Co da mi medytacja, czego asana dać nie może...?
środa, 22 lutego 2017
Wszyscy czasami doświadczamy cierpienia. Może być ono dosłowne, kiedy doznajesz bólu fizycznego, albo wewnętrzne, kiedy nie radzisz sobie z emocjami, brakiem koncentracji, brakiem życiowej skuteczności, niespełnieniem czy brakiem harmonii w relacjach z innymi. Cierpimy też tęskniąc za czymś co już było i nie wróci, albo za czymś czego jeszcze nie ma. Tak więc podstawową przyczyną cierpienia jest nasza relacja z sobą samym - relacja z naszymi myślami - relacja z naszym ego.
Oczywistą konsekwencją odczuwania tego typu stanów jest poszukiwanie drogi do wyeliminowania z życia cierpienia. Nie jesteś jednak osamotniony w swoich poszukiwaniach, od tysięcy lat jogini i przewodnicy duchowi również poszukiwali odpowiedzi na te pytanie. Wszyscy doszli do jednego zgodnego wniosku, że rozwiązaniem jest regularna praktyka medytacyjna.
Medytacja to proces. Tak jak zaczynałeś praktykę asan jogi od tych najprostszych, i dużo wysiłku, systematyczności i czasu minęło zanim poczułeś, że ciało się otworzyło i obudziło… tak i w medytacji. Daj sobie czas i bądź cierpliwy, a efekty przyjdą same.
Celem medytacji jest "nie- myślenie", wyjście poza ego, spowodowanie aby umysł odpoczywał.
Celem praktykowania asan jogi jest utrzymanie w zdrowiu ciała, co powoduje, że jest ono mocne, elastyczne a zarazem rozluźnione. Jest ci w twoim ciele po prostu przyjemnie. Celem jogi jest doprowadzenie do tego, aby ciało i umysł harmonijnie ze sobą współpracowały wprowadzając cię w stan wewnętrznego spokoju niezależnie od chaosu zewnętrznego.
Trudno być spokojnym w stanie zrelaksowanej koncentracji oraz posiadać naturalną pewność siebie - choćbyś nie wiem jakimi metodami pracował. "Ego", które jest w centrum takich praktyk, zawsze powie ci "za mało", "nie tak", bo taka jest jego natura - porównywać i oceniać.
Spokój jest natomiast stanem ulgi, błogości, czystości - zarówno percepcji jak i widzenia, czystości czucia siebie. To bardzo pozytywny i pożyteczny stan - warto go doświadczać. Spokój pojawia się gdy "zapominasz" o swoim "ja". Odchodzi, gdy "ja" powraca. Badaj ten proces. Badaj swoje działania i stan ducha, gdy realizujesz wizje, gdy pomagasz oraz gdy kochasz. Spokój to skutek roztropnego życia opartego na bezwarunkowej akceptacji dla siebie i innych, na samoświadomości, wartościach i działaniu na rzecz pozaosobistych celów, współczucia oraz wspaniałomyślności.
To swoisty paradoks - jeśli twój umysł jest spokojny możesz pędzić jak wiatr - jeśli niespokojny - zwalniasz.
Zatem zamiast przepychać się z życiem - przyjmuj je, akceptuj i kieruj nim. Chodzi w istocie o to, by przytomnie i z sercem działać także w zgiełku i niepewności. A to jest możliwe, gdy jesteś samoświadomy, kiedy czujesz niepokój i pomimo tego - działasz.
Dodatkowo, każdy rodzaj sportu może być medytacją. W 1974 roku po raz pierwszy opublikowano książkę "The inner game of tenis" . Książka okazała się fenomenem. Jak podaje autor - W. Timothy Gallwey "Każdą grę tworzą dwie części - wewnętrzna gra i zewnętrzna gra". W medytacji chodzi o to, żeby stać się "jednym z". Czy biegam, czy gram w tenisa staję się jednością z tą czynnością, w pełni się w niej zatracam. Bez zbędnych myśli, niepokojów, ograniczeń i przede wszystkim bez zwątpienia. Czuję całe piękno danej chwili. Biegając cieszę się wiatrem opływającym z każdej strony, słońcem na skórze, ziemią pod nogami, krajobrazem wokół - widokiem chmur, nieba, mgły. Pozwalam sobie doświadczać i odczuwać piękno wszędzie tam gdzie jestem. To wszystko powoduje, że jestem bardzo obecny.
