i zastrzeżenia, które nie tyle wykazują błędy metody naukowej co raczej pokazują niezrozumienie jej przez oponentów lub strach przed tym, że nauki wypierają mityczne/symboliczne myślenie.

Poniżej zamieszczam subiektywny wykaz mitów, przy okazji wyjaśniając jak działa metoda naukowa i jakie w jej tle tkwią założenia:

Racjonalizm i logika nie wystarczą - tymczasem siła współczesnych nauk płynie z empirii; doświadczenia potwierdzają, że często stworzone wcześniej, (kiedy nie było odpowiednich narzędzi), modele po prostu się sprawdzają. Założone dane płyną z rzeczywistości - często wbrew rozsądkowi bazującemu na prywatnych/społecznych odczuciach/wzorcach. Przyjęcie, że to "rzeczywistość" narzuca warunki a nie przekonania (te są zupełnie obojętne) jest chyba bardziej godna pochwały i wymaga więcej pokory niż trwanie, często powodując niepotrzebne cierpienie przy zachowaniach wzorcach, przekonaniach.

Do prawdy można dojść wieloma równoległymi drogami - naukową i religijną/duchową/mistyczną. Problem w tym, że tych drugich nie można krytykować/obalić/udowodnić. Nauka bazuje na testowaniu/falsyfikowaniu założeń/modeli/metod. Modele nie są przekonaniami/dogmatami/ostatecznymi doświadczeniami czy prawdami tylko narzędziami, które można zmienić, udoskonalić. Cel, który mi ciężko zauważyć w "duchowości" jest jeden - dochodzenie do prawdy taką jaką jest/jawi się, a nie tylko podtrzymanie tradycji.
Jeśli trzeba obalić jakąś teorię naukową bo są inne lepiej potwierdzone to nauka to zrobi. Patrz - problem weryfikowalności uzdrowień duchowych terapii naturalnych - tam nie ma falsyfikowalności - żeby uzasadnić swoje praktyki, terapie naturalne i tak są zmuszone do sięgania do nowoczesnego języka medycznego. Jest coś więcej, czego stale szukamy Pierwotne założenie nauki "w świecie nie dzieją się żadne podejrzane, sterowane supranaturalnymi siłami rzeczy" okazuje się skuteczne i działa.
W miarę poznawania mechanizmów natury i czerpania z tego poznania korzyści obiektywnie zmniejsza się cierpienie (np: rozwój medycyny, sieci wymiany informacji), zwiększa ilość czasu wolnego, zwiększa dostęp do wiedzy, sztuki. Bardzo podoba mi się zasłyszane powiedzenie - podobno modne wśród socjologów/biologów - "nie szukaj uzasadnienia zjawisk i zachowań w ideach wyższych tylko dlatego, że nie potrafisz lub nie chcesz zobaczyć bardziej przyziemnej przyczyny". Nauka nie rozwiązuje wielkich pytań o zło/cierpienie/cel/sens. Z poziomu nauk, racjonalnego i współczującego podejścia do życia takie pytania są tak naprawdę bez sensu.
Koniecznie trzeba odczarować pojęcia metafizycznego zła/dobra. Ewolucja (na długo przed "powstaniem" człowieka) pokazuje, że życie jest nierozerwalnie związane z obszarami bezsensu i cierpienia, rozwój następuje poprzez kryzysy (mity upadku/grzechu/skaz na umyśle zamazujących realne spojrzenie na świat są bez sensu i stratą czasu). Nauka pomaga (musi to robić) właśnie poprzez odczarowanie świata zwłaszcza z ezoterycznego/magicznego/religijnego/mitycznego/wyobrażeniowego myślenia, aby zająć się realnymi problemami, pomóc stosować skuteczne (nie tylko misjonarskie) strategie walki z cierpieniem. Nauka robi tylko to co może, na pewno nie ma tendencji do metafizycznego ulepszania/zbawiania/oświecania ludzi - wyniki i metody są ogólnodostępne tylko trzeba się wysilić i tu jest problem. Co ważne, nauka nie dzieli ludzi na białych/czarnych/homo/hetero/katolików/buddystów/ezoteryków/racjonalistów/mądrych/głupich itd.
W dostępie do realnej pomocy problemem są zawsze ludzie, najczęściej sami wymagający pomocy: politycy, grupy interesów, zagrożeni uzdrowiciele, religie.

Duchowość pomaga bardziej niż nauka Nie da się dzisiaj oddzielić duchowości od kontekstu społecznego. Należy pamiętać, że "duchowość" Zachodu często bazuje działaniu z pozycji silniejszego, brutalnym ingerowaniu w zbyt wiele dziedzin życia, niechęci do ponoszenia kosztów. Z drugiej strony mamy mistyczny Wschód gdzie duchowość/religia służyła i służy usprawiedliwiania (karma) nierówności społecznych (duchowość tylko dla oświeconych/braminów - czytaj tych, których na to stać lub którzy odwiecznie mają zapewnioną pozycję).

