Czym jest miłująca dobroć? Julia E. Wahl
niedziela, 23 grudnia 2012
W podejściu współczucia wobec siebie samego (ang. self-compassion) zawsze zaczynamy od siebie samego. Stopniowo możemy rozszerzyć naszą praktykę na innych, ale początkiem pracy jest praca na poziomie siebie samych. Zaczynamy od naturalnej intencji życzenia sobie samemu tego, co dobre, bezpieczne, życzliwe, spokojne.
Miłująca dobroć (ang. loving-kindness, sanskr. maitri) to pojęcie wywodzące się z buddyzmu. To intencja, żeby być szczęśliwym (na późniejszym etapie też intencja, żeby inni byli szczęśliwi).
Nie znam żadnego dziecka, które rodziłoby się z intencją "żeby było mi źle przez całe życie", "żebym cierpiał", "żeby moje życie przepełnione było trudnościami". Nie znam żadnego dziecka, które rodziłoby się ze złą wolą wobec siebie samego. Jednak z czasem ta intencja dobroci, życzliwości dla siebie zmniejsza się. Często pojawia się samokrytyka. Niechęć wobec siebie samego. Łatwo jest krytykować też innych, gdy tak częsta jest krytyka, którą stosujemy wobec siebie. Jak współczuć innym, gdy nie współczuję sobie?
W miłującej dobroci nie chodzi o to, żeby czuć się dobrze, żeby wyeliminować ból (fizyczny, emocjonalny), żeby rozwiązać nasz problem, ale żeby ponownie zasiać ziarno dobrej intencji wobec siebie. Tak jak pisze Sogjal Rinpocze i Pema Cziedryn, inaczej obdarzenie innych współczuciem będzie bardzo trudne albo niemożliwe. Nie chodzi o afirmowanie siebie, życia. Afirmacje bowiem często nie są w zgodzie ze stanem realnym. Cukrują. Nie pozwalają być z tym, co jest.
Zgodnie z radą Pemy Cziedryn na początku praktykowania miłującej dobroci powinniśmy odkryć nasze wrażliwe miejsce.W których momentach izoluję się przed innymi?
W chwilach, gdy czuję, że muszę zaatakować, zanim inni mogliby to uczynić?
Co kryje się za moją złością? Za moim lękiem? Niechęcią?
Kiedy czuję, że muszę utwardzać moje serce?
Przed czym się bronię? Jaki aspekt siebie odrzucam?
Co widzi i czuje moje dziecko, gdy patrzy na mnie zezłoszczonego, smutnego, wrogiego, zalęknionego?
Czy jestem w stanie odpowiedzieć szczerze na te pytania bez oceniania siebie i żywienia wrogości wobec siebie?
Nie ma gwarancji, że życie będzie pozbawione trudności. Każdy z nas umrze. Najprawdopodobniej też za naszego życia każdemu z nas ktoś umrze. Trudno też sądzić, że jakakolwiek metoda, filozofia, religia, interwencja medyczna nas przed tym uchroni. Możemy jednak skorzystać z tego, co pomoże nam łatwiej z tym być. To nam da też trochę ukojenia. Zacznijmy od dobrej intencji wobec siebie samego. Każdy moment jest dobry, żeby rozpocząć albo raczej… do tego powrócić.
Tekst ukazał się na portalu naTemat.pl http://juliawahl.natemat.pl/
Julia E. Wahl
Ukończyła psychologię kliniczną w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie. Szkoliła się i szkoli w nurcie psychoterapii integracyjnej u Richarda Erskine’a, ucznia m.in. Fritza Perlsa. Superwizuje się m.in. u Christophera Germera (Harvard Medical School). Współorganizowała międzynarodowe konferencje (m.in. 1st Conference on Practical Application of Buddhism in Western Psychology. Mindfulness: Theory and Practice), współtwórca Polskiego Towarzystwa Mindfulness. Jest dyrektorem The Mind Institute(www.mindinstitute.com.pl), gdzie prowadzi 8-tygodniowe treningi uważności (Mindfulness) na bazie programu MBSR (Mindfulness-Based Stress Reduction) Stress Reduction Clinic University of Massachusetts Medical School oraz 8-tygodniowe treningi współczucia wobec siebie samego (Self-Compassion). Pracuje także w Szpitalu Specjalistycznym MSWiA w Otwocku (Oddział Leczenia Zaburzeń Nerwicowych). Interesuje się nurtem integracyjnym w psychoterapii, psychologią antenatalną/maternologią, zespołami uwarunkowymi kulturowo (ang. culture-bound syndromes), terapią Morita i Naikan, uważnością, współczuciem oraz możliwością łączenia wschodnich technik ze współczesną psychologią zachodu. Poza psychologią interesuje się lingwistyką, językami obcymi oraz poezją.