Jeśli założysz słuchawki, będziesz słuchał muzyki, albo będziesz fantazjował, robił selfie i będziesz myślał o tym, jak pokażesz potem to czego doświadczasz teraz, to bardzo dużo tracisz. Zwłaszcza jeśli chodzi o uprawianie różnego rodzaju sportów, szczególnie, jeżeli ma się już w tym sporcie jakieś doświadczenie, kiedy łapie się pewnego rodzaju płynność. Łatwiej jest medytować, kiedy się dobrze gra w tenisa, niż gdy bez przerwy trzeba myśleć czy uda się trafić w siatkę, czy nie.
Praktykowanie asan jogi uczy wsłuchiwania się w swój organizm, powoduje, że stajesz się bardziej świadomy swojego ciała.
Poprzez najprostsze pozycje, które w delikatny, aczkolwiek skuteczny sposób otwierają i wzmacniają ciało poprzez bardziej precyzyjne praktyki takie jak praca z bandhami i przepływem energii. Prawdopodobnie na żadnych innych zajęciach ruchowych nie jesteś tak bardzo skoncentrowany na swoim ciele i odczuciach z niego płynących jak na jodze właśnie. Twoja samoświadomość wzrasta stopniowo coraz bardziej poprzez łączenie asan jogi z konkretnymi technikami oddechowymi, które powodują, że stajesz się bardziej obecny w danej chwili, łapiesz się na tym, że na chwilę potrafisz zatrzymać potok myśli. Z czasem, kiedy twoja praktyka staje się intensywniejsza staje się zupełnie na odwrót - zaczynasz się łapać w momentach kiedy jesteś nieuważny, kiedy pozwalasz swoim myślom przejmować nad tobą kontrolę i szybko wracasz z powrotem. Nie chodzi o to, żeby osoba praktykująca jogę pogrążała się tylko w praktyce wewnętrznej i na niej w pełni koncentrowała, nie chodzi o to, żeby 24 godzinę na dobę siedziała w lotosie i medytowała, ale chodzi o to, żeby pozostawała obecna w podstawowych codziennych czynnościach, pomimo całego zamieszania i chaosu wokół. Matka, która karmi swoje dziecko, mogła w życiu nie mieć kontaktu z medytacją ale jest bardzo obecna w tym momencie, jest świadoma i siebie i swojego dziecka, jest z nim zjednoczona a jednocześnie, ze względu na instynkt samozachowawczy i opiekuńczy jest też przytomna wie co się dzieje wokół niej. Istotą obecności medytacyjnej jest przede wszystkim to, żeby objąć jednym aktem i podmiot i całe jego tło.
Stan obecności wynikający z medytacji to stan przepełniony radością, ufnością, witaniem nowego (w tym zmian) z szeroko otwartymi ramionami. To stan, który biochemicznie jest stanem dziecka między 9 miesiącem a około 1,5 roku życia. To jest tak zwany okres romansu ze światem. To jest ten stan, w którym biochemia mózgu jest gotowa, żeby z zachwytem doznawać tego co jest tu i teraz. Potem to mija, bo u dziecka włączają się bardziej zaawansowane struktury mózgu, krytycyzm, świadomość swojego ja (ego), zaczyna pojawiać się niepokój.
Stan obecności tu i teraz jest stanem łaski, swoistego daru, że jesteśmy znowu w postaci dziecka, które ma kilkanaście miesięcy, i którego "ja" jednoczy się z otoczeniem.
Najwcześniejszą strukturą, która tworzy się u dziecka jest rozdzielenie na "ja" i "nie ja". Kiedy to się tworzy powstaje lęk, powstaje opór, pojawiają się uprzedzenia, póki tego nie ma jesteśmy "jednym z". Czyli tak naprawdę przez medytację dążymy do tego co było już nam dane - od jednościi, którą odczuwaliśmy będąc kilkunastomiesięcznym dzieckiem przez dwoistość (utworzenie struktury ego) do ponownego doznania jedności (oderwania się od ego).