Nauka jest zarozumiała. W nauce nie wiem znaczy nie wiem, zbadam to jeśli jest to aktualnie możliwe, a nie tajemnica i nic więcej ;-)

Nauka rodzi ateizm Na pewno sieje i słusznie, wątpliwość w wiarę bez dowodów na mocy autorytetów, przekazu (czyt. tak było zawsze), objawień/iluminacji.
Warto postawić pytanie: "i co z tego?" Porzucając dużą część mitów/nieskutecznych strategii (jeśli chodzi o wyjaśnianie świata, zmniejszanie cierpienia, edukację ), nic się nie traci, zyskuje wolność (nie mylić z wolna wolą), trzeźwe spojrzenie na świat(!!!), możliwość zajęcia się tym, czym trzeba w danym czasie i kontekście (już bez wyrzutów, kompulsywnych przywiązań, z większą elastycznością w stosunku do siebie i problemów). Na pewno nie straci się tożsamości. A tak na marginesie - co to w ogóle jest? Mamy za sobą amnezję dziecięcą (każdy!), być może czeka niejednego nas demencja/alzheilmler a trzeba żyć dalej, a to co bierzemy za wspomnienia, to są tak naprawdę wspomnienia wspomnień. Moralność pozostanie taka jaka jest ("moralni ludzie są moralni nawet wtedy gdy gospodarza/szefa nie ma w domu/pracy").

Po co nauka? Po co "duchowość"? Mówiąc krótko: po to, żeby przeżyć. Nauki nie odkrywają i coraz więcej rozsądnych ludzi także - żadnej specjalnej przyczyny/celu/interwencji z zewnątrz potrzebnego do tego, by wieść dobre i szczęśliwe życie.

Tradycje sankcjonowane często nadprzyrodzone moce, symbole, mędrców to tylko personifikacje obowiązujących w danej grupie reguł społecznych/tabu. Gdyby zapytać o definicje lub materialne źródła zachowań/praktyk/wierzeń to nie otrzymamy konkretnej odpowiedzi tylko filozoficzno-teologiczny wywód lub narracje bez pokrycia w historii. Źródła i cele mistycznych stanów, irracjonalnych zachowań są bez problemu zrozumiałe przez naukę - mózg jest przeznaczony do przeżycia, uczenia się i przekazywania strategii dalej (w tym sposobów dobrego życia). Nie ma znaczenia czy są to strategie racjonalne (empiria potwierdza racjonalność, nie tylko logika!) czy nie - mają być skuteczne.

W wielu okresach historii duchowość/mistyka okazała się niezbędna do przeżycia (okresy zarazy, głodu, wojen). Gdy zmniejsza się populacja mistyka jest wymuszana - na dużą skalę trzeba radzić sobie z żałobą, szukać jedności w grupie, szukać usprawiedliwiania dla poświęcenia, dla działania wbrew okrzepłym i nieaktualnym już zasadom (radzeniu sobie z kryzysami), karmienia mózgu nadzieją, gdy przez dłuższy czas nie ma dostępu do pokarmu, itd.

Jako istoty posiadające mózg mamy wbudowane mechanizmy uczenia się/szukania wzorców. Jest to jedno ze źródeł tworzenia tabu/przesądów czyli przekonań moralnych w połączeniu z językiem narracji/mitów, ale też często szwankuje, bazując na biologicznych mechanizmach wstrętu, a nie realnej wiedzy o naturze.
Dzisiaj, w dobie kryzysu, przyspieszenia tempa zmian, da się zauważyć głód na "duchowość". Jest to normalna reakcja kryzysowa. Jednak nie może to spowodować izolacji oderwania od codziennego życia, utraty trzeźwego myślenia, zaprzeczania faktom (w tym naukowym).
Jeśli "wybieramy jakąkolwiek duchowość" to tak jak nauka ma być skuteczna, a nie tylko dawać ukojenie i spokój.

"Duchowość" powinna pomagać w radzeniu sobie ze stresem, szukaniu motywacji i siły w rozwiązywaniu stale napływających problemów, weryfikowaniu i testowaniu własnych zachowań, czerpaniu radości z samych zmagań, podtrzymywaniu radości/chęci życia/pasji, w całościowym rozumieniu świata/społeczeństwa i przekazywać ta wiedzę dalej.

Nie da się dzisiaj zaprzeczyć silnemu zakorzenieniu "duchowości" w biologii/mechanizmach socjologicznych. Trzeba szukać i modyfikować aktualnych i odczarowanych już modeli np: modele stosowane na co dzień w informatyce - podział hardware/software lub framework; uczenie się i aktualizowanie/kumulowanie się wiedzy wynikającej z pomiędzy interakcjami pomiędzy użytkownikami a systemem. Trzeba tez pamiętać, że nie wszyscy potrzebują "wielkiej duchowości" do skutecznego radzenia sobie z życiem tylko życzliwej i realnej pomocy.

Jestem ciekaw, jaki będzie następny etap mówienia o "duchowości" czy nauce.

Tomasz Szamsza - programista, praktykuje jogę od 1,5 roku. Sceptyk, pasjonujący się ogólnie naukami:
filozofia analityczna - struktury języka naturalnego/religijnego/formalnego - np: informatyka, język i generowane wzorce zachowania, filozofia nauki i metoda naukowa - relacje logika/empiria, wpływ naukowej wizji świata na społeczność, język, religię,
nauki kognitywne - głównie odkrycia w badaniach na mózgiem i możliwe modele umysłu/algorytmy uczenia się i magazynowania wiedzy
Wyszukiwarka Wydarzeń

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

Filozofia Jogi
Polecamy
JOGA SKLEP - Akcesoria do Jogi